Kibice
odwiedzający jesienią stadion na Rejowie nie mają chyba powodów
do narzekania. A gdyby nie fatalna gra i porażka z Dalinem, to można
by napisać, że u siebie była to runda idealna. Wczoraj, w sennej i
prawie zimowej atmosferze pokonaliśmy Wierną 2:0 i na przerwę
pomiędzy rundami udajemy się jako vice lider ze zdobytymi 36
punktami.
Czy
mogło być więcej? I tak i nie. Wg mnie więcej mogliśmy ugrać w
dwóch meczach. U siebie z Dalinem powinno być zwycięstwo i w
Zakopanem spokojnie remis. Dawało by to cztery punkty więcej i
pozycję lidera. Oczywiście mogło, a nawet powinno być zwycięstwo
w Oświęcimiu, ale też wcale nie było powiedziane, że trzy punkty
przywieziemy z takiego Tarnowa. Tak jak napisałem wcześniej, 40
punktów to byłoby maksimum co ta drużyna mogła osiągnąć, a 36
to jest wynik mocno przyzwoity i dający spokój wiosną.
Suma
szczęść i nieszczęść w ostatnich minutach niektórych meczów
wyszła chyba na zero. Sporo straciliśmy, bo i punkcik w Zakopanem,
a po dwa na Sole i Hutniku, ale też trzeba zapisać po stronie
zdobyczy punkty za wygrane w ostatnich minutach czyli mecze z
rezerwami Korony i Wisły, a także ten wczorajszy. Meczu z Bochnią
nie biorę pod uwagę, bo i tak w końcu wygraliśmy walkowerem. Z
perspektywy czasu śmieszy mnie tylko postawa trenera Bochni, który
wokół pouczał, od czego jest klub – gospodarz, od czego sędzia,
a od czego związek, a sam bidny zapomniał od czego jest w swoim
klubie i nawet nie wiedział, kto jest uprawniony do gry, a kto nie.
Co
można powiedzieć o wczorajszym meczu? Ano to, że skończył się
jak powinien czyli naszym zwycięstwem. Natomiast z przebiegu gry
powinniśmy przegrać i to nawet wysoko. Gość z Wiernej, który nie
trafił do pustej bramki z pół metra powinien automatycznie kupić
dwa hektary ziemi pod Małogoszczą i przerzucić się na rolnictwo.
Przynajmniej będzie z tego jakiś pożytek, bo piłkarz z niego jest
żaden.
Co
do naszej postawy, to oczywiście można narzekać na wykartkowania,
kontuzje, ale akurat te rzeczy nie mają chyba wpływu na myślenie
podczas gry.
Na
lewej zagrał Chrzanu i zagrał poprawnie. Jak zawsze włączał się
do ofensywy, dostawał dużo piłek do boku, tylko zawsze kończyło
się tak samo. Albo strata, bo za długo szukał prawej nogi albo
nieudane dośrodkowanie lewą. Czyli bez sensu.
Za
to będący po drugiej stronie Piotrek Duda skupił się wyłącznie
na defensywie i postanowił nie podłączać się pod akcje w ogóle.
Dlatego nasze prawe skrzydło było takim samym zagrożeniem dla
Wiernej, jak dla nas ów niedoszły rolnik, o którym było kilka
linijek wyżej.
Pierwszy
rajd Piotrka odnotowałem w 70. minucie i od razu zapachniało golem
dla Granatu, a już na pewno akcja ta rozgrzała trochę tę garstkę
przemarzniętych kibiców. Naprawdę nie dało się tak więcej?
Ta
runda nie będzie udana dla Mateusza Fryca. Jedna bramka w lidze przy
stosunkowo dużej ilości minut spędzonych na boisku to ewidentna
porażka. Jest to jedna bramka więcej niż ma np. Machy czy Borgi,
którzy grają w zupełnie innej części boiska, czy nawet jedna
więcej niż mam ja, chociaż nie zagrałem ani minuty. Być może
właśnie tych kilku bramek więcej zabrakło, aby zdobyć te
wspomniane 40 punktów, ale akurat ta teoria jest troszeczkę
naciągana. Bo z drugiej strony ja stawiam Mateusza w gronie tych
zawodników, którzy na boisku naprawdę robią dużą różnicę i
dają najwięcej drużynie zarówno w przodzie jak i w tyłach przy
stałych fragmentach. Mateusz ma jeden problem. Jest jednocześnie
dobrym graczem i nieskutecznym napastnikiem. Tyle tylko, że przy
naszej sile w przodzie jest to mankament indywidualny z nikłym
przełożeniem na ogólne wyniki drużyny.
Mógłbym
też napisać ze dwadzieścia zdań, jakim to motorem napędowym dla
naszego zespołu był Marcin Kołodziejczyk, ale to po co. Wystarczą
dwa zdania. Pierwsze o tym, że wczoraj jak nie szło, to sam w końcu
zawędrował na prawą stronę i walnął taką asystę, że tak
naprawdę to on strzelił tą bramkę, bo co do centymetra
przycelował w głowę Maliny i wpadło. Drugie zdanie jest takie, że
jak będzie z nami na wiosnę, a szanse na to oceniam gdzieś pół
na pół, to mamy predyspozycje do nawiązania walki o najwyższą
lokatę.
Bo
przy obecnej sytuacji kadrowej, o końcowym wyniku Granatu będą
decydować indywidualności. Nie możemy równać się do Łysicy
jeśli chodzi o długą i wyrównaną ławkę rezerwowych. Jak słaby
jest Granat gdy wypadnie kilku podstawowych graczy mogliśmy zauważyć
wczoraj. Przez większość część meczu nie było ani ładu ani
składu i na koniec zadecydowały właśnie indywidualne umiejętności
Małego, Maliny i Rynia.
Ja
się akurat z tych indywidualnych umiejętności cieszę, bo sam
dobrze pamiętam, że jak zaczynałem chodzić na Granat to przecież
nie we wszystkich meczach wszystko wychodziło. I wtedy Bogdan Kobus
już nawet nie wywracał się w polu karnym tylko na dwudziestym
metrze gdzie było łatwiej o gwizdek sędziego, do piłki podchodził
Paweł Wawrzyńczak, pyk, brameczka i następne ogórki były do
odhaczenia. Jak ktoś to pamięta to analogia z Małym nasuwa się
sama przez się.
Właściwie
to cieszę się podwójnie, bo w mojej przygodzie z Granatem dane mi
było widzieć speców od rzutów wolnych, których bramek nie
powstydziła by się żadna stacja telewizyjna.
W
kolejności gry: Andrzej Korzeniowski, Paweł Wawrzyńczak i teraz
Marcin Kołodziejczyk. Ale akurat tego nie można się nauczyć na
treningach. Owszem można to szlifować, ale z tym trzeba się po
prostu urodzić.
Dlatego
jakby w piłce nożnej były możliwe zmiany hokejowe, to pewnie do
dnia dzisiejszego w Legii grałby Leszek Pisz i wchodził tylko do
wykonywania rzutów wolnych. I byłoby to z lepszym skutkiem dla
drużyny, bo Łukasik, Furman czy Brzyski przez całą przygodę z
piłką nie strzelą tylu bramek ze stałych fragmentów, co Pisz w
jednym sezonie.
Inna
sprawa, którą pewnie poruszam po raz enty, to sprawa wychowanków.
Naprawdę, serce się wczoraj krajało, gdy przy tylu nieobecnościach
i chyba tylko pięciu zawodnikach rezerwowych, nie znalazło się
miejsce dla żadnego piłkarza ze Skarżyska, chociażby na ławce.
Borgi wczoraj bronił nie tylko bramki, ale i honoru miasta, pytanie:
dlaczego tylko on?
Przecież
jeśli nawet nie było w ostatnich latach jakichś super wirtuozów
wśród naszej młodzieży, to przecież zawsze jacyś solidni
chłopacy, chociażby na ławkę byli. Krzysiek Mróz, Dawid Białek,
Daniel Pisarek, Piotrek Sobański i jeszcze pewnie kilku. Jeden
odchodził, drugi wskakiwał, rocznik po roczniku gdzieś tam przy
pierwszym zespole funkcjonowali. I przecież nie ma takiej
możliwości, że naraz nie ma w całym mieście Skarżysku chociaż
dwóch chłopaków z roczników 94-95-96, którzy by byli gotowi
wskoczyć na ławkę zespołu z czwartego poziomu ligowego w Polsce.
Podczas gdy na czwartym poziomie są zespoły opierające się na
wychowankach, u nas jest jeden i to też nie zawsze. Nie chcę tutaj
używać dosadniejszych stwierdzeń, ale dla mnie, człowieka
wychowanego w tym mieście jest to przykre i ja bym chciał wiedzieć,
kto i na jakim etapie popełnił w klubie takie niedopatrzenie, że
jest jak jest, a właściwie to nie ma nic. W mieście gdzie są trzy
ligi amatorskie, gdzie gra mnóstwo młodych chłopaków, żaden nie
jest zainteresowany trenowaniem i grą w Granacie? Jeśli tak nawet
jest, to trzeba zadać pytanie: dlaczego? Tylko kurwa, ciekawe komu
je zadać.
No,
ale jak pokazała telewizja internetowa, wszystko jest cacy. Wychodzi
taki jeden przed kamerę i dumnie mówi, że tylko raz do tej pory
przegraliśmy. O wychowankach, pracy z młodzieżą, marketingu i
kierowaniu klubem nawet się nie zająknie, no bo przecież nie było
pytania. A tak naprawdę to już dawno w tym klubie nie powinien
pracować, nie mówiąc już o jeżdżeniu z drużyną na wyjazdy, bo
nawet zachować się nie potrafi, co pokazał dobitnie na bodajże
ostatnim wyjeździe w zeszłym sezonie. Ale klub Granat rządzi się
swoimi prawami czyli pracować w nim może nawet byle kto, byle
cokolwiek robił i byle udawał, że mu zależy i się na czymkolwiek
zna.
To,
że gdzieś tam jest aktualnie całkiem dobra praca z rocznikami od
2000 wzwyż nie ma żadnego przełożenia na pierwszą drużynę i
wcale nie jest powiedziane, że w przyszłości będzie miało, bo co
rusz się słyszy, że jak będą potrzebne cięcia to zacznie się
od grup młodzieżowych.
Ciężka
sytuacja finansowa miasta z pewnością odbije się na przyszłości
Granatu. Ciekawe tylko, czy miasto da jakieś okrojone fundusze na
działalność klubu i da się to wszystko jakoś połatać, czy nie
da nic i będzie trzeba ciąć z grubej rury. Naprawdę trudno byłoby
się z tym pogodzić, zwłaszcza, że jest drużyna i jest szansa
walki o najwyższy cel w tej lidze.
Cieszy
postawa tej grupki kibiców, którzy non stop pokazują swoje
zaangażowanie. Akcja na hali kozacka, podobno odbiła się echem na
mieście. Od razu przypomniała mi się ta sprzed kilku lat, którą
robiłem w tym samym miejscu z R. Transparent na meczu też ze
słusznym żądaniem, niech nikt nie zapomina, że Granat to nie jest
Rejów tylko przede wszystkim Skarżysko.
Ciężko
to przyznać, ale niestety wszystkie te akcje są spóźnione o kilka
lat. Warto walczyć o szczytny cel, ale też nie ma się co łudzić.
Miasto jest w takiej sytuacji, że priorytetem jest utrzymanie szkół,
przedszkoli, a w pierwszej kolejności własnych stołków. Jeśli
będą zagrożone miejsca pracy, będzie po raz kolejny zagrożona
terminowość wypłat dla sfery budżetowej, to nikt nie będzie się
przejmował kilko nastoma ludźmi mającymi za zadanie wkopać piłkę
pomiędzy dwa słupki i kilku dziesięcioma, którym chce się to
oglądać. Smutne, ale prawdziwe.
Na
koniec chciałbym naprawdę podziękować całej drużynie, sztabowi
trenerskiemu za zajebisty wynik, za to, że w ani jednym momencie tej
jesieni nie musieliśmy, jako kibice wstydzić się za grę, za jakiś
brak zaangażowania czy za jakąś wysoką porażkę. Widać, że
chce wam się grać w Granacie i dla Granatu. Naprawdę to zajebiste
uczucie gdy jako kibic Granatu jedzie się za swoją drużyną na
Unię Tarnów czy Hutnik Kraków w roli faworyta. Oby w najbliższych
miesiącach wszystko potoczyło się w sposób, który umożliwił by
Wam podjęcie walki o wygranie tej ligi. Bo na grę o najwyższe cele
po prostu zasłużyliście.
Przed
nami, o ile aura pozwoli, jeszcze mecz pucharowy w Morawicy.
Oczywiście o innym wyniku, jak zwycięstwo nie może być nowy. A
potem przerwa zimowa, ale będziemy pilnie śledzić, co się w
Granacie będzie działo. A, że będzie się działo, to rzecz
pewna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz