Piłkarska
wiosna dla nas tak jak późno się zaczęła, tak i szybko się
skończyła. Nie byliśmy faworytem do awansu, ale przecież kibic
zawsze wierzy. Niby nadal tracimy 3 punkty do Limanovii, ale ta ma
dwa mecze mniej, a co najważniejsze, i z tego trzeba sobie zdać
sprawę – są w tej lidze lepsze zespoły od naszego.
Nie
mam do nikogo pretensji o wczorajszą porażkę. Nie jest wstydem
przegrać z lepszym sportowo przeciwnikiem. Co prawda pierwsza połowa
była tragicznie słaba i przespana, ale w drugiej naprawdę
walczyliśmy, mieliśmy sytuacje do strzelenia goli. Raz po raz
słychać było pokrzykiwania Małego, Łaty, że jeszcze można
szybciej, jeszcze trzeba dokładnie, bardziej do przodu...
I
gdyby tylko wykorzystywać sytuacje strzeleckie...
Przed
meczem wszyscy patrzyli w stronę obsady bramki. Znowu stanął
Borgi... i wstydu nie przyniósł. Dobrze na przedpolu, kilka pewnych
chwytów, a przy obydwóch bramkach absolutnie nie miał nic do
powiedzenia.
Po
meczu usłyszałem, że Granat chyba zacznie się rozglądać w
trybie alarmowym za kolejnym bramkarzem. Ciekawe tylko, po co? Bo
jeśli, żeby ktoś doświadczony przyszedł i był zmiennikiem
Tomka, to ja to rozumiem. Ale jeśli ma ktoś przyjść i zabrać mu
miejsce w składzie tylko dlatego, że jest starszy i coś tam kiedyś
pograł, to nie tędy droga. Nie łudźmy się. Poważni bramkarze to
mają na dzień dzisiejszy swoje kluby i pewny plac. Jedyne, to może
przyjść ktoś mało poważny, albo zbliżający się do wieku
emerytalnego. Na dzień dzisiejszy Borgi powinien mieć pierwszy plac
w Granacie. Jeśli chcemy mieć dobrego zmiennika dla Machego, to ten
zmiennik musi grać wtedy, gdy pierwszy nie może. Niewiele pewnie
możemy ugrać w tym sezonie, za to możemy dać się ogrywać
chłopakowi ze Skarżyska, mającemu papiery na grę.
Tradycyjnie
szacun dla Małego. Wyszedł z kontuzją i rozegrał cały mecz.
Widać było, że mu zależy. A, że nie wszystko wychodziło. Taka
piłka.
Wszystkim
zależało, ale tak to w piłce bywa, że żeby zdobywać bramki, to
trzeba celnie na bramkę uderzać. A celnych strzałów w meczu
mieliśmy dokładnie dwa. Pierwszy Mateusza Fryca na początku,
prawie z zerowego kąta i w samej końcówce Przemka Ryńskiego.
Chyba ciut za mało jak na kandydata do awansu, w dodatku grającego
na własnym boisku, nie?
Tak
sobie pogrzebałem w statystykach, żeby zobaczyć kiedy w poważnym
meczu (Szreniawy nie liczę, bo ich ciężko nazwać było nawet
zespołem piłkarskim) bramkę zdobył nasz napastnik wychodzący w
pierwszym składzie. 16 września w 59. minucie meczu z Dalinem –
oczywiście Mateusz Fryc. Poważnie to wygląda?
Oczywiście
możemy dopatrywać się tutaj jakichś teorii spiskowych, jak
wczoraj pan Marek Gajda, że niby Poprad już od ponad miesiąca
trenował u siebie na płycie, a my dopiero tydzień. Aż strach
pomyśleć, od kiedy na prawdziwej murawie trenowała ostatnia w
tabeli (do wczoraj) Szreniawa, która na wiosnę zdobyła już 4
punkty i aż 7 bramek. Nie ma się co wygłupiać, przyczyn trzeba
szukać gdzie indziej.
Ilu
jeszcze trenerów, asystentów czy koordynatorów trzeba zatrudnić w
Granacie, żeby w końcu się kapnąć, że w systemie z jednym
napastnikiem gramy po prostu mizernie? No bo w pewnym momencie
mieliśmy nawet trzech i jakoś nikt na to nie wpadł.
Ja,
zupełnie za darmo służę pomocnym linkiem:
Warto
też odnotować powrót na rejowski stadion Sławka Jedynaka. Wszedł
na ostatnie 10 minut przy gromkich oklaskach z trybun. Tyle, że
minutę później dostaliśmy druga bramkę w plecy i było
pozamiatane.
Inna
sprawa, że skarżyskie trybuny też nie zdały egzaminu na pomoc
temu zespołowi. To to obserwowaliśmy wczoraj, to najkrócej rzecz
biorąc – żenada. Były darmowe bilety, a wyszło jak wyszło. Nie
wiem czy w tym sporym mieście nie chce się ruszyć dupy ze
dwudziestu osobom, czy tak naprawdę trudno dostać się na Rejów?
Nie ma atmosfery piłkarskiej w tym mieście. Pisałem o tym
wcześniej, powtórzę to i dzisiaj: po huj na II liga?
Można
liczyć na to, że przyjedzie ziomek z Southampton i ogarnie kilka
meczów, można liczyć na to, że przyjedzie drugi z Glasgow i
zasponsoruje oprawę. Można liczyć na to, że znajdzie się ktoś
kto zwoła kilku kumpli, weźmie samochód i pojedzie na wyjazd, żeby
ta drużyna czuła, że ktoś jeszcze na nich liczy. Można, ale jak
długo jeszcze? Bo cierpliwość kilku osób jest już na
wyczerpaniu, ale w sumie kogo to obchodzi?
Na
koniec jeszcze o błędach sędziowskich. Nie z tego meczu, ale
ogólnie, tych z ostatnich tygodni, z pierwszych stron gazet.
Oczywiście najwięcej było o tych z Wisła – Legia, ale przecież
było ich o wiele więcej. Karny dla Widzewa w meczu z Polonią po
żenującej symulce Stępińskiego, karne dla Legii i Ruchu w
rewanżowym półfinale PP czy bramka z metrowego spalonego dla
Polonii w derbach z Legią. Jarzębak w meczu Wisły z Legią pomylił
się nie dlatego, że wszyscy pchają Legię na mistrza, tylko
dlatego, że jest słaby. Zobaczcie jak słaby jest lider naszej
ekstraklasy. Z Legią może przełamać się każdy. Daniel Sikorski
z Wisły, który bramki nie strzelił wcześniej chyba ze 2 lata.
Wczoraj Pogoń, która bramki z gry na wiosnę jeszcze nie zdobyła.
Oczywiście przyjeżdża na Legię i strzela, a na dodatek robi to
chyba z pięćdziesięcioletni Ława.
Mamy
hujową ekstraklasę, hujowych kopaczy, hujową reprezentację, więc
litości, dlaczego naraz wszyscy wymagamy, że powinniśmy mieć
dobrych sędziów? Tak się nie da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz