Czy
przyjeżdża Limanovia czy przyjeżdżają Czarni Połaniec, dla
naszego zespołu nie ma to żadnego znaczenia. Po prostu hurtowo nie
wygrywają. Tydzień wcześniej potrafią bez problemu roznieść
Juventę, przedwczoraj z ledwością udało się urwać punkt
Czarnym. Całe szczęście, że w ostatnich pięciu minutach meczu
przypomnieli sobie, że ubieranie koszulki Granatu do czegoś w końcu
zobowiązuje.
Wiele osób
pyta mnie dlaczego na wyjazdach idzie nam lepiej niż u siebie. Nie
wiem, no żesz kurwa, nie wiem, jest dla mnie tak niezrozumiałe jak
dla większości kibiców. Mogę domniemywać to czy owo, faktem jest
tylko to, że zespół ma jakieś takie tygodniowe wahania formy i
tendencja spadkowa akurat wypada akurat przy okazji meczów na
Rejowie. To , jak potrafią zjechać z formą co niektórzy zawodnicy
przez raptem jeden tydzień, stawia pod dużym znakiem zapytania ich
ogólną przydatność do zespołu. I żeby jeszcze przyjechała
jakiś wyjątkowy zespół. A tu przyjeżdża jakichś jedenastu
drwali i robią z nami co chcą. Cała nasza obrona grała chyba w
bierki, bo na pewno nie w piłkę. Przy obydwóch bramkach
rozkojarzenie maksymalne przy minimalnym zaangażowaniu w
przeszkadzanie strzelcowi. Michał Bała tydzień wcześniej rajd za
rajdem, asysta, a mecz niedzielny to porażka totalna, jedyny rajd
zakończył pięknym padem w polu karnym, po którym sędzia o mało
co się nie roześmiał na głos i chyba tylko z tego śmiechu nie
sięgnął po kartkę. Dawid Sala grał tak: odbiór – strata,
odbiór – strata, odbiór – strata. I co podanie to „celniejsze”.
Marcin Taler przegrał w I połowie wszystkie pojedynki jeden na
jeden. Nie ma się w sumie co dziwić. Przecież w Czarnych gra i
Puyol i Dani Alves i czterech Sergio Ramosów więc jest
usprawiedliwiony. A do tego cała drużyna 0 celnych strzałów.
Kilku zawodników mam od początku sezonu „na oku” i tak się
zastanawiam, za jakie zasługi mają zagwarantowane miejsce w
składzie. No bo jedyny zawodnik, który mógłby na to całe
towarzystwo głośniej krzyknąć i jakoś zmobilizować, nie mógł
mieć zagwarantowanego nawet miejsca na ławce i tuła się po
jakichś Neptunach, a tu gra kilku takich co nie potrafią formy
tydzień czasu utrzymać. Co mają myśleć zmiennicy, z których co
poniektórzy jeszcze nie powąchali placu w tym sezonie? Przecież
nie są tak słabi, żeby nie zagrać lepiej od tego co widzieliśmy
w ostatnią niedzielę. Bądźmy poważni, bo tu trzeba poważnych i
odważnych posunięć kadrowych, żeby tym zespołem wstrząsnąć. A
na razie to mamy jakieś kosmetyczne zmiany, które nic nie wnoszą.
I tak do 85
minuty było 0:2. A potem może nawet z niczego, może i przypadkiem,
ale stało się coś, co pewnie na jakiś czas pozostanie w pamięci.
Najpierw Ryniu huknął tak, że aż poprzeczka zadrżała, a siatka
o mało nie pękła, a kilka chwil później kolejny, co prawda
chaotyczny, ale ambitny atak i jeden z zawodników gości zatrzymuje
piłkę ręką. Karny, a etatowego wykonawcy nie było już na
boisku. Całe szczęście, że mamy Damiana Chrzanowskiego. Wytrzymał
presję i strzelił bezbłędnie. I ta radość, taka z nerwem. No bo
powiedzmy sobie prawdę, to nie był dobry mecz. Nawet nie był
słaby, może nawet był hujowy. Ale zawodników, którzy coś
potrafią poznaje się właśnie wtedy gdy nie idzie. Może gdybyście
wygrali 3:0 bez mydła, to dzisiaj już bym o tym nie pamiętał. A
ta szaleńcza pogoń i uratowany punkcik, oj trochę się będzie to
pamiętało. Ale zadowolony nie jestem, bo nie zdobyliśmy jeden, ale
straciliśmy dwa. Bo co prawda nie gramy jak Real czy Barcelona, ale
równajmy chociaż do Kamiennej Brody, która po trzech meczach u
siebie zdobyła 7 na 9 możliwych punktów. Bo, żeby kibice byli
zadowoleni to trzeba punktować przede wszystkim u siebie. A
najlepiej i tam i tu. Ale po co ja to piszę.
Jeszcze o
kibicach. Nie trzeba pisać o rugowaniu kibiców. Malkontentów
wszędzie jest pełno, meneli podobnie. Kibic to jest pojęcie
elitarne. Nie jest kibicem ten kto nie wierzy w swój klub. Kibicem
Granatu nie jest się tylko podczas meczu, ale cały czas. A nazwanie
kibicem kolesia co przychodzi najebany i cały mecz marudzi, to spore
przegięcie. W ogóle na mecz to przychodzi najebany menel. Trzeba
pisać wprost: Pietrzykowski ruga meneli, opierdala meneli, dyskutuje
z menelami, niepotrzebne skreślić. A wrzucać takich do jednego
worka z kibicami to jest dla mnie obraza. Może i jestem pierwszy do
krytykowania, może się nawet nie znam na tym, co piszę, ale
jeszcze nie było tak, żebym któremuś zawodnikowi nie klaskał jak
schodził. I wielu moich kolegów robi to samo. A po meczu jest czas
na analizy, wyciąganie pozytywów i negatywów. Jacy by ci chłopacy
nie byli, wierzę, że chcą wygrywać. Wierzę, że jeszcze będzie
lepiej i na Rejowie. A, że pewnie jeszcze nie raz wrócę do domu
bez paznokci. Ot, taki urok kibicowania. I w ogóle, to trener miał prawo po raz kolejny nie wytrzymać, bo co niektórzy to przychodzą chyba temu klubowi kłody pod nogi rzucać i się cieszą z kolejnych niepowodzeń, byle tylko wyżyć się na trybunach. Chyba, żeby się to zmieniło, to kilka osób musi na kopach wyjechać, to może reszta się otrząśnie, kiedy, co i w jakich ilościach można czy to mówić, czy wypić.
Na koniec
kilka słów o meczach reprezentacji. Podobno ma nie być w
publicznej tv i, że jakiś skandal czy coś. A przecież to żaden
skandal tylko ochrona zdrowia obywateli. O ile mniej nerwów,
zawałów, wyrzuconych telewizorów przez okno na głowę
przechodzącego sąsiada. A w czasie meczu idźcie na spacer.
Zdecydowanie zdrowiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz