sobota, 31 marca 2012

Tylko po zwycięstwo...


Wielu z nas pamięta historyczny awans do nowo wówczas tworzonej III ligi małopolsko – świętokrzyskiej. Wyjazd do Alwerni obrósł już niejedną legendą, a my przez jeden sezon mogliśmy się cieszyć z gry w wyższej klasie rozgrywkowej. Liczyła ona wówczas 18 zespołów, po 9 z każdego z województw. Dziś trudno trudno dopatrywać się równej liczby zespołów, można powiedzieć, że nie wytrzymaliśmy konkurencji krakusów. A to przecież mecze z lokalnymi rywalami przynoszą najwięcej emocji i największą chęć zwycięstwa u kibiców.
I taki mecz czeka nas w niedzielę. Wystartowaliśmy na wiosnę słabo, jeszcze nie wygraliśmy, ale jak można było usłyszeć tydzień temu na Rejowie, najważniejsze czeka nas 1 kwietnia. Tak się potoczyła historia naszych klubów, że zawsze gdzieś tam nie było nam po drodze, choć jednocześnie patrzyliśmy na tamtejszą scenę kibicowską z politowaniem. Nie pamiętam już dokładnie, jak to było w 1993 r. gdy graliśmy tam finał PP ze Starem, ale miejscowych raczej się wtedy nie uświadczyło, o zorganizowanej grupie nie wspominając. Koniec lat 90-tych to pamiętne dwa wyjazdy do Jędrzejowa, jeden bodajże w 19, drugi w 17 osób. Może liczby nie imponujące, ale kto pamięta możliwości tamtej ekipy, nie będzie zdziwiony, że miejscowi musieli palić dość ostro wrotki na nasz widok. Anegdotami tamtych czasów są opowiadania o jednym z miejscowych, który goniony ratował się skokiem w jakieś zarośnięte oczko wodne, drugi wspiął się na kilkumetrowy mur ze zręcznością, której pozazdrościł by mu sam Spiderman, zresztą tak został wtedy przez nas ochrzczony. Zresztą na tym ostatnim wyjeździe miejscowi w swojej bezsilności, wystawili nas w wiadomym mieście wiadomej ekipie. Dziś ekipa extraklasowa, wtedy z niższej ligi, ale też mocna. Ale i mi słabi nie byliśmy przez co doszło do ciekawej i nierozstrzygniętej walki w pociągu. Kilka miesięcy temu powtórzyli swój wyczyn czym tylko poświadczyli, że w sprzedawaniu i lizaniu dupy wiadomej ekipie są mistrzami. Niechęć narastała i narasta dalej, ale to i lepiej.
Dlatego nie będzie dzisiaj o przewidywanych składach, taktyce czy bólu głowy trenera. Każdy z zawodników musi mieć świadomość, że na wiosnę, przynajmniej jeśli chodzi o wyniki – zawiedli. Kibice widzą i doceniają wysiłek, doceniają walkę, ale 1 kwietnia to może być za mało. Tutaj do serducha włożonego w grę trzeba będzie dołożyć maksimum precyzji. Mecz nie będzie łatwy. Każdy z zespołów gra o inne cele, ale my mamy w tym dniu tylko jeden – zwycięstwo. Pewnie, że zawsze lepiej gdy w lidze gra jak najwięcej lokalnych drużyn. Ale my nie jesteśmy w tym dniu, i w ogóle nigdy, Caritasem rozdającym punkty – jedziemy tam jako Granat i jedziemy tam jak po swoje.
Piłkarze powinni wiedzieć, że będą mogli liczyć na doping licznej grupy skarżyskich kibiców. Powinni zrozumieć, że taki wyjazd to nie wycieczka do parku w niedzielę. Gęsto słyszy się o kłodach jakie rzucane są kibicom przy organizacji wyjazdów. O setkach mandatów za byle co, zakazach stadionowych i innego typu represjach. Ale najwierniejszych to nie zniechęca. Dlatego nie zawiedźcie. Walczcie, gryźcie trawę, a nawet przeciwników i sprawcie nam tę chwilę radości, że gdy spiker powie, że jest 0:3 dla nas to niech to dla miejscowych nie będzie Prima – Aprilis tylko szczera prawda ku chwale naszych trójkolorowych barw.
A my? Niech nas będzie jak najwięcej i niech każdy da z siebie więcej niż wszystko. Może nie jesteśmy najlepsi, może i nie najliczniejsi, ale pokażmy, że gdy trzeba się zebrać, to stać nas na wiele.

Do boju ZKS !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz