wtorek, 30 października 2012

Wygrał sędzia, skorzystała Limanovia


Ostatnio jest taka moda na stopniowanie atrakcyjności spotkań piłkarskich. W ekstraklasie, w niektórych klubach jest tak, że w zależności od przeciwnika, jest mecz I, II czy III kategorii, co oczywiście ma też wpływ na cenę biletów. Idąc tym tropem, dla nas jesienią był pewnie tylko jeden wyjazd z tych najwyższej klasy. Wyjazd do Krakowa na mecz z tamtejszym Hutnikiem.
W ogóle podniecanie się tym spotkaniem miało momentami śmieszny posmak. Pierwszy oficjalny mecz Granatu przy sztucznym oświetleniu. Tak? A rok temu puchar z Arbitrem, to przy jakim świetle był? Rezerwowi ze świeczkami ekologicznymi biegali przy liniach i zostało to zaliczone do oświetlenia naturalnego? Bez sensu takie podniecanie się, zwłaszcza, że większość chyba jeździ czy to na Widzew czy reprezentację i jupitery im nie dziwne. Dla mnie ważniejszy był aspekt kibicowski, bo choć potencjał obu grup dzieli przepaść, chociażby ze względu na wielkość miasta, to nikt z nas nie zamierzał się poddawać i siedzieć cicho w sektorze gości. Aspekt sportowy też był ważny, bo gdzież tam kilkanaście lat temu mogłem przypuszczać, że klub, który grał w europejskich pucharach, gdzie biegały takie nazwiska jak Bukalski czy Lambo, będzie kiedyś w jednej lidze z Granatem i do tego niżej w tabeli. Nie chce mi się oceniać, czy było nas dużo, czy mało. Pojechał ten kto jechać chciał i wiedział po co jedzie. Oprawa meczu – jak na nasze możliwości po prostu super. Doping – podobno dobrze byliśmy słyszalni, a było nas pewnie z dziesięć razy mniej niż gospodarzy. W ogóle to narzekamy na frekwencję na Granacie, a na Hutniku jest dopiero żenująca. Osiemset czy tam tysiąc osób na meczu w mieście Kraków – nie czarujmy się – dno.
I co ja mam napisać o meczu? Dobry był, naprawdę 90 minut dobrego meczu. Dwa razy wychodziliśmy na prowadzenie i przegraliśmy. Szkoda, że Daniel Rabenda się wystraszył, że może coś strzelić na Suchych Stawach, bo tę sytuację to wykorzystał by chyba nawet nasz rezerwowy bramkarz. 3:1 i nawet stu sędziów mogło by nas pocałować w dupę. No, ale nic, stało się, taka to już jest piłka, zwłaszcza na trzecioligowym poziomie. Dużo było biegania i składnych akcji, były momenty i słabsze, ale miło się to oglądało. Obydwie nasze bramki ładne, chociaż ta z wolnego Marcina Kołodziejczyka dostosowała się do rangi meczu, bo była genialna. Jakby ktoś nie wiedział czemu cały dzień padało, to właśnie dlatego, że Marcin pająka w okienku bramki zgładził. Zawodnicy gospodarzy to też całkiem dobra drużyna, ale w sumie co mnie to obchodzi.
A sędzia to był kawał h. Można zobaczyć na powtórkach, że zawodnik gości po czyściutkim wślizgu Dawida Sali (kolejny dobry występ) szybko wstaje i biegnie za piłką i nawet na myśl mu nie przychodzi, że sędzia może tu coś gwizdnąć. Wtedy rozlega się gwizdek, a uradowany hutnik przybija piątki z kolegami. Nienawidzę oszustwa i nienawidzę obłudy. Miałeś chwilę wcześniej jaja, żeby wstać i biec do końca za piłką, a chwilę później udajesz, że jednak byłeś faulowany, bo sędzia tak gwizdnął? Czyli jednak nie masz jaj i jesteś marny boiskowy oszuścik. Nie oszust, bo oszustem to jest niejaki P., co ludzi na miliony wyhujał, a ty jesteś marnym oszuścikiem co zgarnie za oszukane zwycięstwo 300 zł i bułę z salcesonem zrobioną przez kierownika drużyny. Z sędzią też po meczu przybiłeś pionę? No, na pewno. Pochwal się jeszcze mamie jakiego pięknego oszuścika wychowała.
Trzecia bramka to też wymysł sędziego. Gdzie on tam widział faul i rzut wolny, to ja nie wiem. Ale niech mu będzie. Przegraliśmy. I cóż z tego? Czy z tego powodu już nigdzie nie pojedziemy? Czy Granat przestanie być Granatem? Granat był, jest i będzie. I będą kibice. I na pohybel marnym oszuścikom i sprzedajnym sędziom.
Szkoda tylko, że po tym dobrym meczu, jak zawsze w Skarżysku ujawniło się kilku marnych malkontentów. W niedzielę rano dostaję wiadomość, wejdź tu i tu, i zobacz jakie komentarze o meczu są. Rzadko wchodzę w to miejsce, ale jakoś się skusiłem. I co? Największym ekspertem od gry Granatu jest niejaki smok wawelski, który obejrzał raptem drugą połowę, a i to przypadkiem. I przypadkiem ma czelność mówić, że bojaźliwie graliśmy. Bojaźliwie to chłopaczku zagrał tam Połaniec, jakbyś przypadkiem dorwał się do internetu jeszcze, to sprawdź sobie wynik. Oczywiście, że mogliśmy, a może i powinniśmy wygrać. Ale stań teraz przed drużyną i powiedz tym chłopakom, że grali bojaźliwie, że dali dupy. Wytłumacz Im też przy okazji, dlaczego w końcówce każda próba męskiej gry, każdy czysty wślizg był traktowany jako nasz faul. Przyjdź na Szreniawę i wytłumacz to mi, bo chodzę na Granat już ponad 20 lat i może nie był to pierwszy przekręt na naszej drużynie, ale na pewno jeden z większych.
Dziwię się redaktorowi M., że puszcza takie komenty. Mówił coś kiedyś o szeroko pojętym dbaniu o wizerunek klubu, o drużynę. No chyba tylko mówił, bo dopuszczenie takiego laika do głosu to policzek wymierzony drużynie. Zresztą sam jest nie lepszy. Granat przegrał wygrany mecz, tak? Ale z kim przegrał? Sam ze sobą przegrał, co strzeliliśmy trzy samobóje, położyliśmy się przed nazwą Hutnik? A dlaczego jeszcze kilkanaście minut po meczu zmoknięci kibice stali i krzyczeli w kierunku sędziów: złodzieje! ? No, ale skąd ma to wiedzieć, jak mecz obejrzał pewnie z doskoku przed monitorem i najprawdopodobniej przypadkiem.
Fajnie jest podlizywać się i bujać w obłokach po wygranym meczu z Bochnią, mimo że mecz był słabiutki. Dlatego potrzebne są też takie mecze jak ten sobotni. Bo wtedy widać, kto za Granatem jest zawsze. Nie miałbym serca napisać, że było nas za mało. Bo te 63 osoby pokazało, że nieważny chłód i deszcz. Nieważne wyniki, a ważny jest tylko Granat. Nie miałbym serca napisać po takim meczu, że ktoś zagrał słabo. Dla mnie jesteście zwycięzcami. I tylko życzyłbym sobie zawsze takiej walki i takiej atmosfery.
I tak się tylko zastanawiam, kto skorzystał na takiej postawie sędziego? Hutnik? Pewnie tak, bo dopisał 3 punkty, ale nie jest w sytuacji, żeby musiał wspomagać się sędziami. Łysica raczej też nie, bo i po co. Coś mi tu za bardzo śmierdzi Limanovią...

Oczywiście wyjazd nie byłby wyjazdem, gdyby pokazu swojej inteligencji nie dała policja. Tym razem krakowska. Po meczu, mimo sporego deszczu kazali zamknąć bramę i nas nie wypuszczać, dopóki do swojego autokaru nie wsiądą, i nie odjadą kibice Stomilu, wspomagającego Hutnik. Tamtym się widocznie nie spieszyło bo i niby dlaczego, a nas tak trzymali i trzymali. W końcu wiara nie wytrzymała i wyszliśmy z bramą. I dopiero wtedy ktoś poszedł po rozum do głowy i pozwolił nam odjechać. Nie dało się od razu?
No właśnie nie dało się. Okazuje się, że to normalna krakowska profilaktyka. Podobno tydzień temu krakowska policja, przy jeszcze większym deszczu nie wpuściła do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego pielgrzymki radomskich rencistek, a to dlatego, że kazała czekać aż Sanktuarium opuści kielecka pielgrzymka Przyjaciół Radia Maryja. Przecież nie od dziś wiadomo, że Radom z Kielcami się nie lubią, a takie starcie rencistek z obu miast mogło skończyć się co najmniej odwróceniem biegu Wisły i nieodwracalnym zmianom w strukturze wawelskich arrasów. Ot Kraków. Kiedyś Miasto Królów, a dziś zaścianek zakompleksionych nożowników, sprzedajnych gwizdaczy i głupawych policjantów.


2 komentarze:

  1. Byłem, widziałem i podpisuję się obiema rękoma

    OdpowiedzUsuń
  2. pewnie piłkarze postawili przeciwko sobie hehe :D takie cuda będą się zdarzały coraz częściej... A propos czy mozna za 1złotowkę wyciągnąc z kuponu 16 tysiaków?? zobaczcie ten kupon bukmacherski

    OdpowiedzUsuń