Wiele
wydarzyło się w ostatnich tygodniach, ale jakoś nie było okazji,
żeby coś napisać. Nie znaczy to, że przestałem się Granatem czy
blogiem interesować. Po prostu więcej pracy i obowiązków, ale i
dla Granatu trzeba czasem chwilkę wygospodarować.
Ale zacznę
może od reprezentacji. Balonik przed dwoma ostatnimi meczami
napompowany był ponad granicę możliwości i po prostu musiał
boleśnie, już nawet nie pęknąć, ale zwyczajnie pierdolnąć.
Jeśli ktoś nie umie strzelić Mołdawii czy Czarnogórze, to niby w
jaki sposób ma strzelić Ukrainie, bo gol czy wygrana na Wembley to
w ogóle jakaś abstrakcja. Wygrać nie udało się gdy byliśmy w
ścisłej światowej czołówce więc siłą rzeczy te 2:0 w dupę
teraz, to prawie, że sukces.
Wszyscy
mówili o błędzie Wojtkowiaka. Był, ale niby jakie miał
znaczenie? Bo co, 0:0 dawało nam awans? Nie ma kto strzelać i to
trzeba powiedzieć głośno. Kiedyś już pisałem, powtórzę
jeszcze raz. Nie ma znaczenia, że raz w życiu uda ci się strzelić
trzy Realowi. Takich graczy było dziesiątki. Dobrym zawodnikiem
jesteś wtedy gdy cechuje cię powtarzalność. W tym względzie
powtarzalny jest Ronaldo, Messi, Rooney. A Lewandowski to co najwyżej
klasa w Bundeslidze. Wszędzie indziej po prostu jeden z wielu.
Dlatego na
Ukrainę Fornalik powinien szukać nie pięciu Lewandowskich, ale
jednego Wiśniowieckiego. Najlepiej Jeremiego.
O Anglii nie
ma co pisać. Jeśli ktoś miał nadzieję, że jacyś przeciętniacy
są w stanie zatrzymać Rooneya, Gerrarda i spółkę, to po prostu
nie zna się na piłce. I tyle.
Czasami
zastanawiam się ile debilnych teorii są w stanie wcisnąć
czytelnikom ludzie prowadzący różnego rodzaju strony piłkarskie.
Wydawało by się, że jeśli ktoś decyduje się na prowadzenie
strony, która w nazwie ma „futbol”, to powinien choć trochę o
piłce wiedzieć. Tymczasem na stronie kielckifutbol przeczytałem
taką ciekawostkę dotyczącą Granatu i w ogóle napastników:
„Z tymi
środkowymi jest problem, a może też mają inną rolę do
spełnienia, niż wymagało się kiedyś. Każdy napastnik powinien u
Pietrzykowskiego atakować pressingiem obrońców, odbierać im
piłkę. Bo wysoki pressing to jedna z podstawowych zasad tego
Granatu.”
Nie
wiem, czy to fantazja autora, czy nasz trener mu taką myśl gdzieś
tam podsunął, ale większej bzdury dawno nie czytałem. Bo niby co?
Że jak napastnik zagra pressingiem, odbierze dziesięć razy obrońcy
piłkę, dziesięć razy pobiegnie na sam na sam z bramkarzem i
dziesięć razy spierdoli, to jest już dobry czy raczej słaby?
Napastnika rozlicza się ze strzelonych bramek i to się nigdy nie
zmieni. Taki Benzema nie sprawdza się w Realu, nie dlatego, że nie
pracuje na boisku i nic nie daje drużynie. On po prostu nie strzela
bramek i tam jakoś wszyscy to widzą, u nas wymyśla się, że
napastnik jest teraz od czegoś innego.
Co
w Granacie? Ano huśtawka. Mecz z Dalinem będzie przeze mnie
zapamiętany tylko dlatego, że pierwszy raz była z meczu Granatu
przeprowadzana transmisja video do internetu, co nawet miałem
przyjemność komentować. Przegrana 1:2 chwały nam nie przynosi, a
najlepiej podsumował ten mecz jeden trener, z którym rozmawiałem
kilka dni po meczu. Otóż powiedział, że odkąd niskie ligi można
obstawiać u buka, to on jest świadkiem co tydzień niesamowitych
wyników i wcale go to nie dziwi, bo u buka grają prawie wszyscy.
Nie to, żebym o coś podejrzewał zawodników, ale rozmowa dała mi
dużo do myślenia. Bo niby któż jest w stanie zweryfikować zawody
w czwartej klasie rozgrywkowej, a jeśli do tego dodać, że w
niektórych klubach albo płacą mało albo w ogóle, to zawodnikom
różne myśli mogą po głowie chodzić. U nas raczej płacą więc
nie rozwijam tematu. Przegrana może przytrafić się nawet w
najmniej spodziewanym momencie.
Później
były dwie wygrane, na wyjeździe z Wisłą Sandomierz i u siebie z
Przebojem, a wczoraj zremisowaliśmy na Hutniku. Nie najgorzej, ale
mnie martwi fakt, że bardzo dużo bramek tracimy w ostatnich
dziesięciu minutach meczu. Nieraz bez konsekwencji, jak w
Sandomierzu, a nieraz ma to ogromne przełożenie na zdobycz
punktową, a było tak w Zakopanem, Oświęcimiu i Krakowie. Zespół,
który gra o najwyższe lokaty nie może tracić tylu bramek w
końcówce. Gdyby nie dekoncentracja, byłby remis z Porońcem, a
zwycięstwa z Sołą i Hutnikiem. Pięć punktów więcej i oczywista
sytuacja w tabeli.
Po
meczu z Przebojem byłem świadkiem ciekawej rozmowy. Stałem sobie z
tyłu budynku klubowego z jednym człowiekiem, obydwoje byliśmy
schowani za samochodem. Do samochodu obok podszedł gość coś w
moim wieku, może ciut starszy, wyjął telefon i zaczął rozmawiać.
I zrobiło się ciekawie, a rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
„No
cześć, rozmawiałem z obydwoma. I Łata i Radek są na tak, ale pod
warunkiem, że dostaną tyle samo co w Granacie. Nawet im to na rękę,
bo im dojazdy odpadną. No, zobaczymy jak się sprawy rozwiną, na
razie.”
Nie
wiem skąd był ten człowiek, ale skoro mają odpaść dojazdy, to
podejrzewam, że z KSZO. Z tego co wiem, to obydwaj mają kontrakty
do czerwca, więc jakie sprawy i jak mają się potoczyć na tę
chwilę pozostaje tajemnicą. Ale rozmowy z innym klubem, w trakcie
sezonu, pomiędzy ważnymi meczami? Jeśli tak naprawdę jest, to
sytuacja jest mocno dwuznaczna i mało elegancka.
O
zwycięstwie w pucharze nie będzie zbyt dużo, bo wygrana z drużyną
z A-klasy jest obowiązkiem. Czekamy na poważniejszego przeciwnika,
jak wynika z sondy najbardziej oczekiwane są rezerwy Orlicza czyli
de facto pierwszy zespół.
To
na tyle, bo jeszcze się leczę po weselu Brata. Kibice też tam byli
i było mocno Granaciarsko. Niedługo wrzucę zdjęcia i filmik.
A
wykorzystując łamy bloga jeszcze raz dla Brata i Bratowej:
Wszystkiego
Naj, Naj, Najlepszego!
Do
następnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz