Uff,
nareszcie, chciałoby się powiedzieć. Nie byłem na meczu z Dalinem
więc i nie oglądałem pierwszego zwycięstwa na Rejowie. Wczoraj
się zjawiłem i długo wydawało się, że chyba moja obecność
przeszkadza piłkarzom. Całe szczęście tylko tak się wydawało,
bo chociaż nie przyszło to łatwo, ale udało się i drugie
zwycięstwo z rzędu na Rejowie stało się faktem.
Nie wiem co
napisać o tym meczu. Bo ani nie był ładny, ani składny, ale mimo
wszystko wyszło na to, że był przynajmniej granaciarski. Bo czego
można oczekiwać od gry trzecioligowej drużyny? Jeśli nie można
oczekiwać super akcji, zagrań z pierwszej piłki, pięknych zwodów
i dryblingów, to trzeba oczekiwać walki, biegania do upadłego i
zwycięstwa. Koniec końcem wszystko to mieliśmy, ale przynajmniej u
mnie pozostaje lekki niedosyt.
Nie można
krytykować drużyny, która mimo wszystko zajmuje 4 miejsce w tabeli
ze stratą dwóch punktów do lidera. Nie można? Ale chyba jednak
trzeba. Fajna pozycja wyjściowa do ataku na wyższe miejsca, ale
wynikająca nie z naszej dobrej gry, a ogólnej mizerii tej ligi.
Taki Przebój potrafi u nas nie przegrać, a zostać gładko pokonanym przez słabiutki
Libiąż, z którym my nie mieliśmy najmniejszych problemów. Poprad wygrywa z nami by chwilę później przegrać z ostatnią w tabeli Szreniawą. My
jadąc do Andrychowa coś tam napomykamy o jakichś Moskałach, a
Wisła Sandomierz pakuje im trzy bramki i Moskała może straszyć
nazwiskiem co najwyżej w książce telefonicznej. A taki Połaniec
urywa punkty na wyjeździe nam i Łysicy, w międzyczasie przyjmując
9 bramek w Krakowie. Czyli co? Czyli stabilizacji u zawodników
trzecioligowych nie ma żadnej. I na to, my kibice, musimy się
przygotować.
Wczoraj
nieźle zaczęliśmy, no ale bez przesady. Ten strzał Imieli w
pierwszej minucie po ładnym minięciu kilku przeciwników, to nie
był żaden strzał tylko podanie do bramkarza, chwilę później
Ryniu ma całą bramkę odkrytą, ale oczywiście trafia w bramkarza.
I chwilę później przegrywamy. Chyba jeszcze nie pisałem, że
Chrzanu zagrał słaby mecz, wczoraj też nie było jakoś słabo,
ale mocno poniżej dotychczasowej normy, jak dla mnie najsłabszy
jego występ w dotychczasowej przygodzie z Granatem. Sprokurował
karnego, kilka nieudanych dryblingów, kilka strat, no i ten strzał
w słupek, który nie był żadnym strzałem tylko nieudolnym
dośrodkowaniem. I na koniec kartka, która eliminuje go z następnego
meczu. Ale słabszych od Damiana biegało wczoraj trochę za dużo i to już może dać do myślenia o poziomie spotkania tym, którzy nie byli.
Chwilę
później czerwona kartka dla bramkarza gości, jak najbardziej
słuszna, ale z ciekawą reakcją trenera Lubania. Mianowicie
zwymyślał on swojego bramkarza, a tak naprawdę, to chłop starał
się ratować sytuację po fatalnym kiksie swojego obrońcy, który w
całości odpowiada i za tę sytuację i za dalszy przebieg
spotkania. A kto po tym kiksie znalazł się sam na sam i próbował
lobować? Nie, nie żaden napastnik tylko lewy obrońca, Klaudiusz
Łatkowski, który wczoraj był jedną z jaśniejszych postaci w
naszej drużynie. Jakoś tak bardziej mu się chciało. Non stop się
podłączał do akcji, miał dwa ciekawe strzały, oba minimalnie
niecelne. Dobry mecz, ale to po prostu dobry zawodnik.
Przy
wyrównującej bramce różnicę zrobił Mateusz Fryc, który tak
pociągnął lewą stroną i tak dograł, że Radek Mikołajek musiał
tylko dostawić nogę.
Na drugą
połowę wyszliśmy do gry trzema obrońcami z nastawieniem mocno
ofensywnym. I na nastawieniu się skończyło. Bo zamiast grać
skrzydłami, to waliliśmy zawiesiny w pole karne, a nuż ktoś
dołoży głowę czy nogę i się uda. Ze zmianami trenera w 2/3 się
nie zgadzam zupełnie. Rabenda był tak bezproduktywny, że wolę,
żeby grał nasz Pisarek, w najgorszym wypadku wyszłoby na jedno. No
i na rozruszanie akcji wprowadzenie Michała Bały, wg mnie najmniej
mobilnego gracza w zespole. Na utrzymanie wyniku, wprowadzenie
uspokojenia w liniach obronnych jak najbardziej, ale na rozruszanie
ataków? No chyba, że chodziło o wygrywanie główek, ale co niby z
tego wynikało? Nie wiem w jakiej formie jest Kaczmarek, ale skoro
był dobry na wiosnę, to chyba i teraz nie zapomniał jak dogrywać
lewą nogą, a szybkością i umiejętnością dryblingu na pewno
przewyższa Michała. Ale trenera broni i końcowy wynik i ta zmiana
Krzyśka Rzeszowskiego. Krzysiek wcale nie wniósł nic odkrywczego
do gry, ale w końcówce był tam gdzie być powinien. 95 minuta,
główka i ta radość trybun. Jutro nikt nie będzie pamiętał o
stylu, ale zwycięstwo po walce do końca, cieszy serducho kibica,
jak żadne inne. Brawo Panowie !!!
Właściwie
to o sędziach miałem nie pisać. Na co stać Rzeszutka i jego
starachowicką gwardię przyboczną to wiemy od dawna. Szczególnie
dwaj liniowi to niezłe ogórasy. Najchętniej to by stali cały czas
z podniesioną chorągiewką. Spalony, spalony, spalony, a co, po co
biegać za akcją.
Tak sobie
oglądam wreszcie wieczorem dobrą piłkę, a tu taka akcja.
Normalnie miodzio, geniusz, ale w sumie to Modric i w sumie to Real.
Real Madrid 2-1 Deportivo La Coruna przez goalsarena2012-3
Real Madrid 2-1 Deportivo La Coruna przez goalsarena2012-3
I założę się z każdym,
że na bank taki Kustra pokazał by przy tej akcji spalonego. I
dlatego Kustry, Jagieły i inne Rzeszutki nie będą nigdy sędziować
Realowi tylko nam. Do zobaczenia w Małogoszczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz