Tak
się dla nas ułożył ubiegły sezon, że, co by nie mówić, siłą
rzeczy do tego przystępujemy w roli jednego z faworytów. Nie
odnotowałem żadnych osłabień, przyszło na tę chwilę dwóch
doświadczonych graczy, kadra jeszcze bardziej się wyrównała i
gdyby nie wypowiedź trenera z jednego wywiadu, że zarząd nie
postawił przed drużyną żadnych celów, to przed Granatem wydawało
by się „złota polska jesień”.
Nie
ma żadnych celów, nie ma też Orlicza, więc oddaliła się groźba
niepodania ręki trenerowi przez prezesa, nie ma presji na wynik więc
kluczowym staje się tytułowe pytanie. W tamtym sezonie w podobnej
sytuacji była Unia. No, może nie do końca, bo tam chodziło o być
albo nie być klubu, ale przecież na zawodnikach nie ciążyła
żadna presja. Łatwo było wytłumaczyć się, że wy nie płacicie,
my nie gramy. Ale piłkarze wygrali ligę i postawili zarząd oraz
miasto przed faktem dokonanym. My wykonaliśmy robotę i następny
ruch należy do was. U nas budżet dopięty, zawodnicy dostają to co
mają na papierze, może infrastruktura za słaba na II ligę, ale
cóż szkodzi jednak pograć o jakiś cel, o zwycięstwo w każdym
meczu, wygrać tę ligę i postawić wreszcie to miasto przed faktem
dokonanym. Veni Vidi Vici, a teraz wy się martwcie czy znajdzie się
kasa na II ligę, czy włodarze miasta znajdą wreszcie kasę na
stadion Granatu czy też nadal będą się ślizgać dosłownie i w
przenośni na nieświadomości mieszkańców miasta. Każdy
sportowiec musi mieć przed sobą cel. Nawet jeśli tym celem będzie
najebanie się w trzy dupy po wygranej, to i tak najpierw trzeba
sobie to zwycięstwo wybiegać. Nasza drużyna krystalizuje się już
kilka lat. Coraz mniej w niej przypadków, coraz więcej jakości,
coraz więcej wspólnej pracy więc kiedy jeśli nie teraz? Taki
właśnie powinien być cel i to powinno być powiedziane głośno,
ale nie przeze mnie.
Wygrywamy
wszystko co się da, wygrywamy tę ligę a czy zagramy wyżej, o to
będziemy martwić się później !!!
Nie
ma co pisać o klubach, które mają walczyć o awans, o tym, że
przyszło do nich stu czterdziestu dwóch nowych zawodników, bo niby
o czym to świadczy? Czy to są jakieś Szwarcenegery, czy to są
jacyś gwiazdorzy, którzy poodrzucali oferty Legii i Wisły tylko po
to, żeby zagrać po jakichś Limanowach czy innych Wolbromiach? Nie,
to tacy sami ludzie, może nawet wolniej biegają, mniej trenują, bo
uważają się za nie wiadomo jakich ligowców. A my mamy ku temu
możliwości, żeby to oni u nas ustawiali się w kolejce do golenia.
I nie może być tak jak w zeszłym sezonie, że będziemy po pół
roku czekać na zwycięstwo na własnym stadionie, to przeciwnicy
mają z góry wiedzieć, że jak dostaną na Rejowie 4:1 to trzeba
się cieszyć, bo dwa tygodnie wcześniej inny klub też tyle
przyjął, ale do zera.
A
kto ma to nam zapewnić? Pierwsza jedenastka wg Gruszki: (Przy
nazwiskach nie będzie rozwinięcia, dlaczego akurat ten, a nie inny,
bo i po co)
Konrad
Majcherczyk
Damian
Chrzanowski
Marcin
Grunt (Marek Basąg sam się
wyeliminował)
Michał
Prus – Niewiadomski
Klaudiusz
Łatkowski
Przemysław
Ryński (Michał Bała)
Adam
Imiela
Dawid
Sala
Marcin
Kołodziejczyk
Michał
Gajos
Mateusz
Fryc
Jak
ktoś uważa inaczej, to przypomnę, że i tak trener zadecyduje o
składzie na pierwszy mecz. Może ktoś jeszcze złapie kontuzję,
albo ktoś inny błyśnie formą na ostatnich treningach.
Kilka
słów o Marku Basągu. Słyszałem już kilka narzekań, że po co
ten motor, że piłkarz i takie tam. Proponuję trochę ochłonąć.
Akurat Marek to jest zawodnik, który nie wychodzi na boisko pobiegać
tylko grać w piłkę i na pewno będzie nam go brakowało jesienią.
Nie wiem jak Marek zapatruje się na swoją kontuzję, bo żeby z
Markiem zamienić dwa zdania to musiałbym mieć jak kot – siedem
żyć, a nie dość, że mam jedno, to ostatnio narzekam na
chroniczny brak czasu. Chłopak ma swoją pasję – jazdę na
motorze i należy to zrozumieć. Jakby grał w Realu to pewnie by
miał wpisany do kontraktu zakaz, ale w III lidze polskiej to raczej
takich zakazów nie ma. Zresztą jakie ma tu znaczenie czy motor, czy
samochód, stało się i już. Mi też jakby ktoś powiedział, że
mam zakaz chodzenia po górach, bo niebezpiecznie, to bym się co
najwyżej tylko uśmiechnął. Marek jeszcze nie raz zagra dla nas w
swoim dobrym stylu i jeszcze nie raz wsiądzie na motor. Bo pasję
się ceni, a nie jej zakazuje.
Na
koniec o naszym ostatnim sparingu. Bardzo cenna inicjatywa Irka,
który wykorzystuje swoje kontakty, bo z zespołem z Bielska –
Białej pewnie nigdy byśmy sparingu nie zagrali. Ale to, w jaki
sposób ten sparing był anonsowany, zwłaszcza przez Podbeskidzie,
spowodowało, że poczułem się mocno zażenowany. I jeśli ktoś
sobie uważa, że jeśli jest z ekstraklasy to klękajcie Skarżyska
i podobne miasteczka, to ja się z tym nie zgadzam i chętnie sobie o
takowym klubiku popiszę.
Bo
co niby to Podbeskidzie sobą reprezentuje? Reprezentuje ekstraklasę?
Nie ma czegoś takiego jak ekstraklasa, równie dobrze można na
najtańszym jabolu napisać Chateau i się cieszyć, że ma się
dobrze zaopatrzony barek. Jaka to ekstraklasa przekonują ostatnie
występy naszych pucharowiczów ze Śląskiem Wrocław na czele. 0:3
u siebie ze szwedzkim przeciętniakiem to tak jakbyśmy my w pucharze
przegrali z Arbitrem 0:10. A takie Podbeskidzie w tamtym sezonie ze
Śląskiem przegrało dwa razy, zostało przez Śląsk wyeliminowane
z Pucharu Polski i raz zremisowało, strzelając bodajże bramkę w
95 minucie. Naprawdę zajebista drużyna, a do tego podobno oddała
do Śląska swojego najlepszego gracza. Jakby pod koniec lat 90-tych
Legia czy Widzew przed walką o LM wzmacniały się Patejukami to
kibice mogli by co najwyżej zamiast Blackburn czy Atletico oglądać
Krisbut Myszków w Pucharze Polski. Ostatnio jest takie fajne
powiedzenie na weszlo.com, że po tym poznajemy dno, że od spodu
puka Śląsk. I jako, że jest to prawda, dodam tylko, że
Podbeskidzie poznajemy po tym, że od spodu puka, ale do Śląska. No
bo niby czego można się nauczyć od Ziajki, Paweli czy Cienciały.
Chyba tylko tego, jak uważać, żeby za każdym razem nie wyjebać
się, przy próbie dryblingu, o własne nogi.
I
jeśli nadal ktoś myśli, że sparing z Podbeskidziem to wydarzenie
dla mieszkańców Skarżyska, to odpowiadam: nie kurwa, to nie jest
dla nas żadne wydarzenie. Wydarzeniem było jak grała u nas Legia,
grał Widzew, Ruch Chorzów czy Jagiellonia i przychodziło ponad
pięć tysięcy ludzi. Bo jeśli przyszło na ten sparing dwieście
osób, to dlatego, że chcieli zobaczyć swój Granat tuż przed
sezonem. Ale jeśli ktoś się chce upierać, że przyszli zobaczyć
Podbeskidzie, to zawodnicy z ekstraklasy, którzy przyciągają na
trybuny niecałe pół procent miasta muszą być naprawdę hujowi.
Oczywiście
w najbliższą niedzielę o godz. 17 obecność obowiązkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz