środa, 8 sierpnia 2012

Czy o coś gramy?


Tak się dla nas ułożył ubiegły sezon, że, co by nie mówić, siłą rzeczy do tego przystępujemy w roli jednego z faworytów. Nie odnotowałem żadnych osłabień, przyszło na tę chwilę dwóch doświadczonych graczy, kadra jeszcze bardziej się wyrównała i gdyby nie wypowiedź trenera z jednego wywiadu, że zarząd nie postawił przed drużyną żadnych celów, to przed Granatem wydawało by się „złota polska jesień”.
Nie ma żadnych celów, nie ma też Orlicza, więc oddaliła się groźba niepodania ręki trenerowi przez prezesa, nie ma presji na wynik więc kluczowym staje się tytułowe pytanie. W tamtym sezonie w podobnej sytuacji była Unia. No, może nie do końca, bo tam chodziło o być albo nie być klubu, ale przecież na zawodnikach nie ciążyła żadna presja. Łatwo było wytłumaczyć się, że wy nie płacicie, my nie gramy. Ale piłkarze wygrali ligę i postawili zarząd oraz miasto przed faktem dokonanym. My wykonaliśmy robotę i następny ruch należy do was. U nas budżet dopięty, zawodnicy dostają to co mają na papierze, może infrastruktura za słaba na II ligę, ale cóż szkodzi jednak pograć o jakiś cel, o zwycięstwo w każdym meczu, wygrać tę ligę i postawić wreszcie to miasto przed faktem dokonanym. Veni Vidi Vici, a teraz wy się martwcie czy znajdzie się kasa na II ligę, czy włodarze miasta znajdą wreszcie kasę na stadion Granatu czy też nadal będą się ślizgać dosłownie i w przenośni na nieświadomości mieszkańców miasta. Każdy sportowiec musi mieć przed sobą cel. Nawet jeśli tym celem będzie najebanie się w trzy dupy po wygranej, to i tak najpierw trzeba sobie to zwycięstwo wybiegać. Nasza drużyna krystalizuje się już kilka lat. Coraz mniej w niej przypadków, coraz więcej jakości, coraz więcej wspólnej pracy więc kiedy jeśli nie teraz? Taki właśnie powinien być cel i to powinno być powiedziane głośno, ale nie przeze mnie.
Wygrywamy wszystko co się da, wygrywamy tę ligę a czy zagramy wyżej, o to będziemy martwić się później !!!
Nie ma co pisać o klubach, które mają walczyć o awans, o tym, że przyszło do nich stu czterdziestu dwóch nowych zawodników, bo niby o czym to świadczy? Czy to są jakieś Szwarcenegery, czy to są jacyś gwiazdorzy, którzy poodrzucali oferty Legii i Wisły tylko po to, żeby zagrać po jakichś Limanowach czy innych Wolbromiach? Nie, to tacy sami ludzie, może nawet wolniej biegają, mniej trenują, bo uważają się za nie wiadomo jakich ligowców. A my mamy ku temu możliwości, żeby to oni u nas ustawiali się w kolejce do golenia. I nie może być tak jak w zeszłym sezonie, że będziemy po pół roku czekać na zwycięstwo na własnym stadionie, to przeciwnicy mają z góry wiedzieć, że jak dostaną na Rejowie 4:1 to trzeba się cieszyć, bo dwa tygodnie wcześniej inny klub też tyle przyjął, ale do zera.
A kto ma to nam zapewnić? Pierwsza jedenastka wg Gruszki: (Przy nazwiskach nie będzie rozwinięcia, dlaczego akurat ten, a nie inny, bo i po co)
Konrad Majcherczyk
Damian Chrzanowski
Marcin Grunt (Marek Basąg sam się wyeliminował)
Michał Prus – Niewiadomski
Klaudiusz Łatkowski
Przemysław Ryński (Michał Bała)
Adam Imiela
Dawid Sala
Marcin Kołodziejczyk
Michał Gajos
Mateusz Fryc

Jak ktoś uważa inaczej, to przypomnę, że i tak trener zadecyduje o składzie na pierwszy mecz. Może ktoś jeszcze złapie kontuzję, albo ktoś inny błyśnie formą na ostatnich treningach.
Kilka słów o Marku Basągu. Słyszałem już kilka narzekań, że po co ten motor, że piłkarz i takie tam. Proponuję trochę ochłonąć. Akurat Marek to jest zawodnik, który nie wychodzi na boisko pobiegać tylko grać w piłkę i na pewno będzie nam go brakowało jesienią. Nie wiem jak Marek zapatruje się na swoją kontuzję, bo żeby z Markiem zamienić dwa zdania to musiałbym mieć jak kot – siedem żyć, a nie dość, że mam jedno, to ostatnio narzekam na chroniczny brak czasu. Chłopak ma swoją pasję – jazdę na motorze i należy to zrozumieć. Jakby grał w Realu to pewnie by miał wpisany do kontraktu zakaz, ale w III lidze polskiej to raczej takich zakazów nie ma. Zresztą jakie ma tu znaczenie czy motor, czy samochód, stało się i już. Mi też jakby ktoś powiedział, że mam zakaz chodzenia po górach, bo niebezpiecznie, to bym się co najwyżej tylko uśmiechnął. Marek jeszcze nie raz zagra dla nas w swoim dobrym stylu i jeszcze nie raz wsiądzie na motor. Bo pasję się ceni, a nie jej zakazuje.
Na koniec o naszym ostatnim sparingu. Bardzo cenna inicjatywa Irka, który wykorzystuje swoje kontakty, bo z zespołem z Bielska – Białej pewnie nigdy byśmy sparingu nie zagrali. Ale to, w jaki sposób ten sparing był anonsowany, zwłaszcza przez Podbeskidzie, spowodowało, że poczułem się mocno zażenowany. I jeśli ktoś sobie uważa, że jeśli jest z ekstraklasy to klękajcie Skarżyska i podobne miasteczka, to ja się z tym nie zgadzam i chętnie sobie o takowym klubiku popiszę.
Bo co niby to Podbeskidzie sobą reprezentuje? Reprezentuje ekstraklasę? Nie ma czegoś takiego jak ekstraklasa, równie dobrze można na najtańszym jabolu napisać Chateau i się cieszyć, że ma się dobrze zaopatrzony barek. Jaka to ekstraklasa przekonują ostatnie występy naszych pucharowiczów ze Śląskiem Wrocław na czele. 0:3 u siebie ze szwedzkim przeciętniakiem to tak jakbyśmy my w pucharze przegrali z Arbitrem 0:10. A takie Podbeskidzie w tamtym sezonie ze Śląskiem przegrało dwa razy, zostało przez Śląsk wyeliminowane z Pucharu Polski i raz zremisowało, strzelając bodajże bramkę w 95 minucie. Naprawdę zajebista drużyna, a do tego podobno oddała do Śląska swojego najlepszego gracza. Jakby pod koniec lat 90-tych Legia czy Widzew przed walką o LM wzmacniały się Patejukami to kibice mogli by co najwyżej zamiast Blackburn czy Atletico oglądać Krisbut Myszków w Pucharze Polski. Ostatnio jest takie fajne powiedzenie na weszlo.com, że po tym poznajemy dno, że od spodu puka Śląsk. I jako, że jest to prawda, dodam tylko, że Podbeskidzie poznajemy po tym, że od spodu puka, ale do Śląska. No bo niby czego można się nauczyć od Ziajki, Paweli czy Cienciały. Chyba tylko tego, jak uważać, żeby za każdym razem nie wyjebać się, przy próbie dryblingu, o własne nogi.
I jeśli nadal ktoś myśli, że sparing z Podbeskidziem to wydarzenie dla mieszkańców Skarżyska, to odpowiadam: nie kurwa, to nie jest dla nas żadne wydarzenie. Wydarzeniem było jak grała u nas Legia, grał Widzew, Ruch Chorzów czy Jagiellonia i przychodziło ponad pięć tysięcy ludzi. Bo jeśli przyszło na ten sparing dwieście osób, to dlatego, że chcieli zobaczyć swój Granat tuż przed sezonem. Ale jeśli ktoś się chce upierać, że przyszli zobaczyć Podbeskidzie, to zawodnicy z ekstraklasy, którzy przyciągają na trybuny niecałe pół procent miasta muszą być naprawdę hujowi.

Oczywiście w najbliższą niedzielę o godz. 17 obecność obowiązkowa.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz