poniedziałek, 14 maja 2012

Trójka po raz drugi

Wkroczyliśmy w taką fazę sezonu, że tak naprawdę nie gramy już o wiele. Możemy być na miejscu 2, jak i na 7, ale to tylko miejsce w tabeli. Jako beniaminek nie broniliśmy się przed spadkiem, awans też nam nie grozi, więc do sobotniego spotkania z Górnikiem Wieliczka przystąpiliśmy chyba w jednym celu: podtrzymać do dwóch meczów pasmo zwycięstw u siebie. A że przeciwnik już zdegradowany i co by nie mówić dysponujemy o wiele lepszym zespołem, to po raz drugi z rzędu obejrzeliśmy wygraną i trzy bramki naszego zespołu.
I szkoda tylko, że to zwycięstwo oglądała garstka najwierniejszych. W I połowie może jeszcze było ze 100 osób, drugą oglądała już może połowa z tego. Może wpływ miała na to pora rozgrywania meczu, bo już 13.30, co na tę porę roku jest co najmniej dziwne, na pewno na oglądalność II połowy miała wpływ ulewa i brak zadaszenia na trybunie, ale nie zmienia to faktu, ze jak na takie miasto, to kibiców czy sympatyków klubu zrobiło się dramatycznie mało. Dlaczego tak się dzieje? Powodów pewnie jest kilka. No, ale jeden z nich, to być może jest super zarządzenie dotyczące kibiców przebywających już na stadionie. Otóż... ze stadionu nie można wyjść. Chcesz się napić albo zjeść, to zrób to przed meczem, bo do sklepu nie wyjdziesz. Rozumiem, ze jakby na stadionie był katering, to zarządzenie byłoby słuszne i logiczne. Ale w obecnej sytuacji jest to niepoważne. Natomiast w sobotę ludzie stojący na bramie poszli jeszcze dalej. Gdzieś pod koniec I połowy zamknęli na kłódkę jedyne wejście/wyjście. W momencie gdy deszcz zaczął już mocno lać, jeden człowiek chciał po prostu pojechać do domu. I wywiązała się fajna dyskusja na bramie:
  • Może pan otworzyć, bo chciałem wyjść.
  • Nie można wychodzić.
  • Proszę pana, ale ja chcę wyjść.
  • Jak pan wyjdzie, to już pan nie wejdzie.
  • Ale ja nie chcę już wchodzić tylko jechać do domu.
  • Nie można wychodzić ze stadionu i już, co by to było jakbym każdemu miał otwierać.
  • Dlaczego, jak ja chcę jechać do domu?
  • Bo nie.
Koniec końcem chcący wyjść wyszedł, ale cała sytuacja rodem jak z barejowskich komedii. Oczywiście na poważnie, nie będzie to miało wpływu na frekwencję bo i tak na chwilę obecną przychodzą tylko ci co przyjdą zawsze, choćby nie wiem co się działo, ale pewne zarządzenia można by jeszcze raz przemyśleć.
Co do gry, to wyglądało to tak, że jak już sobie stworzyliśmy dobrą sytuację, to jej nie wykorzystywaliśmy. Było super podanie Banaszka do Fryca, ale Mateusz za długo myślał jakby to strzelić i w końcu nie strzelił. Nie udało się po asyście kolegi z drużyny, to postanowił asystować Mateuszowi bramkarz gości, który tak wybijał piłkę, że trafił we własnego obrońcę, piłka trafiła w słupek, no a do pustej to przecież nie wypadało nie trafić. W ogóle bramkarze mieli dzień asyst, bo druga bramka też była niezła. Wybijał piłkę Machy, ta przeleciała całe boisko, ucięli się chyba wszyscy obrońcy Górnika i Michał Gajos tylko dopełnił formalności. Na 3:0 podwyższył Łukasz Kaczmarek, ale to też w połowie zasługa celnego strzału, a w drugiej połowie niekumatość bramkarza, który tak się zabierał do interwencji, że w końcu piłka przeleciała mu koło nogi. Goście może i przyjechali grać w piłkę, grali otwarcie, ale nie zmienia to faktu, że byli po prostu słabi. Co by jednak nie mówić, nie ma co umniejszać zasług chłopaków, bo sobie to zwycięstwo wybiegali i wywalczyli. 3:0 zawsze cieszy i koniec kropka. Było to takie podziękowanie dla tych, którzy nie wystraszyli się deszczu i mokli na trybunach licząc na wygraną. Indywidualnie trzeba pochwalić Banana, który bodajże pierwszy raz na wiosnę wybiegł w podstawowym składzie i aż chciało się zapytać: czemu dopiero teraz? Sporo biegał, odbierał, celnie podawał, fajnie się to oglądało. Adaś Imiela też bardzo pozytywnie, tak sobie patrzę i myślę, że jakby nabrał troszkę więcej masy i siły fizycznej to będzie z niego taki naprawdę mocny defensywny pomocnik. Na tę chwilę jeszcze nieraz więksi przeciwnicy go przestawiają, chociaż bardzo dużo nadrabia takim piłkarskim zmysłem i ofiarnością w grze.
Po którejś tam interwencji sędziego, jeden z kolegów spytał mnie: co o nim napiszesz? Nie no, nie ma takiej potrzeby, bo w sumie nie warto. Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Dodam tylko, że do tej pory mierzyłem sędziów skalą Ubożaka. Ale tutaj tak się nie da, chyba, że byłoby to -1. Ale to też bez sensu, bo zero w tej skali znaczyło sędziowski idiota. To co ma znaczyć -1? Jak ktoś ma jakiś pomysł, to niech da znać.
Dobra, chyba tyle wystarczy. Miałem jeszcze napisać, że za tydzień ważny mecz z Popradem, ale teraz to już nie wiem czy dla kogoś ważny. Poprad ewidentnie nie chciał awansować i popuścił z tonu, my gramy ostatnio na jakiś tam plus, więc wygrana w Muszynie to wcale nie jest jakaś tam abstrakcja. Jak to się mówi, zawsze wychodzi się na boisko wygrać, chyba, że gra się w Bodzentynie. Całe szczęście Muszyna od Bodzentyna daleko, a na dodatek jedzie się tam przez Tarnów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz