Zastanawialiście
się kiedyś, co kierowało ludźmi, którzy zmieniali nazewnictwo
lig? Druga stała się pierwszą, czwarta trzecią, a nazwą
ekstraklasa chciano chyba tylko zadrwić z kibiców. Patrząc na
nasze ostatnie trzy mecze i na to, co wyprawiają inne zespoły,
trzeba powiedzieć sobie jasno. Nasza liga to co najwyżej IV poziom
totalnej amatorki.
I
wcale nie mam tu na myśli naszych trzech kolejnych porażek.
Szczerze? Mam to w dupie. Jest jak jest, na lepiej się nie
zapowiada, ale nie jest to moment, żeby patrzeć na wyniki. Raczej
trzeba korzystać z faktu, że jeszcze tych kilka wyjazdów na tym
szczeblu nam zostało. Kolejnym celem był Poronin, a właściwie
Nowy Targ, ale o tym za chwilę.
O
co mi chodzi? Po kolei.
Wyczytałem,
że Poroniec jest bardzo poszkodowany jesiennym wynikiem z Rejowa.
Prawie wygrali, ale sędzia nie pozwolił. I że będą podwójnie
zmobilizowani na mecz z nami.
Podwójnie
zmobilizowani... Ciekawe na ile zmobilizowani byli w Radoszycach?
A
prawda jest taka, że jedyną mobilizacją, na którą stać tę
grupkę pozorantów, jest ta przy kasie w Poroninie, w dniu wypłaty.
Ja
nawet bałbym się wysłać im karty mobilizacyjnej w razie czego, bo
żaden z nich nie trafił by nawet w końską dupę mandoliną, a to,
że jeden raz nas ukłuli, świadczy tylko o tym, że zawsze znajdzie
się jeden wyjątek, ale to tylko taki potwierdzający regułę.
My
właściwie wcale się nie mobilizowaliśmy, tylko kilka telefonów w
sobotę, siedem osób, samochód i jazda.
„Wracamy
na Tatrzańską”, „Niepokonani od trzech lat na własnym
stadionie”, to tylko niektóre ze sloganów, którymi raczyła nas
oficjalna strona Porońca.
Tak
wrócili, że tylko człowiek musiał się nadenerwować, jeszcze z
rana wyjechaliśmy do Poronina, w połowie drogi dostaliśmy
informację, że jeszcze nie wiadomo gdzie jest mecz, w końcu
okazało się, że jednak w Nowym Targu i to na sztucznej
nawierzchni. Ciekawe tylko co by było, gdyby okazało się, że np.
sześciu naszych piłkarzy ma tylko buty z wkrętami i tak naprawdę
ich występ byłby przez to wykluczony? Ja z takimi amatorami też
postąpiłbym po amatorsku i pojechał sobie prosto na Tatrzańską.
Chuj mnie by bolały ich tłumaczenia. Albo ma się klub albo się w
klub bawi. Zmiana miejsca rozegrania meczu na sześć godzin przed
rozpoczęciem to jest tak totalna amatorka, że szkoda pisać.
Być
niepokonanym od trzech lat na własnym stadionie, zwłaszcza jak się
na nim nie gra, to też żaden wyczyn. Granat np. jest niepokonany na
stadionie Ruchu od 22 maja 2003 roku. Robi kurwa wrażenie, prawda?
Zmieniamy
plany, odbijamy w miasto Nowy Targ i szukamy stadionu. Jest, nawet
ładny, ale nie sprawia wrażenia, żeby dzisiaj miał tu ktoś grać.
Przyjeżdża nasza drużyna, wchodzą do budynku klubowego, a obiekt
nadal zamknięty na cztery spusty. Idziemy pod budynek i pytamy o
wejście. Jakiś chłop wzruszając ramionami pokazuje na drzwi.
Wchodzimy i przez murawę kierujemy się na trybuny. Po kilku
minutach leci dwóch z ochrony i drze się, że wtargnęliśmy na
stadion! My? Niby jak, tamtędy weszliśmy, pokazujemy na budynek
klubowy. Tak, ale to nie jest mecz, to jest impreza prywatna, a poza
tym „Skarżysko nie wchodzi”. Kurwa, już to gdzieś wiosną
słyszałem – pomyślałem. Chłop tak się zaczął mądrować i
nas ogólnie wkurwiać, że jeden z nas kazał mu wypierdalać. Na co
ten złapał telefon i drze się, że dzwoni kurwa po radiowóz. Jego
pech, że miał dotykowy, a łapy tak mu się trzęsły ze strachu,
że jebany nie mógł trafić w odpowiednie cyfry chyba. Po chwili
przekazał sprawę kumplowi, który przezornie odsunął się na
kilka metrów. Waldek, ty zadzwoń, bo mi chyba bateria padła.
Przyznaj, że ci się darmowe minuty na psy skończyły – dodałem
szyderczo. Coś tam się zaczął jąkać, ale już go nie
słuchaliśmy. Nie ma co przepychać się z debilami, a widok zza
płotu był nawet lepszy niż z trybuny. Humory nas nie opuszczały,
pieniądze, których nie zdołaliśmy wydać na bilety poszły do
czapki, a po wysupłaniu dodatkowych kilku złotych, okazało się,
że starczyło na siódemkę łyskacza i połówkę brandy. Szlachta
się bawi :-)
Gdzieś
w dwudziestej minucie biegają za nami, że jednak możemy wejść
tylko musimy kupić bilety. Zaraz, zaraz, nie bądź taki w dupę
uprzejmy, minęła prawie połowa meczu, zgadza się? No taaaaaaak,
wyjąkał. To kupimy kurwa dwa! Jak dwa, jak was jest sześciu?
Dobra, wypierdalaj, usłyszał drugi raz w ciągu kilkudziesięciu
minut. Przyzwyczailiśmy się już do widoku zza płotu.
Oczywiście,
i był to jedyny przebłysk profesjonalizmu w tej amatorszczyźnie,
wszystko to odbyło się pod czujnym okiem naszego człowieka z
zarządu, odpowiedzialnego za kontakty z kibicami. On to zdążył
nas poinformować, że będzie to impreza zamknięta dla kibiców
gości, on już rok wcześniej wiedział, że sześć godzin przed
meczem zostanie on przeniesiony w inne miejsce i to on pomógł
znaleźć nam się na trybunach, jak to zupełnie po ludzku nam się
należało. Brawo kurwa! Chce się jeździć!
Mecz
jak mecz, w czapę, ale humor nikogo nie opuszczał. Kilka razy
zaznaczyliśmy skąd jesteśmy i nikt nie żałował, świetnego w
sumie wypadu. Szkoda tylko, że są ludzie, którym po meczu nawet
się nie chciało nam podziękować za doping i obecność. W sumie
jak komuś nie pasuje Granat i ta grupka jeżdżących praktycznie na
każdy mecz, to może wypierdalać już dzisiaj i nikt po nikim płakał
nie będzie. Całe szczęście większość drużyny wie o co biega w
tych klockach
Po
meczu długo rozmawiamy, najpierw z kapitanem, później z trenerem.
Coraz mniej nadziei na lepszą przyszłość – szkoda.
Tak
się składa, że pojechaliśmy z człowiekiem odpowiedzialnym za
oficjalną stronę. Dowiedzieliśmy się jak to funkcjonuje, na
jakich zasadach i takie tam. Zwróciłem uwagę na to, że ta praca w
większości idzie na marne. Przyznał mi rację, że przykre jest
to, że jedzie za drużyną, robi zdjęcia, pisze relację, po czym
przyjeżdża do Skarżyska i widzi, że na wszystkich portalach
łącznie z echem relacja dawno jest. Kto w związku z tym przeczyta
relację na oficjalnej? Kto zobaczy reklamy naszych partnerów? Ilu
klub pozbywa się w ten sposób odsłon?
Podałem
prostą receptę. Na wyjazdach preferowani są ci, którym chce się
ruszyć dupy. Komu się nie chce, ma czekać. Trener i zawodnicy mają
obowiązek udzielenia wywiadu na oficjalną jeśli tylko redaktor o
to poprosi. Dla innych redakcji trener może co najwyżej przekazać
czytelną formułkę: „Dzień dobry, 0:1 w plecy, po więcej
informacji zapraszam za kilka godzin na stronę oficjalną, do
widzenia”. Zawodnicy dla innych redakcji mogą się wypowiadać
dopiero na następny dzień po meczu. Oczywiście chodzi o wypowiedzi
telefoniczne czy internetowe, bo jeśli któraś ze skarżyskich czy
innych świętokrzyskich stron podąży za Granatem i będzie chciała
komentarz pomeczowy, to jej się powinien należeć.
Do
tego internet, najlepiej LTE, koszt teraz gdzieś 30 zł za 10GB na
miesiąc czyli spokojnie wystarczy. Dwa krótkie wywiady i zdjęcia,
które nawet bez obróbki mogą się spokojnie znaleźć na stronie,
nie dalej niż pół godziny po meczu.
Inaczej
tego nie widzę, bo tak jak jest teraz, to jest sranie we własne
gniazdo i robienia chłopaka, który się tym zajmuje, w wała.
Zakończę,
a jakże, po amatorsku.
Poważna
to jest liga? Chuja poważna. Przed serią wyjazdów mieliśmy
trzecie miejsce i pięć punktów straty. Trzy razy w dupę, a straty
mamy... punktów siedem. Gdyby nie to, że do niczego nam się to nie
przyda, to powiedziałbym, że tutaj jeszcze wszystko się może
zdarzyć.
Wszyscy
na Łysicę!
Gruszka, a kto człowiekowi z oficjalnej strony broni robić sprawozdanie jedyne w swoim rodzaju, skoro jest na meczu, ma do dyspozycji wszystkich? Pogadać z trenerem dłużej niż pięć minut przez telefon? Ma możliwości większe niż my wszyscy gazeciarze i portalowcy razem wzięci. Tylko korzystać według swoich pomysłów, a nie biadolić, że inni też piszą. Sam siedzisz w biznesie to powinieneś rozumieć, że trzeba działać i pośród konkurencji i mieć łeb na karku, żeby klient do ciebie też przyszedł, chociaż innych ma pod bokiem. Tak samo człowiekowi ze strony nikt na tacy niczego nie poda. Pozdro
OdpowiedzUsuń