Wkroczyliśmy w taką
fazę sezonu, że tak naprawdę nie gramy już o wiele. Możemy być
na miejscu 2, jak i na 7, ale to tylko miejsce w tabeli. Jako
beniaminek nie broniliśmy się przed spadkiem, awans też nam nie
grozi, więc do sobotniego spotkania z Górnikiem Wieliczka
przystąpiliśmy chyba w jednym celu: podtrzymać do dwóch meczów
pasmo zwycięstw u siebie. A że przeciwnik już zdegradowany i co by
nie mówić dysponujemy o wiele lepszym zespołem, to po raz drugi z
rzędu obejrzeliśmy wygraną i trzy bramki naszego zespołu.
I szkoda tylko, że to
zwycięstwo oglądała garstka najwierniejszych. W I połowie może
jeszcze było ze 100 osób, drugą oglądała już może połowa z
tego. Może wpływ miała na to pora rozgrywania meczu, bo już
13.30, co na tę porę roku jest co najmniej dziwne, na pewno na
oglądalność II połowy miała wpływ ulewa i brak zadaszenia na
trybunie, ale nie zmienia to faktu, ze jak na takie miasto, to
kibiców czy sympatyków klubu zrobiło się dramatycznie mało.
Dlaczego tak się dzieje? Powodów pewnie jest kilka. No, ale jeden z
nich, to być może jest super zarządzenie dotyczące kibiców
przebywających już na stadionie. Otóż... ze stadionu nie można
wyjść. Chcesz się napić albo zjeść, to zrób to przed meczem,
bo do sklepu nie wyjdziesz. Rozumiem, ze jakby na stadionie był
katering, to zarządzenie byłoby słuszne i logiczne. Ale w obecnej
sytuacji jest to niepoważne. Natomiast w sobotę ludzie stojący na
bramie poszli jeszcze dalej. Gdzieś pod koniec I połowy zamknęli
na kłódkę jedyne wejście/wyjście. W momencie gdy deszcz zaczął
już mocno lać, jeden człowiek chciał po prostu pojechać do domu.
I wywiązała się fajna dyskusja na bramie:
- Może pan otworzyć, bo chciałem wyjść.
- Nie można wychodzić.
- Proszę pana, ale ja chcę wyjść.
- Jak pan wyjdzie, to już pan nie wejdzie.
- Ale ja nie chcę już wchodzić tylko jechać do domu.
- Nie można wychodzić ze stadionu i już, co by to było jakbym każdemu miał otwierać.
- Dlaczego, jak ja chcę jechać do domu?
- Bo nie.
Koniec końcem chcący
wyjść wyszedł, ale cała sytuacja rodem jak z barejowskich
komedii. Oczywiście na poważnie, nie będzie to miało wpływu na
frekwencję bo i tak na chwilę obecną przychodzą tylko ci co
przyjdą zawsze, choćby nie wiem co się działo, ale pewne
zarządzenia można by jeszcze raz przemyśleć.
Co do gry, to wyglądało
to tak, że jak już sobie stworzyliśmy dobrą sytuację, to jej nie
wykorzystywaliśmy. Było super podanie Banaszka do Fryca, ale
Mateusz za długo myślał jakby to strzelić i w końcu nie
strzelił. Nie udało się po asyście kolegi z drużyny, to
postanowił asystować Mateuszowi bramkarz gości, który tak wybijał
piłkę, że trafił we własnego obrońcę, piłka trafiła w
słupek, no a do pustej to przecież nie wypadało nie trafić. W
ogóle bramkarze mieli dzień asyst, bo druga bramka też była
niezła. Wybijał piłkę Machy, ta przeleciała całe boisko, ucięli
się chyba wszyscy obrońcy Górnika i Michał Gajos tylko dopełnił
formalności. Na 3:0 podwyższył Łukasz Kaczmarek, ale to też w
połowie zasługa celnego strzału, a w drugiej połowie niekumatość
bramkarza, który tak się zabierał do interwencji, że w końcu
piłka przeleciała mu koło nogi. Goście może i przyjechali grać
w piłkę, grali otwarcie, ale nie zmienia to faktu, że byli po
prostu słabi. Co by jednak nie mówić, nie ma co umniejszać zasług
chłopaków, bo sobie to zwycięstwo wybiegali i wywalczyli. 3:0
zawsze cieszy i koniec kropka. Było to takie podziękowanie dla
tych, którzy nie wystraszyli się deszczu i mokli na trybunach
licząc na wygraną. Indywidualnie trzeba pochwalić Banana, który
bodajże pierwszy raz na wiosnę wybiegł w podstawowym składzie i
aż chciało się zapytać: czemu dopiero teraz? Sporo biegał,
odbierał, celnie podawał, fajnie się to oglądało. Adaś Imiela
też bardzo pozytywnie, tak sobie patrzę i myślę, że jakby nabrał
troszkę więcej masy i siły fizycznej to będzie z niego taki
naprawdę mocny defensywny pomocnik. Na tę chwilę jeszcze nieraz
więksi przeciwnicy go przestawiają, chociaż bardzo dużo nadrabia
takim piłkarskim zmysłem i ofiarnością w grze.
Po którejś tam
interwencji sędziego, jeden z kolegów spytał mnie: co o nim
napiszesz? Nie no, nie ma takiej potrzeby, bo w sumie nie warto.
Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Dodam tylko, że do tej pory
mierzyłem sędziów skalą Ubożaka. Ale tutaj tak się nie da,
chyba, że byłoby to -1. Ale to też bez sensu, bo zero w tej skali
znaczyło sędziowski idiota. To co ma znaczyć -1? Jak ktoś ma
jakiś pomysł, to niech da znać.
Dobra, chyba tyle
wystarczy. Miałem jeszcze napisać, że za tydzień ważny mecz z
Popradem, ale teraz to już nie wiem czy dla kogoś ważny. Poprad
ewidentnie nie chciał awansować i popuścił z tonu, my gramy
ostatnio na jakiś tam plus, więc wygrana w Muszynie to wcale nie
jest jakaś tam abstrakcja. Jak to się mówi, zawsze wychodzi się
na boisko wygrać, chyba, że gra się w Bodzentynie. Całe szczęście
Muszyna od Bodzentyna daleko, a na dodatek jedzie się tam przez
Tarnów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz