Miało
być podsumowanie rundy, kilka słów o dzisiejszym meczu, plany na
przyszłość czyli walka o zwycięstwo lidze i kolejne baraże, ale
idąc na pomeczową konferencję prasową z kolegami, chyba żaden, a
nawet na pewno żaden z nas nie spodziewał się usłyszeć tego, co
usłyszał.
Zwycięstwo
1:0, 37 punktów na koncie i trzecie miejsce w tabeli. Bilans, który
mógłby być lepszy, ale i którego nie możemy się wstydzić.
Granat walczy i nawet gdy ma słabszy dzień, potrafi wygrywać. Rok
temu mieliśmy na koniec rundy 36 punktów, a na wiosnę ligę
wygraliśmy w cuglach. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby za kilka
miesięcy to powtórzyć. I choć Granat rzadko w ostatnich latach
schodził z boiska pokonany, to okazało się, że przegrał ze
zwykłą i prymitywną niechęcią ludzi, którym od zawsze był solą
w oku.
Leszek
Wojteczek czyli Wtórpol ogłosił, że przestaje być sponsorem
klubu. Nie jakoś tam w części tylko definitywnie. Od 1 stycznia
Granat od Wtórpolu nie dostanie ani złotówki. A tylko w 2014 roku
dostał tych złotówek 600 tysięcy.
Niedługo
minie 5 lat, jak przyszedł Irek i przekonał Leszka Wojteczka, że
tutaj może być silny klub grający dobrą piłkę i to nie na
czwartoligowym poziomie, który trzeba było ratować, ale w
trzeciej, międzywojewódzkiej lidze.
Z
roku na rok był progres wyników, zaczęło powoli przybywać ludzi,
dla których niedzielny wypad na Rejów to był mecz Granatu, a nie
kąpiel w zalewie.
Naprawdę
z tego Granatu można było być dumnym. Do historii przejdą dwa
wyjazdowe zwycięstwa w Limanowej, dwa w Tarnowie, w tym pamiętne
3:2, gdy Mały wykorzystał dwa karne bodajże w przeciągu dwóch
minut. Fajnie się jeździło na wyjazdy, zwłaszcza, że na
większość jeździło się jak po swoje.
Niestety,
jak to mawiał Napoleon, do prowadzenia wojny potrzebne są trzy
rzeczy: pieniądze, pieniądze i pieniądze.
Niestety,
bo początki nie zapowiadały takiego końca. Wtórpol łożył na
drużynę spore pieniądze, ale nie należy zapominać, że i miasto
sporo dokładało. Mieliśmy dotację na drużynę, mieliśmy
stypendia, nawet logiczna wtedy wydawała się kwota, którą trzeba
było płacić za stadion.
Niestety,
nieudolna miejska władza większość swoich zachcianek robiła na
kredyt. A te mają to do siebie, że kiedyś trzeba je spłacać,
albo bank powie kiedyś: sprawdzam. Do tego doszło reaktywowanie
siatkówki, jako kolejnej zachcianki lokalnej władzy, plany na I
ligę i Granat nie tylko przestał być potrzebny, ale i stał się
kulą u nogi. Nie chcę tu tworzyć sztucznych podziałów na
zwolenników STS-u i Granatu, bo mądry kibic wie, że jakby była
mądra władza, to takie miasto jak nasze, stać i na piłkę nożną
i na siatkówkę, na wysokim poziomie.
Najpierw
zniknęły stypendia, później obcinali dotację roczną, a później
ktoś sobie chciał ze Wtórpolu zrobić lokalną dojną krowę i był
nawet pomysł, żeby płacić jakieś horrendalne sumy na wynajem
stadionu. Kibice może nie do końca orientowali się w tych
przepychankach, ale nawet laicy dostrzegali, że nie można zbyt
długo funkcjonować w takich warunkach na wysokim, sportowym
poziomie.
A
poziom był. Naprawdę z dumą się oglądało, jak drużyny
przyjeżdżały i parkowały autobus w szesnastce. Miło, bo było
widać, że nas się boją. Miło było, jak Malina w ostatniej
minucie pakował Koronie taką bramę, że mnie prawie inni kibice
stratowali ze szczęścia. Miło było patrzyć jak Mały ładuje sto
czterdziestą dziewiątą bramkę kolejnym ogórkom, a każda była
ładniejsza od poprzedniej. Miło, bo mieliśmy i swojego Benzemę i
Pirlo, a ostatnio nawet Buffona. Miło, bo każdy z zawodników za
kadencji Irka coś z siebie dał, praktycznie nie zdarzyło się,
żeby trafili tu jakieś olewusy.
Miło
było... i nie wierzę, że to ot tak się skończyło. Nie wierzę,
bo Leszek Wojteczek to jest gość od maratonów. Ja wierzę, że
stawia sobie w życiu cele długodystansowe. A Granat jest w tej
chwili gdzieś w połowie tego dystansu. W tej chwili postawił
sprawę jasno: rzucacie mi same kłody pod nogi, to może pobawcie
się sami.
A
nam kibicom dał przekaz: nie pozwólcie, żeby ci ludzie dalej
bawili się tymi skarżyskimi klockami i układali je tak, żeby im
było jak najwygodniej, a wam byle jak albo wcale.
Usłyszeliśmy
konkretny przekaz, który dla mnie był oczywisty od dawna.
Niedziela,
16 listopada, wybory, Przyszłość i Rozwój. Konrad Kronig. Konrad,
ale i ludzie, których sobie dobrał.
Na
zaproszenie był na meczu z Koroną, był i dzisiaj. Chcieliśmy mu
pokazać, że na Granacie też jest cząstka przyszłości tego
miasta. Ktoś powie, że to lans. A ja powiem: gówno prawda, bo swój
mocny kapitał polityczny zebrał nie bywając na Granacie, a teraz
chcąc zostać prezydentem, chce być prezydentem wszystkich
skarżyszczan. Nie obiecuje, że w rok będziemy mieli stadion,
krzesełka, sto tuneli i tysiąc lodowisk. Ale jest gwarantem, że
jeśli będzie jakiś projekt, z którego będzie można wyrwać dla
Granatu złotówkę, to on wyrwie złoty pięćdziesiąt. Dlatego, ze
chociażby taki projekt umie napisać i go w odpowiednim miejscu
złożyć.
Reakcja
Wtórpolu jest mocna, ale i my, kibice musimy się dzisiaj zjednoczyć
i być mocni. Dość obiecanek, dość wyborczych kiełbas.
Bo
można zrozumieć kryzys, ale dlaczego kibice Granatu mają cierpieć,
bo komuś zachciało się lodowiska, a komuś tam fontanny.
Broń
nas Panie Boże przed obecną władzą, broń nas przed komuchami i
platformersami i broń nas przed partyjną obłudą, która już
niejednego dobrego człowieka zmieliła i wypluła do rynsztoka.
Dajmy
szansę Konradowi, ale dajmy ją i Granatowi. A ja wam daję słowo,
że Leszek Wojteczek nie ma zamiaru być dojną krową, ale i nie ma
zamiaru wycofywać się w połowie drogi. Jeśli potrafi przebiec
maraton poniżej trzech godzin, to i potrafi nas wprowadzić do II
ligi. Ale potrzebuje do tego poważnych współpartnerów.
Wbijcie
to sobie dzisiaj do głowy i wbijajcie to swoim znajomym i rodzinom.
Bo po dzisiejszej wiadomości, gorzej już być nie może, a może
być tylko lepiej. Wierzę w Was, Granaciarze, tak jak nawet w
najgorszych czasach chodziłem na Granat i wierzyłem, że kiedyś
będzie lepiej. I jest, i wierzę, że jeszcze długo, długo
będzie...
Kto z Granatem walczy, od Granatu ginie. Szesnastego idziemy po was...
z
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz