O tym, że w Granacie jest
ciężka sytuacja, wiadomo było od kilku miesięcy. Nie jest łatwo
gdy z klubu wycofuje się możny i zarazem jedyny sponsor. Po kilku
spotkaniach na linii prezes – piłkarze – kibice wydawało się,
że wszyscy z podniesionym czołem dotrwamy do końca tej rundy i
razem zejdziemy z tej chybotliwej ostatnio łajby, jaką jest
trzecioligowy Granat. Niestety, jak to zwykle w takich przypadkach
bywa, z podniesionym czołem i do końca wytrwali tylko kibice.
Wiele jest form protestu
przeciwko zaległościom w płacach. Co niektórzy udają, że ich
coś boli i nie grają w ogóle. Praktycznie wszyscy nie przyjeżdżają
na treningi, bo nie mają płacone za dojazdy, co jestem w stanie
zrozumieć, zwłaszcza, że każdy trenuje gdzieś tam indywidualnie.
I chuj mnie strzelił, jak dowiedziałem się, że drużyna
postanowiła sobie w Krakowie nie wyjść na mecz o czasie. Różne
były koleje losu w Granacie. Pamiętam jak zjebaliśmy się z hukiem
z dawnej 3 ligi, w 98 roku. Wtedy też był to tajfun zmian po
lepszych czasach. Granat bez Mesko, po spadku, jeden wielki
rozpiździel i... drużyna dawała radę. Nie było kokosów, ale ci,
co zostali wiedzieli po co są w klubie. Też nie mieli płacone na
czas, też brakowało na najważniejsze rzeczy, ale do ostatnich
kolejek biliśmy się z Tomasovią o powrót do 3 ligi. Nie udało
się, ale dzisiaj nie jest to ważne. Ważne jest to, że jakkolwiek
ciężkie czasy by nie były, jeszcze nigdy nikomu nie przyszło do
głowy, aby ośmieszać ponad 80-cio letnią historię tego klubu. Aż
do ostatniej soboty. Nieprzypadkowo ta drużyna czekała do meczu w
Krakowie. Najbardziej medialne miasto w całej lidze i kilkunastu
kopaczy ze Skarżyska, którym ubzdurało się, że są chyba
Bayernem i przekaz pójdzie na całą Polskę.
Jeszcze niedawno całą
ta drużyna była dla nas bohaterami, jeździło się za nią, były
piękne chwile, były i słabe, były też i blamaże jak jakieś
Rykoszyny czy finał okręgowego PP. Ale człowiek się z tym
utożsamiał i nie ma zamiaru się tego wypierać.
Dzisiaj wszyscy wielce są
obrażeni, że nie mają płacone. I dobrze, bo pieniądze zarobione
powinny być wypłacone. Ale ja chciałbym przypomnieć drużynie
ostatnie wybory, ilość członków klubu i liczbę piłkarzy
uprawnionych do głosowania. I wyjdzie kto kogo popierał i kto kogo
wybierał. Dziś chcecie wyprzeć się swoich wyborów i przerzucić
wstyd na klub z ponad 80-cio letnią tradycją, który przez kilka
lat dawał wam byt na bardzo wysokim poziomie.
Mam w ręku papiery,
które pokazują jak w naszym klubie traktowało się dotację na
młodzież i jak dzięki temu wy mogliście mieć coraz lepiej.
Wszystko na I drużynę, bo miał być wynik. A tak naprawdę jedyny
wynik jaki był, to zaraz na początku awans do III ligi i to też
nie jakiś w cuglach, tylko do końca trzeba było drżeć, żeby nie
spaść na 2 miejsce. Poza tym kupę dobrych pojedynczych wyników, a
w najważniejszym momencie zawsze w dupę. W klubie, w którym w
ostatnich latach, na 4 poziomie rozgrywkowym budżet prawie że
ocierał się o milion złotych rocznie.
Podobno do końca chcecie
sobie protestować. Wasz decyzja i wasze prawo. Wiedzcie jednak, że
jakby wszyscy tak w Polsce podchodzili do swoich klubów, to pół
meczów zaczynało by się z opóźnieniem. Wiedzcie też, że kibice
nie będą się spokojnie i z boku przyglądać jak ich klub jest
ośmieszany. Możemy wszyscy zachować się jak dorośli ludzie, a za
miesiąc podać sobie ręce i życzyć powodzenia. Ale można też w
ciągu jednej chwili spierdolić te kilka niezłych lat i zjechać od
bohatera do zera.
Jeszcze raz dziękujemy
za ten Kraków. Jeszcze wiele osób próbuje udawać, że w klubie w
ostatnich latach było cacy. Ale wielu już przejrzało na oczy i
zrozumiało, że albo będą zmiany albo nie będzie nic. Bo dziś
nie ma już prawie nic. Pozostali kibice.
Z tym biciem się z Tomasovią o awans to nie tak do końca, bo mieli 10 pkt przewagi, której nie oddawali, a w bezpośrednim meczu na wiosnę był srogi wpierdol 0–5.
OdpowiedzUsuń