poniedziałek, 8 lutego 2016

Samo życie...

Tak to już w życiu bywa, że coś się zaczyna, żeby się później skończyć. Kilka lat temu, gdy Granat był na sportowej fali wznoszącej, zakładałem tego bloga jako kibic, który był praktycznie na każdym meczu u siebie, jeździł na większość wyjazdów. Chciałem wtedy niekiedy na poważnie, ale częściej prześmiewczo pokazywać realia niskiej ligi, awansu działania klubu czy też atmosfery trybun. Przez te lata miałem więcej wrogów niż przyjaciół, wiele razy spotykały mnie różnego rodzaju przykrości ze strony klubu, za to, że mówiłem to, o czym klub nie chciał aby mówiono. Patrząc dzisiaj na sytuację w Granacie, łatwo mógłbym powiedzieć: "A nie mówiłem?". Tyle tylko, że jako kibic, nie mam z tego żadnej przyjemności.
Kiedy w 1986 roku Tata przyprowadził mnie pierwszy raz na Granat, jeszcze nie wiedziałem, że przez najbliższe 30 lat będzie to jeden z najbliższych mi tematów w życiu. Przez kolejne lata wszystko wydawało się takie proste. Kolejny mecz, kolejna runda, kolejny sezon, raz lepiej, raz gorzej, ale to był jednak Granat. Dzisiaj z perspektywy tych 30-tu lat patrzę na to jednak zupełnie inaczej. Były piękne bramki, piękne zwycięstwa, emocje, ale jak się później okazywało, były też sprzedane poszczególne mecze, sprzedane awanse, niejasne sytuacje goniły jedna drugą. W zeszłym roku nastąpiło tajemnicze odejście głównego sponsora, nikt nie miał sobie nic do zarzucenia, ale to Granat, jako jedyny w województwie z drugiej siły spadł na zbity pysk do szóstej ligi.
Już wtedy coś we mnie pękło. Od zawsze wydawało mi się, że kibic to taki ktoś, który bez względu na wszystko, stanie na trybunach i wydrze ryja "nic się nie stało". Zresztą nie tylko mi się tak wydawało. Na tym naszym "nic się nie stało" bazowali nieudolni działacze, a także słabi i przepłacani piłkarze oraz trenerzy. Bardzo żałuję, że wtedy nikt nie miał jaj, żeby wyjść i krzyknąć "a właśnie, że się kurwa stało". Nie może tak być, że kibic będzie w nieskończoność rolowany, a druga strona na sam koniec powie, że chcieliśmy, ale po raz setny się nie udało.
Granat to już blisko stuletnia historia i nigdy nie pozwolę, żeby pomniki budować ludziom, których jedyną zasługą była obecność na liście płac w latach tłustych i szybka ucieczka w latach chudych. Może co poniektórzy tego nie zrozumieją, bo i już zaczynają takowe pomniki budować tym, którzy jeszcze niedawno wykrzykiwali, że idą się z Granatem sądzić, bo im się coś tam należy.
A czy nam, kibicom, nie należy się szacunek, za te wszystkie lata, gdy żaden z nas nie był na klubowej liście płac, a mimo wszystko staliśmy na tym Rejowie i patrzyliśmy czy będzie tylko upragnione zwycięstwo czy też kolejna porażka.
Kibiców się w Polsce nie szanuje, ale kibice sami sobie na takie traktowanie zasłużyli. Dopiero ostatnie lata i rozwój techniki uświadomił co mądrzejszym, że marny kopacz po kolejnej porażce poklaszcze przed sektorem, uda smutnego, a kilka godzin później podjedzie bryką do klubu i będzie najweselszym człowiekiem wśród podobnych sobie nażelowanych chłystków. W klubach z większą tradycją, ale też i w tych mniejszych, zaczeły się motywacyjne odwiedziny na treningach, mobilizujące transparenty i coś się zaczęło nagle zmieniać. Bo kibic nie może być dzisiaj traktowany jako wróg czy podpity menel z winem w ręku. Dzisiaj gdy skończył się patronat wielkich państwowych firm kibica trzeba było zacząć traktować jako klienta, który niekoniecznie przyjdzie na trzeci mecz gdy w poprzednich dwóch było po 0:3 w dupę.
Ale to realia wyższych lig, a miało być o Granacie.
Jak już mówiłem, po raz kolejny zostaliśmy oszukani. Nastapiły zmiany i musimy sobie radzić tym, co mamy.
Nie byłem za wiele razy widziany jesienią na Granacie. Prawdę mówiąc, byłem tylko na meczu z Orliczem. Nie pisałem też tutaj o meczach bo i przez pryzmat tego jednego, nie było za bardzo o czym. 
Granie w okręgówce jest jednoznaczne z tym, że Granat nie jest i nie zapowiada się, żeby był klubem profesjonalnym. Po prostu na tym poziomie to tak nie działa. Szkoda mi tego rocznika chłopaków, o których było mówione, że będą pierwszym rocznikiem, który będzie stanowił o sile pierwszej drużyny. Oni też zostali oszukani, oni mieli być szykowani jako uzupełnienie składu w czwartej, a może i nawet w trzeciej lidze, a z dnia na dzień okazało się, że będą się kopać po czołach ze starymi facetami lidze szóstej. 
Dlatego też nie sprawiało by mi radości pisanie, ze ktoś tam z metra nie trafił w bramkę, a ktoś inny się uciął i zarył czołem w trawie. Jaka liga taki poziom i do tego trzeba się przyzwyczaić.
Wbrew wszystkiemu, nie jestem wrogiem obecnych władz. Właśnie dzisiaj mamy to, o co między innym przez te lata walczyłem. Kibice są w zarządzie i walczą o przetrwanie dla tego klubu. To nie jest czas, żeby wylewać na nich wiadra pomyj. Zostali bo są na miejscu, bo jeszcze im się chce, bo może jeszcze mają nadzieję, że uda się coś naprawić. Szkoda tylko, że dopiero teraz. Bo gdyby byli na swoich miejscach trzy czy dwa lata temu, to może nie dochodziło by do sytuacji, że etat w Granacie dostawał trener bramkarzy z Kielc, podobnie masażysta, a trener pierwszego zespołu pobierał jako koordynator coś koło jednej czwartej z dotacji miejskiej. To były błędy, za które dzisiaj płacimy bardzo wysoką cenę. Tylko dzięki miastu i pracy kilku osób w zarządzie ten klub jeszcze zipie i woła o pomoc.
Były błędy, ale musimy iść do przodu. Za chwilę minie 90 lat od powstania Granatu. Tylko jedność sprawi, że dożyjemy tego czasu.
Słyszy się ciągłe narzekania na obecny zarząd, ale tak naprawdę, to na ostatnim zebraniu nikt nie wstał i nie zaproponował innego rozwiązania niż to, które wdrażane jest obecie. Ja byłbym pierwszy, który by się odezwał, ale prawda jest taka, że sam nie mam na Granat ani pomysłu ani czasu. Więc może czas, żeby przestać krytykować, a dać szansę, a jeśli jest możliwość to i pomóc? Niektórzy właśnie w tych ciężkich czasach powinni to sobie wziąść do serca.
Obecnemu zarządowi i wszystkim kibicom należy życzyć wytrwałości w nadziei, że jeszcze kiedyś będzie lepiej.
Pamietajcie tylko, że czasy "nic się nie stało" już się skończyły.

Na koniec chciałbym Wam wszystkim podziękować za te wszystkie lata spędzone i na trybunach i tutaj na blogu. Czy do zobaczenia? Czas pokaże...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz