Co by nie
mówić, przerwa zimowa w rozgrywkach jest stanowczo za długa.
Dlatego, żeby choć trochę ją skrócić, wybrałem się wczoraj do
Końskich na sparing z Neptunem. Zmokłem, zmarzłem, przeziębiłem
się, i tak sobie myślę, że... było warto. Zaczęło się...
Cieszy się
serce na widok takiego Granatu. Dwie jedenastki, sporo nowych twarzy,
każdy szczegół dopięty na ostatni guzik. Nic tu nie jest
przypadkiem. Rozgrzewka, podział na drużyny, rozbieganie, każdy
zna swoje obowiązki, każdy zna swoje miejsce, tutaj inne zespoły
mogą brać tylko przykład. Nie będę pisał o wyniku, choć
oczywiście zwycięstwo cieszy. Bardziej może o wrażeniach z meczu.
Wyczytałem
dzisiaj w echu, że trener Neptuna jest zadowolony z tego, że doszli
nas z 0:2 na 2:2. Można i tak, ale z czego tu być zadowolonym. W
pierwszej połowie, gdy grał u nas zdecydowanie mocniejszy skład,
Neptun może z raz podszedł pod nasze pole karne, a z Machym można
było spokojnie wypić po piwku, bo i tak nic ciekawego do roboty nie
miał. Bramkę strzelił Sławek Jedynak, który starał się za
dwóch, żeby coś działo się w przodzie. Jeśli jeszcze nie ma
podpisanego kontraktu z Granatem, to mówię jedno: podpisywać, bo
to jest gwarancja dodatkowego bojowego ducha w drużynie i bramek, bo
to typ napastnika, którego piłka po prostu szuka w polu karnym,
który z tego korzysta, a nie wali po słupkach czy trybunach.
Ciekawy też ten Damian Cheda, bardzo solidnie zagrał na prawej
obronie, co prawda budżet nie z gumy, a obrońców sporo, ale
jeszcze warto było by się mu przyjrzeć. Inni nowi w pierwszej
połowie jakoś mi umknęli ze swoją grą, znaczy się zniknęli w
tłumie. Ze znanych nam zawodników, solidnie na defensywnym
pomocniku Dawid Sala, czyścił wszystko co było do czyszczenia i
wreszcie wyglądało to tak jak powinno. Czyli odbiór i zagranie do
ofensywnego pomocnika, albo rozciągnięcie do boku, żadnego
zbędnego holowania. Michał Bała tez bardzo ofensywnie na lewej
stronie, a właśnie, jeśli chodzi o Chedę, to słabo się
podłączał do akcji, lewa strona o wiele żywsza była.
Po przerwie
trener wystawił całkiem inny skład, szybko strzeliliśmy na 2:0,
żeby jeszcze szybciej stracić dwie bramki, a trzeciej nie
straciliśmy tylko dlatego, że zawodnik gospodarzy w sytuacji sam na
sam strzelił prawie na aut. Jakoś ten drugi skład mało
skoncentrowany wyszedł do gry. Później poukładaliśmy wszystko i
strzeliliśmy zwycięską bramkę. Drugą i trzecią bramkę
strzelili nowi zawodnicy, Kidoń i Duda, ale to chyba jedyne z czego
ich zapamiętałem. Młodzi są, a młodzieżowców u nas raczej
niedobór więc powinni się przydać. Zwłaszcza, że Marcin Taler
za nieprzykładanie się do treningów zagrał wczoraj tylko dwie
minuty. Jak w sobotę zagra więcej, to znaczy, że zaczął się
przykładać. Da radę, papiery na granie ma, jeszcze tylko kwestia
poukładania wszystkiego w głowie. Kto z oglądanych w drugiej
połowie byłby wzmocnieniem? Bezsprzecznie Mateusz Mianowany.
Przeciwnik może słaby, ale wczoraj Mateusz zaprezentował się
naprawdę dobrze. Widział na boisku wszystko, rozprowadzał ataki,
takich zawodników potrzebujemy.
Cieszy
zwycięstwo, bo za Granatem jeździ się tylko z wiarą w zwycięstwo.
Pierwszy wyjazd w 2013 zaliczony w dwie osoby. Teraz może być już
tylko lepiej.
I mała
anegdotka. Mecz prowadziło dwóch sędziów, każdy odpowiadał za
swoja połowę i jednocześnie próbowali być w linii z ostatnimi
obrońcami, żeby łapać spalone. To nie mogło się udać, mylili
się przeokrutnie w obie strony, nieraz doprowadzając zawodników do
szewskiej pasji. W końcu jeden nasz zawodnik wdał się z jednym w
przepychankę słowną i kilka minut co rusz jakieś tam sobie
dokładali „uprzejmości”. W końcu sędzia podbiega do ławki i
mówi: panie trenerze, niech pan coś powie zawodnikowi z nr … , bo
chce się ze mną bić po zawodach.
Laptop ze
śmiechu prawie mi wypadł z rąk.
Nie ma, że
sparing. Akcja Limanovia została rozpoczęta i nie ma kurwa
przeproś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz