Ostatnio
jest taka moda na stopniowanie atrakcyjności spotkań piłkarskich.
W ekstraklasie, w niektórych klubach jest tak, że w zależności od
przeciwnika, jest mecz I, II czy III kategorii, co oczywiście ma też
wpływ na cenę biletów. Idąc tym tropem, dla nas jesienią był
pewnie tylko jeden wyjazd z tych najwyższej klasy. Wyjazd do Krakowa
na mecz z tamtejszym Hutnikiem.
W
ogóle podniecanie się tym spotkaniem miało momentami śmieszny
posmak. Pierwszy oficjalny mecz Granatu przy sztucznym oświetleniu.
Tak? A rok temu puchar z Arbitrem, to przy jakim świetle był?
Rezerwowi ze świeczkami ekologicznymi biegali przy liniach i zostało
to zaliczone do oświetlenia naturalnego? Bez sensu takie podniecanie
się, zwłaszcza, że większość chyba jeździ czy to na Widzew czy
reprezentację i jupitery im nie dziwne. Dla mnie ważniejszy był
aspekt kibicowski, bo choć potencjał obu grup dzieli przepaść,
chociażby ze względu na wielkość miasta, to nikt z nas nie
zamierzał się poddawać i siedzieć cicho w sektorze gości. Aspekt
sportowy też był ważny, bo gdzież tam kilkanaście lat temu
mogłem przypuszczać, że klub, który grał w europejskich
pucharach, gdzie biegały takie nazwiska jak Bukalski czy Lambo,
będzie kiedyś w jednej lidze z Granatem i do tego niżej w tabeli.
Nie chce mi się oceniać, czy było nas dużo, czy mało. Pojechał
ten kto jechać chciał i wiedział po co jedzie. Oprawa meczu –
jak na nasze możliwości po prostu super. Doping – podobno dobrze
byliśmy słyszalni, a było nas pewnie z dziesięć razy mniej niż
gospodarzy. W ogóle to narzekamy na frekwencję na Granacie, a na
Hutniku jest dopiero żenująca. Osiemset czy tam tysiąc osób na
meczu w mieście Kraków – nie czarujmy się – dno.
I
co ja mam napisać o meczu? Dobry był, naprawdę 90 minut dobrego
meczu. Dwa razy wychodziliśmy na prowadzenie i przegraliśmy.
Szkoda, że Daniel Rabenda się wystraszył, że może coś strzelić
na Suchych Stawach, bo tę sytuację to wykorzystał by chyba nawet
nasz rezerwowy bramkarz. 3:1 i nawet stu sędziów mogło by nas
pocałować w dupę. No, ale nic, stało się, taka to już jest
piłka, zwłaszcza na trzecioligowym poziomie. Dużo było biegania i
składnych akcji, były momenty i słabsze, ale miło się to
oglądało. Obydwie nasze bramki ładne, chociaż ta z wolnego
Marcina Kołodziejczyka dostosowała się do rangi meczu, bo była
genialna. Jakby ktoś nie wiedział czemu cały dzień padało, to
właśnie dlatego, że Marcin pająka w okienku bramki zgładził.
Zawodnicy gospodarzy to też całkiem dobra drużyna, ale w sumie co
mnie to obchodzi.
A
sędzia to był kawał h. Można zobaczyć na powtórkach, że
zawodnik gości po czyściutkim wślizgu Dawida Sali (kolejny dobry
występ) szybko wstaje i biegnie za piłką i nawet na myśl mu nie
przychodzi, że sędzia może tu coś gwizdnąć. Wtedy rozlega się
gwizdek, a uradowany hutnik przybija piątki z kolegami. Nienawidzę
oszustwa i nienawidzę obłudy. Miałeś chwilę wcześniej jaja,
żeby wstać i biec do końca za piłką, a chwilę później
udajesz, że jednak byłeś faulowany, bo sędzia tak gwizdnął?
Czyli jednak nie masz jaj i jesteś marny boiskowy oszuścik. Nie
oszust, bo oszustem to jest niejaki P., co ludzi na miliony wyhujał,
a ty jesteś marnym oszuścikiem co zgarnie za oszukane zwycięstwo
300 zł i bułę z salcesonem zrobioną przez kierownika drużyny. Z
sędzią też po meczu przybiłeś pionę? No, na pewno. Pochwal się
jeszcze mamie jakiego pięknego oszuścika wychowała.
Trzecia
bramka to też wymysł sędziego. Gdzie on tam widział faul i rzut
wolny, to ja nie wiem. Ale niech mu będzie. Przegraliśmy. I cóż z
tego? Czy z tego powodu już nigdzie nie pojedziemy? Czy Granat
przestanie być Granatem? Granat był, jest i będzie. I będą
kibice. I na pohybel marnym oszuścikom i sprzedajnym sędziom.
Szkoda
tylko, że po tym dobrym meczu, jak zawsze w Skarżysku ujawniło się
kilku marnych malkontentów. W niedzielę rano dostaję wiadomość,
wejdź tu i tu, i zobacz jakie komentarze o meczu są. Rzadko wchodzę
w to miejsce, ale jakoś się skusiłem. I co? Największym ekspertem
od gry Granatu jest niejaki smok wawelski, który obejrzał raptem
drugą połowę, a i to przypadkiem. I przypadkiem ma czelność
mówić, że bojaźliwie graliśmy. Bojaźliwie to chłopaczku zagrał
tam Połaniec, jakbyś przypadkiem dorwał się do internetu jeszcze,
to sprawdź sobie wynik. Oczywiście, że mogliśmy, a może i
powinniśmy wygrać. Ale stań teraz przed drużyną i powiedz tym
chłopakom, że grali bojaźliwie, że dali dupy. Wytłumacz Im też
przy okazji, dlaczego w końcówce każda próba męskiej gry, każdy
czysty wślizg był traktowany jako nasz faul. Przyjdź na Szreniawę
i wytłumacz to mi, bo chodzę na Granat już ponad 20 lat i może
nie był to pierwszy przekręt na naszej drużynie, ale na pewno
jeden z większych.
Dziwię
się redaktorowi M., że puszcza takie komenty. Mówił coś kiedyś
o szeroko pojętym dbaniu o wizerunek klubu, o drużynę. No chyba
tylko mówił, bo dopuszczenie takiego laika do głosu to policzek
wymierzony drużynie. Zresztą sam jest nie lepszy. Granat przegrał
wygrany mecz, tak? Ale z kim przegrał? Sam ze sobą przegrał, co
strzeliliśmy trzy samobóje, położyliśmy się przed nazwą
Hutnik? A dlaczego jeszcze kilkanaście minut po meczu zmoknięci
kibice stali i krzyczeli w kierunku sędziów: złodzieje! ? No, ale
skąd ma to wiedzieć, jak mecz obejrzał pewnie z doskoku przed
monitorem i najprawdopodobniej przypadkiem.
Fajnie
jest podlizywać się i bujać w obłokach po wygranym meczu z
Bochnią, mimo że mecz był słabiutki. Dlatego potrzebne są też
takie mecze jak ten sobotni. Bo wtedy widać, kto za Granatem jest
zawsze. Nie miałbym serca napisać, że było nas za mało. Bo te 63
osoby pokazało, że nieważny chłód i deszcz. Nieważne wyniki, a
ważny jest tylko Granat. Nie miałbym serca napisać po takim meczu,
że ktoś zagrał słabo. Dla mnie jesteście zwycięzcami. I tylko
życzyłbym sobie zawsze takiej walki i takiej atmosfery.
I tak się tylko zastanawiam, kto skorzystał na takiej postawie sędziego? Hutnik? Pewnie tak, bo dopisał 3 punkty, ale nie jest w sytuacji, żeby musiał wspomagać się sędziami. Łysica raczej też nie, bo i po co. Coś mi tu za bardzo śmierdzi Limanovią...
I tak się tylko zastanawiam, kto skorzystał na takiej postawie sędziego? Hutnik? Pewnie tak, bo dopisał 3 punkty, ale nie jest w sytuacji, żeby musiał wspomagać się sędziami. Łysica raczej też nie, bo i po co. Coś mi tu za bardzo śmierdzi Limanovią...
Oczywiście
wyjazd nie byłby wyjazdem, gdyby pokazu swojej inteligencji nie dała
policja. Tym razem krakowska. Po meczu, mimo sporego deszczu kazali
zamknąć bramę i nas nie wypuszczać, dopóki do swojego autokaru
nie wsiądą, i nie odjadą kibice Stomilu, wspomagającego Hutnik.
Tamtym się widocznie nie spieszyło bo i niby dlaczego, a nas tak
trzymali i trzymali. W końcu wiara nie wytrzymała i wyszliśmy z
bramą. I dopiero wtedy ktoś poszedł po rozum do głowy i pozwolił
nam odjechać. Nie dało się od razu?
No
właśnie nie dało się. Okazuje się, że to normalna krakowska
profilaktyka. Podobno tydzień temu krakowska policja, przy jeszcze
większym deszczu nie wpuściła do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego
pielgrzymki radomskich rencistek, a to dlatego, że kazała czekać
aż Sanktuarium opuści kielecka pielgrzymka Przyjaciół Radia
Maryja. Przecież nie od dziś wiadomo, że Radom z Kielcami się nie
lubią, a takie starcie rencistek z obu miast mogło skończyć się
co najmniej odwróceniem biegu Wisły i nieodwracalnym zmianom w
strukturze wawelskich arrasów. Ot Kraków. Kiedyś Miasto Królów,
a dziś zaścianek zakompleksionych nożowników, sprzedajnych
gwizdaczy i głupawych policjantów.
Byłem, widziałem i podpisuję się obiema rękoma
OdpowiedzUsuńpewnie piłkarze postawili przeciwko sobie hehe :D takie cuda będą się zdarzały coraz częściej... A propos czy mozna za 1złotowkę wyciągnąc z kuponu 16 tysiaków?? zobaczcie ten kupon bukmacherski
OdpowiedzUsuń