poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Komu punkty, komu?


Chyba nikt z nas, nawet w najczarniejszych snach nie wyobrażał sobie takiego startu rundy, zwłaszcza na własnym boisku, w wykonaniu obecnego zespołu Granatu. Kolejny mecz na Rejowie to brak pomysłu na grę, zerowa skuteczność i w konsekwencji porażka z broniącym się przed spadkiem Beskidem 0:1.
Trzeba powiedzieć sobie wprost. Patrząc na nasz skład, na wzmocnienia, mogliśmy zakładać, że będziemy grać „o coś”. Czy miałoby być to utrzymanie miejsca z jesieni w lidze, czy też atak wyżej, ale z pewnością nie miało to wyglądać tak, jak jest obecnie. Trzy mecze „u siebie”, dwa punkty, bramki 1:2. Przecież taki bilans byłby tragiczny nawet dla drużyny broniącej się przed spadkiem, a dla drużyny zajmującej bardzo dobre 5 miejsce to jest nawet nie tragedia a dno i trzy metry mułu. Ale tak naprawdę, czego my wymagamy? Przed tą kolejką, jeśli podzielić by tabelę na pół, czyli pierwsza ósemka jako zespoły czołówki i druga, walcząca o utrzymanie, to z kim z czołówki zdobyliśmy ostatnio komplet punktów? Ano w trzeciej kolejce jesiennej, i to, o zgrozo, na wyjeździe w Limanowej. Pozostałe mecze albo w dupę, albo jakieś wymęczone remisy. Po prostu jesienią laliśmy frajerów z dolnej części tabeli, wiosną nawet tego brakuje i to przekłada się na nasz marsz w dół. Mamy skład, który potrafi grać w piłkę, to nie ulega wątpliwości. Ale czy ktoś za bardzo nie uwierzył w siebie? Czy na pewno nikt nie pomyślał sobie, że na widok pewnych nazwisk przeciwnicy położą się we własnym polu karnym i poproszą o najniższy wymiar kary? Bo na dzień dzisiejszy, z wysokości trybun tak to właśnie wygląda. Ja wychowałem się na silnym Granacie. Ale to też nie było tak, że zawsze byliśmy na pierwszym czy drugim miejscu. Przeważnie w wyrównanej lidze, byliśmy w czołówce, ale bardziej na miejscach 4-6. A za przeciwników nie mieliśmy jakichś Nowych Wiśniczów czy Muszyn, tylko takie marki jak Radomiak, Korona, Siarka, Lublinianka czy Broń. I różnie w meczach na szczycie bywało, no ale ludzie kochani, jak przyjeżdżał zespół z 10 czy 12 miejsca, jakieś Pionki czy Kraśniki to nie było bata, żeby nie było 5, a nieraz kończyło się na 7 czy 9. Widzieliście wczoraj ten Beskid? Szybko strzelona bramka z niczego, a później chłopy nie umiały nawet dobrze kontrataku zorganizować. Nawet jak już graliśmy pod koniec dwójką w obronie, to tamci przy kontratakach potykali się o własne nogi i strzału nie mogli celnego oddać. Dawniej taki Beskid to do przerwy by miał ze trzy w plecy, a w drugiej połowie to nasz bramkarz by pił piwo na trybunach z kibicami, a i tak byśmy strzelili na 4 i 5, a z tyłu by cały czas było na zero.
Nie chce mi się też wystawiać indywidualnych cenzurek. Jakbym miał wskazać najjaśniejszą postać, to będzie nią Sławek Jedynak, który choć już ponad pół roku kontuzjowany, to nadal jest najskuteczniejszym naszym graczem i na każdym meczu dopinguje swoich kolegów swoją obecnością na trybunach. Nie wiem na ile to prawda, ale inny nasz kontuzjowany zawodnik, podobno był na tyle kontuzjowany, że nie mógł się w niedzielę pojawić w Skarżysku, ale już nie na tyle, żeby w sobotę nie mógł się bawić w jednym z krakowskich klubów. Nie piszę kto, bo nikogo za rękę nie złapałem, ale jeśli tak było to nieładnie, zwłaszcza, że Skarżysko jest bliżej Kielc tak ze 100 km niż Kraków. Są postacie jaśniejsze, są przeciętne, są i beznadziejne. Jednak panowie, wszyscy odpowiadacie za dotychczasowe wyniki. I weźcie sobie do serca, ze to nie są wasze indywidualne wyniki. To są wyniki naszego Granatu, które gdzieś tam właśnie zapisują się w annałach. I my, kurwa, nie jesteśmy z tego dumni. Jak się komuś wydaje, że za ostro, to niech sobie poczyta, co wczoraj zrobili kibice w Genui. U nas nikt nikomu koszulek zabierał nie będzie, ale jeśli ktoś się nie czuje na siłach, jeśli czuje, że nic więcej z siebie dać nie może, że po prostu w Granacie się nie sprawdza, to niech odda sprzęt do pana Zenka i odejdzie sobie tam, gdzie za remis z Libiążem i Lubaniem Maniowy u siebie, będą go nosić na rękach.
Na sam koniec zostawię sobie kibiców. U nas młyna nie było, a szkoda, bo tyle rozsianych osób na stadionie i nikomu się nie chce dupy ruszyć. Nie, to nie. Natomiast kilka słów o gościach. Tak sobie sięgam pamięcią lata wstecz i nie przypominam sobie ostatnio tak dobrze zorganizowanej ekipy spoza naszego województwa, która by zawitała na Rejów. Jeśli dobrze policzyłem, to byli w 59 osób, ładnie się oflagowali, zrobili oprawę, ale ja nie o tym. Najbardziej podobało mi się, że cały mecz równo i pomysłowo dopingowali swój zespół. Poezja kibicowania. Szacun.
Za tydzień wyjazd do lidera z Tarnowa. Człowiek jaki jest, taki jest, ale wierzy w ten Granat i już. Jak wreszcie uwierzymy w siebie to będzie dobrze. A jak nadal chcemy robić za dostarczycieli punktów, to obyśmy przywieźli stamtąd mniej niż pięć na plecach.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz