niedziela, 21 kwietnia 2013

Sprowadzeni na ziemię


Piłkarska wiosna dla nas tak jak późno się zaczęła, tak i szybko się skończyła. Nie byliśmy faworytem do awansu, ale przecież kibic zawsze wierzy. Niby nadal tracimy 3 punkty do Limanovii, ale ta ma dwa mecze mniej, a co najważniejsze, i z tego trzeba sobie zdać sprawę – są w tej lidze lepsze zespoły od naszego.

Nie mam do nikogo pretensji o wczorajszą porażkę. Nie jest wstydem przegrać z lepszym sportowo przeciwnikiem. Co prawda pierwsza połowa była tragicznie słaba i przespana, ale w drugiej naprawdę walczyliśmy, mieliśmy sytuacje do strzelenia goli. Raz po raz słychać było pokrzykiwania Małego, Łaty, że jeszcze można szybciej, jeszcze trzeba dokładnie, bardziej do przodu...
I gdyby tylko wykorzystywać sytuacje strzeleckie...
Przed meczem wszyscy patrzyli w stronę obsady bramki. Znowu stanął Borgi... i wstydu nie przyniósł. Dobrze na przedpolu, kilka pewnych chwytów, a przy obydwóch bramkach absolutnie nie miał nic do powiedzenia.
Po meczu usłyszałem, że Granat chyba zacznie się rozglądać w trybie alarmowym za kolejnym bramkarzem. Ciekawe tylko, po co? Bo jeśli, żeby ktoś doświadczony przyszedł i był zmiennikiem Tomka, to ja to rozumiem. Ale jeśli ma ktoś przyjść i zabrać mu miejsce w składzie tylko dlatego, że jest starszy i coś tam kiedyś pograł, to nie tędy droga. Nie łudźmy się. Poważni bramkarze to mają na dzień dzisiejszy swoje kluby i pewny plac. Jedyne, to może przyjść ktoś mało poważny, albo zbliżający się do wieku emerytalnego. Na dzień dzisiejszy Borgi powinien mieć pierwszy plac w Granacie. Jeśli chcemy mieć dobrego zmiennika dla Machego, to ten zmiennik musi grać wtedy, gdy pierwszy nie może. Niewiele pewnie możemy ugrać w tym sezonie, za to możemy dać się ogrywać chłopakowi ze Skarżyska, mającemu papiery na grę.
Tradycyjnie szacun dla Małego. Wyszedł z kontuzją i rozegrał cały mecz. Widać było, że mu zależy. A, że nie wszystko wychodziło. Taka piłka.
Wszystkim zależało, ale tak to w piłce bywa, że żeby zdobywać bramki, to trzeba celnie na bramkę uderzać. A celnych strzałów w meczu mieliśmy dokładnie dwa. Pierwszy Mateusza Fryca na początku, prawie z zerowego kąta i w samej końcówce Przemka Ryńskiego. Chyba ciut za mało jak na kandydata do awansu, w dodatku grającego na własnym boisku, nie?
Tak sobie pogrzebałem w statystykach, żeby zobaczyć kiedy w poważnym meczu (Szreniawy nie liczę, bo ich ciężko nazwać było nawet zespołem piłkarskim) bramkę zdobył nasz napastnik wychodzący w pierwszym składzie. 16 września w 59. minucie meczu z Dalinem – oczywiście Mateusz Fryc. Poważnie to wygląda?
Oczywiście możemy dopatrywać się tutaj jakichś teorii spiskowych, jak wczoraj pan Marek Gajda, że niby Poprad już od ponad miesiąca trenował u siebie na płycie, a my dopiero tydzień. Aż strach pomyśleć, od kiedy na prawdziwej murawie trenowała ostatnia w tabeli (do wczoraj) Szreniawa, która na wiosnę zdobyła już 4 punkty i aż 7 bramek. Nie ma się co wygłupiać, przyczyn trzeba szukać gdzie indziej.
Ilu jeszcze trenerów, asystentów czy koordynatorów trzeba zatrudnić w Granacie, żeby w końcu się kapnąć, że w systemie z jednym napastnikiem gramy po prostu mizernie? No bo w pewnym momencie mieliśmy nawet trzech i jakoś nikt na to nie wpadł.
Ja, zupełnie za darmo służę pomocnym linkiem:

Warto też odnotować powrót na rejowski stadion Sławka Jedynaka. Wszedł na ostatnie 10 minut przy gromkich oklaskach z trybun. Tyle, że minutę później dostaliśmy druga bramkę w plecy i było pozamiatane.

Inna sprawa, że skarżyskie trybuny też nie zdały egzaminu na pomoc temu zespołowi. To to obserwowaliśmy wczoraj, to najkrócej rzecz biorąc – żenada. Były darmowe bilety, a wyszło jak wyszło. Nie wiem czy w tym sporym mieście nie chce się ruszyć dupy ze dwudziestu osobom, czy tak naprawdę trudno dostać się na Rejów? Nie ma atmosfery piłkarskiej w tym mieście. Pisałem o tym wcześniej, powtórzę to i dzisiaj: po huj na II liga?
Można liczyć na to, że przyjedzie ziomek z Southampton i ogarnie kilka meczów, można liczyć na to, że przyjedzie drugi z Glasgow i zasponsoruje oprawę. Można liczyć na to, że znajdzie się ktoś kto zwoła kilku kumpli, weźmie samochód i pojedzie na wyjazd, żeby ta drużyna czuła, że ktoś jeszcze na nich liczy. Można, ale jak długo jeszcze? Bo cierpliwość kilku osób jest już na wyczerpaniu, ale w sumie kogo to obchodzi?

Na koniec jeszcze o błędach sędziowskich. Nie z tego meczu, ale ogólnie, tych z ostatnich tygodni, z pierwszych stron gazet. Oczywiście najwięcej było o tych z Wisła – Legia, ale przecież było ich o wiele więcej. Karny dla Widzewa w meczu z Polonią po żenującej symulce Stępińskiego, karne dla Legii i Ruchu w rewanżowym półfinale PP czy bramka z metrowego spalonego dla Polonii w derbach z Legią. Jarzębak w meczu Wisły z Legią pomylił się nie dlatego, że wszyscy pchają Legię na mistrza, tylko dlatego, że jest słaby. Zobaczcie jak słaby jest lider naszej ekstraklasy. Z Legią może przełamać się każdy. Daniel Sikorski z Wisły, który bramki nie strzelił wcześniej chyba ze 2 lata. Wczoraj Pogoń, która bramki z gry na wiosnę jeszcze nie zdobyła. Oczywiście przyjeżdża na Legię i strzela, a na dodatek robi to chyba z pięćdziesięcioletni Ława.
Mamy hujową ekstraklasę, hujowych kopaczy, hujową reprezentację, więc litości, dlaczego naraz wszyscy wymagamy, że powinniśmy mieć dobrych sędziów? Tak się nie da.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz