poniedziałek, 8 lutego 2016

Samo życie...

Tak to już w życiu bywa, że coś się zaczyna, żeby się później skończyć. Kilka lat temu, gdy Granat był na sportowej fali wznoszącej, zakładałem tego bloga jako kibic, który był praktycznie na każdym meczu u siebie, jeździł na większość wyjazdów. Chciałem wtedy niekiedy na poważnie, ale częściej prześmiewczo pokazywać realia niskiej ligi, awansu działania klubu czy też atmosfery trybun. Przez te lata miałem więcej wrogów niż przyjaciół, wiele razy spotykały mnie różnego rodzaju przykrości ze strony klubu, za to, że mówiłem to, o czym klub nie chciał aby mówiono. Patrząc dzisiaj na sytuację w Granacie, łatwo mógłbym powiedzieć: "A nie mówiłem?". Tyle tylko, że jako kibic, nie mam z tego żadnej przyjemności.