Świąteczny antyfutbol
zaserwowali nam wczoraj piłkarze zarówno Granatu jak i Janiny
Libiąż. Goście przyjechali tylko z jednym nastawieniem: nie
stracić bramki, przez co zdobyć cenny punkcik, a Granat wyszedł
myśląc chyba, że jakoś to będzie i coś chyba wpadnie. A to
wszystko, w wielkosobotnie zimne południe oglądała taka większa
garść tych najwierniejszych.
Około 70 min. na cichym
wczoraj rejowskim stadionie rozległ się donośny, rozkazujący głos
naszego kapitana: „kurwa, budzimy się panowie” i to by starczyło
za cały komentarz co się do tej pory zdarzyło, jak i do tego co
miało się zdarzyć w pozostałych 20 minutach. Niby mieliśmy
przewagę, niby powstawały jakieś zalążki akcji, ale przeważnie
wyglądało to tak, że na końcu ktoś za mocno podał, albo podał
niedokładnie, albo zamiast celnie dośrodkować to walił bez sensu
tam gdzie nikogo nie było. Najładniejsza akcja, taka na jedno
podanie miała miejsce w II połowie, piłka chodziła jak po sznurku,
tyle tylko, że jak już w polu karnym poszło ostatnie podanie, to
Przemek Ryński właściwie nie strzelił, tylko podał piłkę
bramkarzowi. A propo bramkarza gości, to uwidocznił on swoją
postawą kolejne niedociągnięcie organizacyjne tego spotkania. Otóż
nie było nikogo, kto mógłby podawać piłki, i nie będzie to
chyba przesadą jak napiszę, że bramkarz Janiny ukradł z całego
spotkania z 5 minut przy biernej postawie sędziego. Właściwie to
oprócz tych sytuacji z graniem gości na czas, to sędziego nie ma
się co czepiać. Mecz prowadził bez większych błędów i co ważne
puszczał stykowe sytuacje, dawał grać w piłkę.
Co można powiedzieć o
konkretnych formacjach czy poszczególnych piłkarzach? Chyba w
zasadzie to, co zawsze. Bramkarz i obrona praktycznie bezbłędnie.
Najlepszy wczoraj Marcin Grunt. Przerywał wszystko, co było do
przerwania, miał sporo odbiorów i to co mi się najbardziej
podobało, że gdy już jakąś piłkę odebrał, to nie wywalał na
oślep do przodu tylko starał się stwarzać jakiś zalążek akcji
ofensywnej. Cała pomoc wczoraj jakaś taka ospała. Mały miał
dobrą okazję z wolnego, ale to już chyba byłoby za dużo
szczęścia, żeby strzelić w 3 meczu z rzędu, chociaż w końcówce
miał taką patelnię sam na sam, że wszyscy już widzieli piłkę w
siatce, ale wczoraj strzelenie bramki nie było nam pisane. Mateusz
Fryc tyle sobie pograł, co sam się cofnął po piłkę, albo
wywalczył ją po błędach obrońców gości. Sam w ataku niewiele
zdziała, a pomocnicy nadal mu nie pomagają. W ogóle system jakim
gramy czyli 1-4-2-3-1 jest niby bardzo ofensywny i fajny do
oglądania, ale to trzeba mieć do takiego stylu właściwych
wykonawców. Jakby ktoś nie wiedział, to takim właśnie stylem gra
Real Madryt, który w tym sezonie zdobył w lidze do tej pory 100
bramek, z tego 60 u siebie, a my w meczach na wiosnę strzeliliśmy
bramek 6, z tego u siebie jedną i to z rzutu wolnego. Ktoś pewnie
powie, że porównanie z dupy, bo tam za pomoc ofensywną odpowiadają
Ozil, Ronaldo, Kaka czy Di Maria, a na szpicy gra Higuain czy
Benzema. Oczywiście nazwiska wielkie i nijak się to ma do naszej
skarżyskiej rzeczywistości, ale i w składzie takiej Janiny czy
innych Dalinów nie dostrzegam Puyolów czy Danich Alvesów. Takie
ustawienie musi nieść za sobą to, że boczni pomocnicy muszą cały
czas absorbować uwagę obrońców, schodzić do środka, wyciągać ich do przodu, boczni obrońcy też muszą być cały czas pod grą, wtedy
ten jedyny napastnik ma szansę na prostopadłe zagranie i oddanie
strzału. U nas takich zagrań jest jak na lekarstwo, więc może
lepiej zagrać klasycznym 4-4-2, chociażby dlatego, że 2
napastników z reguły absorbuje 2 razy więcej obrońców niż jeden
i może wreszcie zaczniemy coś więcej strzelać. Jeszcze kilka słów
do Marcina Talera. Chłopie, zagrałeś przeciętnie, żeby nie
powiedzieć słabo. Kilka twoich zagrań wywoływało na trybunach
tylko złość i konsternację. Nie to, że byłeś jakiś najsłabszy
czy zawaliłeś mecz, ale nic wielkiego nie pokazałeś. Schodzisz,
kibice Ci klaszczą, chociaż w sumie nie mieli wczoraj jakiegoś
obowiązku i nie stać cię nawet na odwzajemnienie tego miłego
gestu? Na odwzajemnienie oklasków czy zwykłe podniesienie ręki?
Ucz się od innych kolegów, którzy wczoraj schodzili, ucz się od
Marcina Kołodziejczyka schodzącego z boiska w Starachowicach.
Możesz być zły na siebie, że nie zagrałeś za dobrze, możesz
być zły na trenera, że cię zdejmuje, ale nie można ot tak zejść
z boiska. Ludzie wczoraj mogli mieć tysiąc innych spraw na głowie
niż lecieć w południe na mecz. Ale znaleźli się tacy co przyszli
i należy się im szacunek. Ja np. zamknąłem wcześniej sklep, żeby
się stawić na meczu. Zarobiłem mniej, zmarzłem, ale cieszyłem
się, że mogłem obejrzeć mój Granat, że zdążyłem jeszcze na
II połowę meczu rezerw Granatu. Takich jak ja pewnie było więcej,
że z czegoś zrezygnowali, że zaryzykowali może kłótnię z żoną,
bo zamiast sprzątania czy ostatnich zakupów wybrali się na mecz. I
właśnie dla takich ludzi ten gest schodzącego piłkarza jest
ważny. Oklaski pokazują, że jakkolwiek piłkarz nie zagrał to
kibice docenili walkę, piłkarz pokazuje, że identyfikuje się z
kibicami. Wczoraj tego zabrakło i mam tylko nadzieję, że była to
chwila zapomnienia i jednorazowy wybryk.
Na koniec jeszcze kilka
słów o rezerwach. Te chociaż wygrały swój mecz, ale styl również
pozostawiał wiele do życzenia. Z politowaniem ogląda się sytuacje
gdy zawodnik będąc sam na sam z bramkarzem z 8 metrów strzela
słabiej od pięciolatka. Podobno w I połowie grał Grzesiek
Tobiszewski, ale ja tego nie widziałem więc nic o tym nie napiszę.
No może tylko tyle, że bramki nie strzelił.
Dobra kończę, bo Święta
Wielkanocne w pełni i trzeba ten czas postu ostro zacząć
nadrabiać. Za tydzień mecz w Wolbromiu, a za 2 tygodnie kolejny
mecz u siebie i należy mieć nadzieję, że czas postu na zwycięstwa
i strzelanie bramek u siebie też już się zakończył.
Wesołych Świąt dla
wszystkich i do boju ZKS !!!
P.S. Jak dziwna jest piłka i jak ciężko coś do czegoś porównywać okazało się już kilka godzin po napisaniu tego arta. Taki ultra ofensywny Real mimo dwustu sytuacji w meczu, ogólnie nie zachwycił i zremisował 0:0 z Valencią. A dlaczego nie zachwycił? Ano, dla kibica tylko dlatego, że nie strzelił bramki i nie wygrał. Dokładnie to samo można powiedzieć o naszym meczu. Czasami jedna bramka potrafi zmienić całościowe zdanie o spotkaniu. Dlatego nieraz warto dwa razy coś przemysleć zanim krzyknie się coś z trybun. "Gramy na wyjeździe, remis nam pasuje" - coś w tym prześmiewczym stylu dało się słyszeć w sobotę na trybunach. Nie, kurwa, ten remis nikomu nie pasował, może oprócz gości, nasi piłkarze chcieli ten mecz wygrać tak samo jak chcieli tego kibice. Po prostu nic się nie udawało. Może to wina zbliżających się Świąt, może wczesna pora rozgrywania meczu, ale na pewno nie było tak, że chłopakom się nie chciało. Chciało się, ale to tylko sport. Chcieć to jedno, potrafić, to drugie. Nie zawsze wygrywa się samym zaangażowanie w mecz. Po prostu, żeby mieć szansę na zwycięstwo, najpierw trzeba chociaż raz umieścić piłkę w siatce przeciwników. A ta, jak na złość nie chciała się tam znaleźć. Albo raczej w tym dniu nie było nikogo, kto potrafił by to zrobić.
P.S. Jak dziwna jest piłka i jak ciężko coś do czegoś porównywać okazało się już kilka godzin po napisaniu tego arta. Taki ultra ofensywny Real mimo dwustu sytuacji w meczu, ogólnie nie zachwycił i zremisował 0:0 z Valencią. A dlaczego nie zachwycił? Ano, dla kibica tylko dlatego, że nie strzelił bramki i nie wygrał. Dokładnie to samo można powiedzieć o naszym meczu. Czasami jedna bramka potrafi zmienić całościowe zdanie o spotkaniu. Dlatego nieraz warto dwa razy coś przemysleć zanim krzyknie się coś z trybun. "Gramy na wyjeździe, remis nam pasuje" - coś w tym prześmiewczym stylu dało się słyszeć w sobotę na trybunach. Nie, kurwa, ten remis nikomu nie pasował, może oprócz gości, nasi piłkarze chcieli ten mecz wygrać tak samo jak chcieli tego kibice. Po prostu nic się nie udawało. Może to wina zbliżających się Świąt, może wczesna pora rozgrywania meczu, ale na pewno nie było tak, że chłopakom się nie chciało. Chciało się, ale to tylko sport. Chcieć to jedno, potrafić, to drugie. Nie zawsze wygrywa się samym zaangażowanie w mecz. Po prostu, żeby mieć szansę na zwycięstwo, najpierw trzeba chociaż raz umieścić piłkę w siatce przeciwników. A ta, jak na złość nie chciała się tam znaleźć. Albo raczej w tym dniu nie było nikogo, kto potrafił by to zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz