Tyle razy pisałem już
tutaj, że nie gra się liczy tylko końcowe zwycięstwo Granatu.
Tyle razy oglądałem mecze, których nie dało się oglądać, ale
wygraliśmy. A po wczorajszym meczu w Ostrowcu mam poważny dylemat.
Czy wolę oglądać Granat zwycięski czy też grający tak jak
wczoraj? No dobra, wolę zwycięski, ale to co widziałem wczoraj
zdecydowanie przekracza trzecioligowy poziom.
Ten mecz powinien być
wygrany. Trzeba powiedzieć sobie jasno, z Ostrowca wracamy z minus
dwoma punktami. Byliśmy nie dwa i nawet nie trzy razy lepsi.
Gospodarze nie stworzyli przez 90 minut żadnej klarownej akcji, a po
naszym jedynym bodajże błędzie strzelili bramkę, która w
końcowym rozrachunku dała im punkcik.
Jeśli KSZO miało być
lepszą jakością w nowym sezonie, to ta jakość przyszła ze
Skarżyska. Poza tym, to cały czas jest zespół środka tabeli i
nic więcej. Dobra obrona... i długo, długo nic.
Co innego nasz zespół.
Widać, że budowany jest do walki o najwyższe cele i to się
przekłada na grę. Szkoda tylko, że dopuszczone zostało do takiego
deficytu młodzieżowców. Tak naprawdę przy jakimś nieszczęśliwym
splocie wypadków typu ze dwie kontuzje czy czerwona kartka, nie
będzie kogo wystawić, a już na pewno nie będzie kogo wystawić
wartościowego na ten poziom gry.
Nie ma się do kogo nawet
przypierdolić o jakąś sytuację. Mógłbym napisać, że Adaś
Imiela kilka razy za długo holował piłkę, zamiast podawać do
lepiej ustawionego kolegi. Mógłbym napisać to samo o Dawidzie
Smolarczyku. Ale nie, obydwaj w przekroju meczu zagrali kapitalne
zawody, a Adaś po powrocie z wojaży to jest zawodnik, który wie po
co jest na boisku, co jeszcze kilka lat temu nie było regułą.
Bramkarz, niby rezerwowy,
a kurwa z innej bajki. Luta z 16 metrów, śliska piłka, a on łapie.
Ostre dośrodkowanie, pewne wyjście z bramki i... łapie. Wszystko
łapie, a przy straconym golu był bez szans. Ja bym poszukał w
klubie jakichś faktur na super glue, bo niektóre interwencje
to były aż za dobre.
Jakbym wczoraj nie był
na meczu, to nadal bym się zastanawiał czemu Sali, a nie Berni. Ale
byłem i już wiem. Sali, w tych Białobrzegach to trenerem był
Makelele czy tygodniówka była liczona w tysiącach? No bo jak widzę
zawodnika, który nie robi przez cały mecz bodajże żadnego błędu,
to się zastanawiam, czemu nie grał z nami w zeszłym sezonie o
najwyższe cele?
Przemek Kupczyk jest
wzmocnieniem. Naprawdę w obliczu takiej gry, strata Łaty nie jest
żadną stratą. Defensywa - elegancko, ofensywa – bardzo dobrze.
Gdyby klika swoich rajdów zakończył celniejszymi dograniami, to
pewnie miałby ze dwie asysty. A jeśli chodzi o Przemka, to
najbardziej zadziwił mnie Mariusz Ludwinek, który stwierdził, że
jest to zawodnik lewonożny. Naprawdę?
Janek Kowalski, to chyba
jako jedyny nie miał żadnych haków na trenera Siarki i musiał
odejść. No bo normalnie, to takiego zawodnika się nie pozbywa ze
składu żadnej drugoligowej drużyny. A, że umie i lubi grać w
piłkę, to przyszedł do Granatu. No bo czy taki zawodnik chciałby
sobie łamać nogi co dwa tygodnie na bodzentyńskim klepisku za
kilka złotych więcej? Szacun za ambicję.
Jakby ktoś mi
powiedział, że można się w ciągu roku rozwinąć piłkarsko w
III lidze, tak, jak to zrobił Malina, to ni cholery bym nie
uwierzył. Napastnik, który się cofnie po piłkę, zastawi,
utrzyma, wygra główkę, wypracuje akcję, wykończy celnym
strzałem, to w dzisiejszej piłce skarb. Tylko się cieszyć.
A tak w ogóle, to jestem
pewien, że przy takim ustawieniu obrony: Chrzanu, Gębura, Styku,
Kupczyk z harującymi defensywnie Salim i Mianem, nie stracimy więcej
niż 10 bramek na jesień. Po prostu nie da się stracić więcej.
Chyba, że... a nie, po prostu nie da się i już.
No i wreszcie konkretnie
zorganizowany wyjazd. Nie jakaś łapanka na sztukę, żeby zapełnić
autokar, tylko swoje samochody i jadą ci, co za Granatem chcą
jechać. Lepiej w trzydziestu takich niż stu przypadkowych, z czego
sześćdziesięciu najebanych. Szkoda, tylko, że młodych mało, ale
i taką ekipą z końcówki lat 90-tych jeździ się elegancko.
Granat on tour...
A w niedzielę Garbarnia.
Trener powiedział, że będzie ciężko. Tylko do końca nie wiem,
czy chodziło mu, że będzie ciężko wygrać czy raczej wznieść
się jeszcze poziom wyżej niż wczoraj.
Nie ma rzeczy niemożliwych,
a więc, do niedzieli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz