Chyba nikt z nas, nawet w
najczarniejszych snach nie wyobrażał sobie takiego startu rundy,
zwłaszcza na własnym boisku, w wykonaniu obecnego zespołu Granatu.
Kolejny mecz na Rejowie to brak pomysłu na grę, zerowa skuteczność
i w konsekwencji porażka z broniącym się przed spadkiem Beskidem
0:1.
Trzeba powiedzieć sobie
wprost. Patrząc na nasz skład, na wzmocnienia, mogliśmy zakładać,
że będziemy grać „o coś”. Czy miałoby być to utrzymanie
miejsca z jesieni w lidze, czy też atak wyżej, ale z pewnością
nie miało to wyglądać tak, jak jest obecnie. Trzy mecze „u
siebie”, dwa punkty, bramki 1:2. Przecież taki bilans byłby
tragiczny nawet dla drużyny broniącej się przed spadkiem, a dla
drużyny zajmującej bardzo dobre 5 miejsce to jest nawet nie
tragedia a dno i trzy metry mułu. Ale tak naprawdę, czego my
wymagamy? Przed tą kolejką, jeśli podzielić by tabelę na pół,
czyli pierwsza ósemka jako zespoły czołówki i druga, walcząca o
utrzymanie, to z kim z czołówki zdobyliśmy ostatnio komplet
punktów? Ano w trzeciej kolejce jesiennej, i to, o zgrozo, na
wyjeździe w Limanowej. Pozostałe mecze albo w dupę, albo jakieś
wymęczone remisy. Po prostu jesienią laliśmy frajerów z dolnej
części tabeli, wiosną nawet tego brakuje i to przekłada się na
nasz marsz w dół. Mamy skład, który potrafi grać w piłkę, to
nie ulega wątpliwości. Ale czy ktoś za bardzo nie uwierzył w
siebie? Czy na pewno nikt nie pomyślał sobie, że na widok pewnych
nazwisk przeciwnicy położą się we własnym polu karnym i poproszą
o najniższy wymiar kary? Bo na dzień dzisiejszy, z wysokości
trybun tak to właśnie wygląda. Ja wychowałem się na silnym
Granacie. Ale to też nie było tak, że zawsze byliśmy na pierwszym
czy drugim miejscu. Przeważnie w wyrównanej lidze, byliśmy w
czołówce, ale bardziej na miejscach 4-6. A za przeciwników nie
mieliśmy jakichś Nowych Wiśniczów czy Muszyn, tylko takie marki
jak Radomiak, Korona, Siarka, Lublinianka czy Broń. I różnie w
meczach na szczycie bywało, no ale ludzie kochani, jak przyjeżdżał
zespół z 10 czy 12 miejsca, jakieś Pionki czy Kraśniki to nie
było bata, żeby nie było 5, a nieraz kończyło się na 7 czy 9.
Widzieliście wczoraj ten Beskid? Szybko strzelona bramka z niczego,
a później chłopy nie umiały nawet dobrze kontrataku zorganizować.
Nawet jak już graliśmy pod koniec dwójką w obronie, to tamci przy
kontratakach potykali się o własne nogi i strzału nie mogli
celnego oddać. Dawniej taki Beskid to do przerwy by miał ze trzy w
plecy, a w drugiej połowie to nasz bramkarz by pił piwo na
trybunach z kibicami, a i tak byśmy strzelili na 4 i 5, a z tyłu by
cały czas było na zero.
Nie chce mi się też
wystawiać indywidualnych cenzurek. Jakbym miał wskazać
najjaśniejszą postać, to będzie nią Sławek Jedynak, który choć
już ponad pół roku kontuzjowany, to nadal jest najskuteczniejszym
naszym graczem i na każdym meczu dopinguje swoich kolegów swoją
obecnością na trybunach. Nie wiem na ile to prawda, ale inny nasz
kontuzjowany zawodnik, podobno był na tyle kontuzjowany, że nie
mógł się w niedzielę pojawić w Skarżysku, ale już nie na tyle,
żeby w sobotę nie mógł się bawić w jednym z krakowskich klubów.
Nie piszę kto, bo nikogo za rękę nie złapałem, ale jeśli tak
było to nieładnie, zwłaszcza, że Skarżysko jest bliżej Kielc
tak ze 100 km niż Kraków. Są postacie jaśniejsze, są przeciętne,
są i beznadziejne. Jednak panowie, wszyscy odpowiadacie za
dotychczasowe wyniki. I weźcie sobie do serca, ze to nie są wasze
indywidualne wyniki. To są wyniki naszego Granatu, które gdzieś
tam właśnie zapisują się w annałach. I my, kurwa, nie jesteśmy
z tego dumni. Jak się komuś wydaje, że za ostro, to niech sobie
poczyta, co wczoraj zrobili kibice w Genui. U nas nikt nikomu
koszulek zabierał nie będzie, ale jeśli ktoś się nie czuje na
siłach, jeśli czuje, że nic więcej z siebie dać nie może, że
po prostu w Granacie się nie sprawdza, to niech odda sprzęt do pana
Zenka i odejdzie sobie tam, gdzie za remis z Libiążem i Lubaniem
Maniowy u siebie, będą go nosić na rękach.
Na sam koniec zostawię
sobie kibiców. U nas młyna nie było, a szkoda, bo tyle rozsianych
osób na stadionie i nikomu się nie chce dupy ruszyć. Nie, to nie.
Natomiast kilka słów o gościach. Tak sobie sięgam pamięcią lata
wstecz i nie przypominam sobie ostatnio tak dobrze zorganizowanej
ekipy spoza naszego województwa, która by zawitała na Rejów.
Jeśli dobrze policzyłem, to byli w 59 osób, ładnie się
oflagowali, zrobili oprawę, ale ja nie o tym. Najbardziej podobało
mi się, że cały mecz równo i pomysłowo dopingowali swój zespół.
Poezja kibicowania. Szacun.
Za tydzień wyjazd do
lidera z Tarnowa. Człowiek jaki jest, taki jest, ale wierzy w ten
Granat i już. Jak wreszcie uwierzymy w siebie to będzie dobrze. A
jak nadal chcemy robić za dostarczycieli punktów, to obyśmy
przywieźli stamtąd mniej niż pięć na plecach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz