niedziela, 25 marca 2012

Wietrznie, walecznie... i ubożakowo

Gdy wychodzą do walki dwie równorzędne drużyny można się spodziewać meczu walki, niewielu bramek i pierwszoplanowych ról przede wszystkim zawodników defensywnych. I taki był, a właściwie prawie był mecz Granatu z Limanovią, bo nie wiadomo dlaczego i po co, pierwszoplanową rolę zapragnął w nim zagrać sędzia Szymon Ubożak.
Sporo meczów się ogląda, szczególnie tych z polskiej ligi, co tydzień człowiek łapie się za głowę patrząc co wyrabiają przeróżne Gile, Borskie czy Lyczmańskie, a w niedzielę jedzie się do Skarżyska i okazuje się, że Lyczmańskie są wśród nas. Sędzia gwizdacz dzisiejszego meczu był tak słaby, że nie znam się na notach sędziowskich, ale tutaj nota 0 byłaby zbyt wygórowana. Karny dla Limanovii i żółta kartka dla Machego. Zawodnik gości wychodzi sam na sam, podbija piłkę nad naszym bramkarzem, fatalnie pudłuje, po czym dochodzi do zderzenia. O tym, czy karny się należał niech świadczy fakt, że ławka Limanovii początkowo myślała, że był faul na bramkarzu i jest wolny dla nas. Żadnego karnego z pewnością nie było, a już zółta kartka dla naszego bramkarza to jakieś nieporozumienie. Żółtą się daje za zagranie celowe, zbyt ostre, a nie za walkę o wybicie piłki. Ta sama sytuacja przy kartce Marcina Grunta. Marcin się zdenerwował bo i ja bym się zdenerwował. Zagrał ostro, ale trafił w piłkę. W ostateczności mógłbym to podciągnąć pod włożenie zbytniej agresji w to zagranie, ale i tak było by to mocno naciągane. Tak się po prostu gra teraz w piłkę, a jak sędziowie za każde takie zagranie szastali by kartkami to po 30 minutach obydwie drużyny mogłyby grać w dziewiątkę. Sędzia musi być na boisku niewidoczny, ma czuć grę. Jeśli jest sytuacja, że zawodnik nie mając szans na wybicie piłki, łapie za koszulkę czy wytrąca z równowagi przeciwnika, jest żółta i po sprawie. Jeśli jest celowa kosa na nogi - czerwona i do widzenia. Ale jeśli jest walka, jest atak na piłkę i gdzieś przy okazji kontakt w nogi, to może być reprymenda co najwyżej. Żeby zakończyć ten temat, napiszę jeszcze, żeby w postawie sędziego nie dopatrywać się żadnych podtekstów. Po prostu jest słaby.
Co do samego meczu, to o pierwszej połowie lepiej zapomnijmy. Grając z wiatrem i na własnym stadionie, popełniliśmy tyle błędów i daliśmy się tak zdominować, że przecierałem oczy ze zdumienia. Druga połowa, to już był Granat. Walka i zapierdol na każdym metrze oraz serce do gry dla klubu i dla kibiców. Gra była w takim tempie i z taką werwą, że chciałoby się, żeby druga połowa trwała 90 minut. Ale kto i jak to już w laurkach indywidualnych.

Konrad Majcherczyk - nie ustrzegł się błędu w I połowie gdy zwlekał z wybiciem piłki i trafił nią w napastnika gości, przy karnym nie miał za wiele do powiedzenia, poza tym pewnie i na swoim wysokim poziomie.
Damian Chrzanowski - tak jak napisałem tydzień temu, dodam tylko tyle, że samochodu nadal nie sprzedał czyli coś jest na rzeczy. Mocno pracuje na nową definicję w świętokrzyskim futbolu - Granaciarz koronny :-)
Marek BasągMarcin Grunt - oceniam ich razem dlatego, że są ostatnimi bastionami w naszej obronie i obaj muszą grać równo, żeby zapewnić nam jak największy spokój w tyłach. Dziś było już lepiej niż przed tygodniem, Marek tak, jak nas przyzwyczaił, co do Marcina, to jest jeszcze nie to, jeszcze można lepiej, jeszcze bardziej dokładnie, jeszcze bardziej do przodu.
Klaudiusz Łatkowski - jakbym oceniał zawodników od 1 do 10, to dostałby notę 11. A to dlatego, że sam zasłużył na 8, do tego przyznał bym mu połowę noty Talera. O dobrym występie Marcina za chwilę, ale to Łata mobilizował dzisiaj do walki całą lewą flankę. Twardy w obronie, widać, że dużo wymaga od kolegów, ale jeszcze więcej od siebie. Dużo szarpał, podłączał się, dośrodkowywał. Klasa mecz, ale Ameryki nie odkryłem, bo i zawodnik klasowy.
Przemek Ryński - ofensywnie i walecznie, ale poprzeczkę jesienią podniósł sobie na tyle wysoko, że musi być jeszcze bardziej ofensywnie, jeszcze bardziej walecznie i przede wszystkim jeszcze bardziej skutecznie. Myślę, że te pierwsze dwa mecze to były takie na wczucie się w wiosnę, a za tydzień to już będzie co najmniej asysta.
Bartek StrzębskiMichał Prus - Niewiadomski - dwóch defensywnych pomocników i obydwaj klasa. Oczywiście nie było bezbłędnie, ale nie myli się ten co nic nie robi. Szkoda Roberta Banaszka, bo też dobry zawodnik i kluczowy jesienią, szkoda Adasia Imieli, ale, żeby Bartka i Michała wyleczyć z pierwszego składu muszą wręcz stawać na głowie, ale nie gwarantuję, że to wystarczy.
Marcin Kołodziejczyk - nie będę pisał, że rozegrał jakiś wybitny mecz. Ale zrobił to, czego oczekuje się od kapitana. Na II polowę wyszedł zmobilizowany, zmobilizował drużynę, strzelił kapitalną bramkę z wolnego i dał drużynie sygnał, że ten mecz można wygrać. Walczył jak miło, a gdy zabrakło sił nie udawał gry tylko zszedł przy burzy oklasków. Tak ma być, a będzie jeszcze lepiej.
Marcin Taler - wywołałem go kilka dni temu do gry (apropo, znów trafiłem w 100% ze składem, ale zaręczam, że nie konsultuję się w tej sprawie z trenerem, piszę po prostu co czuję), dzisiaj wyszedł i było całkiem poprawnie. Duża chęć do gry i niezła współpraca z Łatkowskim. Szkoda tylko, że w sytuacji sam na sam przestraszył się chyba, że może zdobyć bramkę i pogubił się w dryblingu w polu karnym. Więcej przekonania we własne umiejętności i może być tylko lepiej. 
Mateusz Fryc - grał swoje i tylko bramki zabrakło. Przy akcji Talera mial dobrą pozycję, ale to było takie ratowanie sytuacji, bo tą akcję powinien wykończyć wcześniej Marcin. Później miał sam na sam i chyba za bardzo myślał jak to wykończyć, w końcu piłka podskoczyła na nierówności i strzelił niecelnie. Za tydzień będzie miał coś w Jędrzejowie do udowodnienia. I tamtejszym działaczom i nam - kibicom. Dobrze, że jest, bo na boisku robi różnicę.

Zagrali także: Michał Gajos, Adam Imiela i Krzysiek Rzeszowski, ale to trochę za krótko by oceniać.

Granat - Limanovia 1:1 (0:1)
0:1 - Fałowski 36'
1:1 - Kołodziejczyk 48'

A za tydzień mecz o 6 punktów i o prestiż. Spotkanie z Naprzodem to taki dodatkowy świętokrzyski i kibicowski smaczek. Tu, żeby wygrać nie można zagrać na 100% i nawet nie na 110%. To ma być kurwa miazga i 120% zaangażowania i walki. Trzeba powiedzieć sobie wprost: 2 mecze i 2 punkty to jest żadna rewelacja. 3 mecze i 5 punktów to na taki Granat też niewiele, ale jeśli 3 z nich przypadną na mecz z Naprzodem, to kibice zapomną i Juventę i Limanovię. 
A u nas w szeregach też mobilizacja. Nie będę tu pisał o obowiązkowym wyjeździe i obowiązku darcia ryja. Po prostu zmiećmy ten śmieszny klubik na właściwe mu miejsce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz