poniedziałek, 21 października 2013

Dzieje się...

Wiele wydarzyło się w ostatnich tygodniach, ale jakoś nie było okazji, żeby coś napisać. Nie znaczy to, że przestałem się Granatem czy blogiem interesować. Po prostu więcej pracy i obowiązków, ale i dla Granatu trzeba czasem chwilkę wygospodarować.


Ale zacznę może od reprezentacji. Balonik przed dwoma ostatnimi meczami napompowany był ponad granicę możliwości i po prostu musiał boleśnie, już nawet nie pęknąć, ale zwyczajnie pierdolnąć. Jeśli ktoś nie umie strzelić Mołdawii czy Czarnogórze, to niby w jaki sposób ma strzelić Ukrainie, bo gol czy wygrana na Wembley to w ogóle jakaś abstrakcja. Wygrać nie udało się gdy byliśmy w ścisłej światowej czołówce więc siłą rzeczy te 2:0 w dupę teraz, to prawie, że sukces.
Wszyscy mówili o błędzie Wojtkowiaka. Był, ale niby jakie miał znaczenie? Bo co, 0:0 dawało nam awans? Nie ma kto strzelać i to trzeba powiedzieć głośno. Kiedyś już pisałem, powtórzę jeszcze raz. Nie ma znaczenia, że raz w życiu uda ci się strzelić trzy Realowi. Takich graczy było dziesiątki. Dobrym zawodnikiem jesteś wtedy gdy cechuje cię powtarzalność. W tym względzie powtarzalny jest Ronaldo, Messi, Rooney. A Lewandowski to co najwyżej klasa w Bundeslidze. Wszędzie indziej po prostu jeden z wielu.
Dlatego na Ukrainę Fornalik powinien szukać nie pięciu Lewandowskich, ale jednego Wiśniowieckiego. Najlepiej Jeremiego.
O Anglii nie ma co pisać. Jeśli ktoś miał nadzieję, że jacyś przeciętniacy są w stanie zatrzymać Rooneya, Gerrarda i spółkę, to po prostu nie zna się na piłce. I tyle.
Czasami zastanawiam się ile debilnych teorii są w stanie wcisnąć czytelnikom ludzie prowadzący różnego rodzaju strony piłkarskie. Wydawało by się, że jeśli ktoś decyduje się na prowadzenie strony, która w nazwie ma „futbol”, to powinien choć trochę o piłce wiedzieć. Tymczasem na stronie kielckifutbol przeczytałem taką ciekawostkę dotyczącą Granatu i w ogóle napastników:
Z tymi środkowymi jest problem, a może też mają inną rolę do spełnienia, niż wymagało się kiedyś. Każdy napastnik powinien u Pietrzykowskiego atakować pressingiem obrońców, odbierać im piłkę. Bo wysoki pressing to jedna z podstawowych zasad tego Granatu.”
Nie wiem, czy to fantazja autora, czy nasz trener mu taką myśl gdzieś tam podsunął, ale większej bzdury dawno nie czytałem. Bo niby co? Że jak napastnik zagra pressingiem, odbierze dziesięć razy obrońcy piłkę, dziesięć razy pobiegnie na sam na sam z bramkarzem i dziesięć razy spierdoli, to jest już dobry czy raczej słaby? Napastnika rozlicza się ze strzelonych bramek i to się nigdy nie zmieni. Taki Benzema nie sprawdza się w Realu, nie dlatego, że nie pracuje na boisku i nic nie daje drużynie. On po prostu nie strzela bramek i tam jakoś wszyscy to widzą, u nas wymyśla się, że napastnik jest teraz od czegoś innego.
Co w Granacie? Ano huśtawka. Mecz z Dalinem będzie przeze mnie zapamiętany tylko dlatego, że pierwszy raz była z meczu Granatu przeprowadzana transmisja video do internetu, co nawet miałem przyjemność komentować. Przegrana 1:2 chwały nam nie przynosi, a najlepiej podsumował ten mecz jeden trener, z którym rozmawiałem kilka dni po meczu. Otóż powiedział, że odkąd niskie ligi można obstawiać u buka, to on jest świadkiem co tydzień niesamowitych wyników i wcale go to nie dziwi, bo u buka grają prawie wszyscy. Nie to, żebym o coś podejrzewał zawodników, ale rozmowa dała mi dużo do myślenia. Bo niby któż jest w stanie zweryfikować zawody w czwartej klasie rozgrywkowej, a jeśli do tego dodać, że w niektórych klubach albo płacą mało albo w ogóle, to zawodnikom różne myśli mogą po głowie chodzić. U nas raczej płacą więc nie rozwijam tematu. Przegrana może przytrafić się nawet w najmniej spodziewanym momencie.
Później były dwie wygrane, na wyjeździe z Wisłą Sandomierz i u siebie z Przebojem, a wczoraj zremisowaliśmy na Hutniku. Nie najgorzej, ale mnie martwi fakt, że bardzo dużo bramek tracimy w ostatnich dziesięciu minutach meczu. Nieraz bez konsekwencji, jak w Sandomierzu, a nieraz ma to ogromne przełożenie na zdobycz punktową, a było tak w Zakopanem, Oświęcimiu i Krakowie. Zespół, który gra o najwyższe lokaty nie może tracić tylu bramek w końcówce. Gdyby nie dekoncentracja, byłby remis z Porońcem, a zwycięstwa z Sołą i Hutnikiem. Pięć punktów więcej i oczywista sytuacja w tabeli.
Po meczu z Przebojem byłem świadkiem ciekawej rozmowy. Stałem sobie z tyłu budynku klubowego z jednym człowiekiem, obydwoje byliśmy schowani za samochodem. Do samochodu obok podszedł gość coś w moim wieku, może ciut starszy, wyjął telefon i zaczął rozmawiać. I zrobiło się ciekawie, a rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
„No cześć, rozmawiałem z obydwoma. I Łata i Radek są na tak, ale pod warunkiem, że dostaną tyle samo co w Granacie. Nawet im to na rękę, bo im dojazdy odpadną. No, zobaczymy jak się sprawy rozwiną, na razie.”
Nie wiem skąd był ten człowiek, ale skoro mają odpaść dojazdy, to podejrzewam, że z KSZO. Z tego co wiem, to obydwaj mają kontrakty do czerwca, więc jakie sprawy i jak mają się potoczyć na tę chwilę pozostaje tajemnicą. Ale rozmowy z innym klubem, w trakcie sezonu, pomiędzy ważnymi meczami? Jeśli tak naprawdę jest, to sytuacja jest mocno dwuznaczna i mało elegancka.
O zwycięstwie w pucharze nie będzie zbyt dużo, bo wygrana z drużyną z A-klasy jest obowiązkiem. Czekamy na poważniejszego przeciwnika, jak wynika z sondy najbardziej oczekiwane są rezerwy Orlicza czyli de facto pierwszy zespół.
To na tyle, bo jeszcze się leczę po weselu Brata. Kibice też tam byli i było mocno Granaciarsko. Niedługo wrzucę zdjęcia i filmik.
A wykorzystując łamy bloga jeszcze raz dla Brata i Bratowej:
Wszystkiego Naj, Naj, Najlepszego!


Do następnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz