Aż 185 dni musieli
czekać kibice Granatu na zwycięstwo swojej drużyny w meczu na
Rejowie. Uskrzydleni zwycięstwem w Tarnowie nasi piłkarze wreszcie
zagrali z pasją i charakterem i po ciekawym meczu pokonaliśmy Dalin
3:1. Najbardziej zadowolony mógł być nasz trener, który w ramach
kary za wyrzucenie na trybuny w Tarnowie, u nas też zmuszony był
dyrygować grą z trybun. A, że ostatnio na trybunach było nerwowo,
to można było podejrzewać, że w razie jakiegoś złego obrotu
sprawy, zmuszony zostanie wysłuchać wielu „życzliwych” rad. I
wysłuchał... ale pochwał za grę i dobre ustawienie drużyny.
Kto spóźnił się
minutę na wczorajszy mecz, już na samym początku był w plecy o
jedną bramkę. Po kilkunastu sekundach spotkania Mateusz Fryc szybko
przedostał się w okolice pola karnego i dograł tak do Przemka
Ryńskiego, że ten dostawił tylko nogę. Uśmiechnąłem się pod
nosem, bo minutę wcześniej, przed pierwszym gwizdkiem sędziego,
piłkarze Dalinu mobilizowali się głośnym: siadamy na nich panowie
od początku. No to sobie siedliście. Ale tak po prawdzie, to
przyjezdni mogli się poprzez swoją grę podobać. Nie przyjechali
nastawieni defensywnie tylko grali otwartą piłkę, a przez to i
nasza drużyna mogła rozwinąć skrzydła. No i tak sobie obydwie
drużyny grały ofensywnie, że nasza obrona chyba zapomniała jak
należy bronić. No bo w pierwszej połowie zawodnik gości przebiegł
sobie tak ze 40 m z piłką, mijając po kolei pomocników, obrońców,
aż wreszcie w polu karnym został wytrącony z biegu przez Łatkowskiego przy próbie
oddania strzału i zrobił się karny. W ogóle Klaudiusz wczoraj jakis taki rozkojarzony, dużo się włączał do akcji ofensywnych, ale chyba ani razu nie przyjął dobrze piłki. Zamiast przyjęcia i zabrania się do środka lub celnego dośrodkowania, to piłka uciekała mu do boku i szybkość akcji się urywała, albo następowała strata i szybki kontratak gości. Kilka dni wcześniej pokazał, że umie włączać się do akcji dużo lepiej. Pisałem kiedyś, że Machy
już tyle nam wybronił sytuacji, a karnego jakoś nie mógł
wyłapać. A, że każda seria kiedyś się kończy, to i Konrad
wczoraj się przełamał i w pięknym stylu sparował uderzenie z
jedenastki na róg. Inna sprawa, że zawodnik gości tego karnego
wykonywał jakby się naoglądał za dużo Primera Division, jakieś
zmiany tempa, brakowało jeszcze salta w tył, no, ale umiejętności
ciut nie te. Druga połowa też dostarczyła emocji. Atak za atak,
ale bramkę znów zdobył Granat. I jeśli mieliśmy wczoraj serię
przełamań, to następnym w kolejce był Michał Gajos. Wczoraj miał
łatwiej bo po kontuzji Mateusza grał prawie przez cały mecz
wysuniętego napastnika, no ale to też trzeba jeszcze wykorzystać.
Znakomite podanie Małego, Riva sam na sam, mija w pełnym biegu
bramkarza i premierowa bramka w niebiesko-biało-czerwonych barwach.
Te 2:0 chyba za bardzo nas uspokoiło, bo daliśmy dojść do głosu
gościom. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W jednej z
niegroźnych w sumie sytuacji na wślizg obiema nogami w polu karnym
zdecydował się Michał Kołodziejczyk i goście musieli otrzymać
drugą jedenastkę. Teraz już tak fajnie nie było i padł gol
kontaktowy. Całe szczęście, że nie zamierzaliśmy bronić wyniku
tylko nadal graliśmy z werwą do przodu. No i ten kontratak na 3:1.
Wreszcie pokazał się Kaczmarek, który podciągnął lewą stroną,
mocno przerzucił do zamykającego akcję Talera, ten zgrywa głową
do Gajosa, który ładnym zwodem urywa się obrońcy i strzela obok
wychodzącego bramkarza. Akcja naprawdę „palce lizać”. Chwilę
później strzelec dwóch bramek zszedł z boiska przy głośnej
owacji publiczności. Należało się, bo chłopak naprawdę
zapiepsza cały sezon, ale jako napastnika rozlicza się go z bramek.
Tych do tej pory nie było, ale teraz powinno być już tylko lepiej.
Do końca meczu nic już się nie zmieniło, chociaż jeszcze
sytuacje były. Może to i lepiej, zostawmy sobie strzelanie na
następne mecze.
A ten następny jest nie
byle jaki. Już w niedzielę jedziemy do Bodzentyna. Irek jeszcze
jako nasz trener tam nie wygrał. No to panowie czas na następne
przełamanie. Co prawda wątpliwy jest udział w tym meczu Mateusza,
Damian Chrzanowski też jeszcze nie wydobrzał, a do grona
kontuzjowanych dołączył też Prusik. Ale nie można patrzeć na
nazwiska. Jak ktoś chce grać w Granacie to w każdej chwili musi
być gotowy na podjęcie wyzwania. A niedzielne wyzwanie jest jedno –
zwycięstwo!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz