niedziela, 18 marca 2012

Szału nie było


5 sekund dzieliło mnie od napisania tego arta w zupełnie innym tonie. Zwycięzców się nie sądzi, o stylu nikt nie pamięta, ale wyszło jak wyszło i trzeba jednak napisać coś więcej.
Nikt nie lubi pierwszych meczów na wiosnę. Najlepsi w doszukiwaniu się podtekstów owego syndromu „pierwszego meczu” są trenerzy. Jak zespół wygra to powiedzą, że spodziewali się tego, bo dobrze przygotowali zespół zimą, jak się nie powiedzie, to zgonią, że pierwszy mecz, zgranie punkty przyjdą z czasem i takie tam. Jakby to przełożyć na język kibicowski to wyszłoby mniej więcej tak: nie chciało mi się jechać na mecz bo zimno i deszcz padał, ale z czasem przyjdzie wiosna to i powinienem się pojawić. Dobra, koniec o bzdurach, teraz o meczu.
Spotkanie nie zachwyciło, ale nie mogę odmówić zawodnikom chęci do gry i walki. Mogę napisać, że prawie nic dzisiaj nie wychodziło, no może w pierwszej połowie byliśmy lepsi, ale w ogólnym rozrachunku takie stwierdzenie byłoby trochę jednak krzywdzące. Bo zawodnicy pokazali, że 3 rzeczy są u nich na porządku dziennym; walka, walka i jeszcze raz walka. Bramka dla nas może z niczego, ale zasłużona i tylko szkoda, że zwycięstwo nie zostało dowiezione do końca. A teraz cenzurki indywidualne.
Konrad Majcherczyk – co miał wybronić wybronił, jak zawsze pewny punkt. Nie miał za wiele do powiedzenia przy straconej bramce choć próbował interweniować z takim poświęceniem, że okupił to rozcięciem łuku brwiowego. Do tego dzisiaj stuknęła mu 30-stka czyli najlepszego !
Damian Chrzanowski – to co jesienią, czyli pewnie w obronie, do tego kilka niezłych podłączeń i dośrodkowań, chociaż w 2 połowie trochę Juventa tamtą stroną pohasała, ale bez ładu, składu i konsekwencji. Podobno sprzedaje samochód, ale jeśli obchodzi się z nim jak z przeciwnikami to ja bym nie kupił. Bo Damian nie kalkuluje przeciwko komu gra, on po prostuje wdeptuje przeciwnika w ziemię.
Marcin Grunt – tak sobie myślałem, że ktoś, kto wygryzł Prusika ze składu musi być jakimś Super Hero, a tu gra na alibi do najbliższego i kilka podań do Machego w światło bramki. Solidnie, ale szału nie ma, co nie znaczy, że nie będzie.
Marek Basąg – El Profesoro. Tego zawodnika chce się oglądać. Nawet w słabszej formie się wyróżnia, a w takiej formie jak dzisiaj będzie postrachem wszystkich napastników tej ligi.
Klaudiusz Łatkowski – solidny w obronie, dzisiaj bezproduktywny w ataku. Chyba ani razu nie podłączył się i nie dośrodkował w pole karne. Widać spokój w grze, ale to zdecydowanie za mało jak na Granat. Musi być lepiej.
Przemek Ryński – ot cały Przemek czyli szarpanie do przodu, kiwka, wzięcie na szybkość, ale też i kilka razy próba wymuszenia faulu oraz kilka strat. Mógł strzelić na 2:0 ale strzelił prosto w bramkarza. Może grać lepiej.
Adam Imiela – przyznam, że nie bardzo rzucał mi się w oczy. Dopóki grał bramki nie straciliśmy czyli dla Adasia na plus, ale widać, że nie ma za mocnej pozycji w drużynie. Każda piłka to zagranie do najbliższego kolegi. A przecież stać go i na kreatywność w grze. Wszystko przed nim, bo papiery na grę ma.
Bartek Strzębski – równo jak zawsze. Dużo odebranych piłek i sporo kilometrów na boisku, raz w jedną, raz w drugą stronę. Bartek, nie zapominaj, że strata w twoim wykonaniu to dla przeciwnika możliwość szybkiego wyjścia w przewadze na naszych obrońców. I wtedy trzeba ratować się faulem. Ciężko mi to pisać, ale dzisiaj zachowałeś się jak boiskowy drwal. Rozumiem, że przeciwnik był szybszy, ale to można złapać za koszulkę, popchnąć, a nie ciąć od tyłu po kościach. Jakby była czerwona nie mógłbyś mieć pretensji.
Marcin Kołodziejczyk – wyszedł jako kapitan i tym kapitanem naprawdę był. Dużo odbiorów w obronie, kilka ładnych pociągnięć do przodu, rozciągnięć a do tego bramka – majstersztyk. Do tego schodząc z boiska, nie zapomniał o kibicach – to się ceni. Nawet jak zagra słabiej to za identyfikowanie się z klubem i kibicami będzie miał szacun. Ale wolę, żeby grał jak najlepiej, zwłaszcza, że to taki naprawdę lider drużyny.
Łukasz Kaczmarek – dobrze ułożona lewa noga, ale jeszcze trzeba umieć zrobić z niej użytek. Nie sądzę, żeby dzisiaj na tej pozycji słabiej zagrał Majkel. Pewnie byłby nawet lepszy, bo bardziej zgrany z drużyną. Bycie wyróżniającą się postacią w Orliczu, o niczym nie przesądza w takim klubie jak Granat. Tu po prostu trzeba grać lepiej. TRZEBA.
Mateusz Fryc – króciutko – Mati, ty wiesz, że potrafisz grać o 2 klasy lepiej. Ale kilka przyjęć i zagrań naprawdę klasowych.

Po przerwie były 4 zmiany, więc kilka słów o naszych rezerwowych:
Michał Prus – Niewiadomski – Michał na ławce to zabójstwo dla gry KAŻDEGO zespołu w naszej lidze. Michał to jest klasa sama w sobie i śmiem twierdzić, że to zawodnik o zerowych wahaniach formy. Jak ktoś się zna na piłce to widział co dzisiaj wniósł do gry. Parafrazując, ktoś musi wypaść, żeby grać mógł ktoś, ale co mnie to obchodzi, Michał grać musi i h..
Michał Gajos – zagrał to, do czego przyzwyczaił nas jesienią czyli szarpanie do przodu.
Michał Kołodziejczyk – kurde same Michały na tej ławce chyba, ale na poważnie to niby za słaby na pierwszą 11, ale też za mocny, żeby tkwić 85 minut na ławce. Zobaczycie, ze jeszcze na wiosnę sporo pogra. W ogóle tyle to już lat w Granacie, że trzeba napisać: swój chłop.
I na koniec zostawiłem Grześka Tobiszewskiego, choć wszedł na boisko jako pierwszy zmiennik. Bo co ja mogę napisać? Kurwa, dramat. Już nie chcę pisać, że Grzesiek jest słaby, bo pewnie nie jest, ale czy nikt nie widzi, że w Granacie się po prostu nie sprawdza? Jak szeroki musi być sztab szkoleniowy, żeby ktoś zdał sobie sprawę, że nie tędy droga? Nie wiem, podobno było dobrze w sparingach, ale w lidze Grzesiek ma jakąś blokadę i nic już z tego chyba nie będzie. Ma warunki, pewnie gdzieś jeszcze pogra w piłkę, może mu się nawet powiedzie, czego mu życzę, ale to co zrobił dzisiaj dla drużyny to nieporozumienie. Minutę po wejściu żółta kartka, co wejście to faul, a już ten w ostatniej minucie to bezsens do potęgi. Bo co ten zawodnik Juventy mógł zrobić? Mógł Grześka minąć i co z tego? Było jeszcze na jego drodze kilku innych naszych zawodników, mógł się nadziać na naszego obrońcę, a najprawdopodobniej to pognałby do linii i kopnąłby się w czoło. Juventa przez cały mecz jedyne zagrożenie stwarzała przy stałych fragmentach gry i taki stały fragment otrzymała w końcówce w prezencie. Nie winię obrońców, że straciliśmy bramkę. Tak to jest jak w polu karnym jest ze 20 ludzi. Zamieszanie, ktoś trąci piłkę, ktoś nie wybije, ktoś strzeli. Szkoda, bo zwycięstwo było naprawdę blisko. A Grzesiek niech sobie przemyśli czy warto na siłę trzymać się klubu, w którym się nie sprawdza. Dzięki za każdą kroplę potu wylaną w naszych barwach, ale to zdecydowanie za mało.

Za tydzień Limanovia. Łatwo nie będzie, ale nie takie mecze Granat wygrywał. Nie ma czasu na żadne falstarty. Swój stadion, swoi kibice i krótka piłka. Do boju ZKS !!!


Juventa - Granat  1:1 (0:0)

0:1 Marcin Kołodziejczyk 52'
1:1 Dariusz Anduła 95'

Granat: Konrad Majcherczyk - Damian Chrzanowski, Marcin Grunt , Marek Basąg, Klaudiusz Łatkowski -  Bartłomiej Strzębski , Adam Imiela (74' Michał Gajos), Marcin Kołodziejczyk (86' Michał Kołodziejczyk), Przemysław Ryński (74' Michał Prus - Niewiadomski), Łukasz Kaczmarek (60' Grzegorz Tobiszewski ), Mateusz Fryc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz