poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Remis na początek

Długo trwała przerwa pomiędzy kolejnymi sezonami, po drodze było euro i olimpiada, ale wczoraj znowu zaczęło się to, na co z niecierpliwością czekałem. Na początek los przydzielił nam innego kandydata do czołowych lokat – Limanovię. Oba zespoły stworzyły całkiem niezłe widowisko, ale nasz zespół potwierdził wiosenną prawdę, że na Rejowie zwycięstwa przychodzą mu bardzo ciężko. Ale czy remis w tym spotkaniu to aż tak zły wynik?

Nasz trener przed meczem miał poważne zadanie, jak ustawić zespół konkretnie na ten mecz. Czy z dwoma napastnikami, kosztem linii pomocy czy też z jednym wysuniętym Mateuszem, za to z zagęszczonym środkiem pola? Wybrał to drugie rozwiązanie i już na początek zdumiał trochę kibiców, szczególnie tym, że na boisku zabrakło miejsca dla Michała Gajosa, pojawił się za to Marcin Taler. Dla mnie to decyzja zrozumiała, przede wszystkim dlatego, że pierwszy to typowy ofensywny zawodnik, zaś drugi jednak bez porównania potrafi lepiej pracować i dla defensywy.

Co do meczu, to na początek trzeba zaznaczyć jedno – przyjechała do nas naprawdę dobra drużyna. Biegająca, grająca na jeden kontakt i znakomicie poukładana. My przeciwstawiliśmy im waleczność, znakomitą obronę i nastawienie się na kontrataki. Jeśli chodzi o sytuacje z akcji, to goście bili nas na głowę. Właściwie to nie przypominam sobie jakiejś super akcji z naszej strony. Wyglądało to raczej tak, że jak już odzyskaliśmy piłkę to była laga do przodu na Mateusza, który osamotniony mógł co najwyżej poprzepychać się z trzema obrońcami. Za to całkiem przyzwoicie wychodziły nam stałe fragmenty gry, po których kilka razy zagroziliśmy bramce gości. I kiedy tak sunął ich atak za atakiem, bramkę zdobyliśmy my. Duża w tym zasługa ładnego dogrania Małego, ale jeszcze większa Prusika, bo mógł i strzelać i przyjmować, a on ze spokojem odegrał do Grunta z pierwszej piłki, który tylko dostawił nogę i po chwili mógł przyjmować gratulacje i od kolegów i od wiwatujących trybun.

Druga połowa mogła być dla nas jeszcze bardziej szczęśliwa. Goście rzucili się do ataku, ale nasza obrona spokojnie je rozbijała. Za to kontrataków mieliśmy co najmniej trzy, z których bramki paść powinny. A to Taler zamiast ostro dołem to podawał niemrawym lobem, a to Ryniu źle przyjął, a to Sala za długo holował piłkę i nic z tego nie wychodziło. Goście wyrównali w końcu po jakimś takim niezdecydowaniu naszej obrony. Zawodnik gości przyjął piłkę na 5 metrze, wziął rozpaczliwie próbującego blokować Gruncika na zamach, pozwolił mu wstać, jeszcze raz położył na zamach, później jeszcze raz i w końcu umieścił piłkę w krótkim rogu brami strzeżonej przez Machego. Niezbyt to dobrze świadczy o obronie, która się przygląda, jak ich kolega jeździ z poświęceniem dupą po trawie przez dobre kilka sekund i nikt nie kwapi się by mu pomóc.

Później to chyba jednak goście bardziej chcieli wygrać. Dochodziło nawet do tego, że biegali naszym zawodnikom za piłką, żeby ci szybciej rozpoczęli grę. Ale to była taka wymiana ciosów, w której każda ze stron mogła zadać nokautujący cios. Okazje mieliśmy, ale powoli zaczynało brakować sił. W końcu sędzia zagwizdał po raz ostatni i ten w sumie całkiem dobry mecz zakończył się remisem. Nie wiem dlaczego niektórzy na trybunach złorzeczyli na grę czy na poszczególnych zawodników. Pewnie, że kibica najbardziej cieszą zwycięstwa i nie jest zadowolony gdy jego zespół rozpaczliwie się broni wybijaniem piłki, jak to miało miejsce zwłaszcza w końcówce spotkania. Ale taki jest efekt grania z coraz lepszymi drużynami. Można się kisić w niższej lidze i lać wszystkich po 5:0, można też grać w wyższej i zbierać cenne doświadczenia, które powinny zaowocować coraz lepszymi wynikami, a także i lepszą grą. Ale przy lepszych drużynach nie zawsze będzie nam dane cieszyć się ze zwycięstwa, a i porażki też pewnie przyjdą. To nie był dla nas ani wybitny, ani zły mecz. Znakomicie wywiązał się ze swego zadania zwłaszcza trener, który świetnie ustawił zespół pod lepszego przeciwnika i w znaczny sposób osłabił jego pozytywne strony. Naszym sprzymierzeńcem był niebiesko – biało – czerwony charakter. Ale w następnych meczach wszystko musi wyglądać zdecydowanie lepiej.

Czas na oceny indywidualne:



Konrad Majcherczyk – kolejny sezon zaczął na swoim starym, dobrym poziomie. Kilka razy ratował nas w naprawdę groźnych sytuacjach. Bramkę dostał w krótki róg, ale cóż mógł poradzić na strzał z 5 metrów.

Damian Chrzanowski – to samo co wyżej. Mimo gorączki zacisnął zęby i zagrał tak jak nas do tego przyzwyczaił. Ależ ten chłopak ma serducho do gry. Jakby tak mógł dokupić z 10 cm, to... albo może nie, bo by od nas pewnie szybko odszedł. Zszedł w końcówce jak już naprawdę brakło sił, ale dostał sporą owację za grę. Należało się.

Michał Prus – Niewiadomski – ostatnia ostoja w obronie, znakomity przy stałych fragmentach i kapitalna asysta przy bramce. Nie raz już gdzieś tam goście byli w dobrej sytuacji, już mieli strzelać, a tu gdzieś jeszcze zawieruszała się noga Michała i następował blok. Czyścił praktycznie wszystko. Bezapelacyjnie gracz meczu.

Marcin Grunt – zagrał prosto po kontuzji, ale tego nic a nic nie było widać. Zagrał ofiarnie, z poświęceniem i na wysokim poziomie. No i ta bramka – normalnie rasowy napastnik.

Michał Bała – nowy zawodnik. Nie wiem czy prawą stronę Limanovia ma silniejszą czy wyczuli, że tam jest nasz słabszy punkt, ale tamtą akurat stroną szło większość groźnych ataków gości. Ogólnie występ na plus, ale kilka razy zbyt łatwo przegrana walka o pozycję. W końcówce fatalna próba dośrodkowania mogła zakończyć się zwycięskim golem. No bo przecież nie wmówi mi, że tak właśnie chciał strzelać.

Adam Imiela – całkiem przyzwoity występ, ale wybacz Adaś, bo może być znacznie lepiej. Nie ma się co oszukiwać, że to może być ostatni twój sezon w Granacie, dlatego będziesz oceniany pod kątem ewentualnych występów w wyższej lidze. A te dwie straty przy wyprowadzaniu piłki w samej końcówce, w wyższej lidze, przy lepszych zawodnikach z pewnością skończyłyby się golami. Ale niech nikt nie myśli, że zagrał słabo. Bardzo solidnie, fajnie, że mamy takiego wychowanka.

Dawid Sala – nieźle w rozbijaniu ataków, ale słabo jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki. Za dużo holowania, mało widzi na boisku, ja rozumiem, że defensywny zawodnik, ale dzisiaj zawodnik musi być uniwersalny. Kilka razy mocno zdenerwował trybuny. Rok temu Bartek Strzębski miał o wiele lepsze wejście do zespołu. Ale i przeciwnik był słabszy. Jeszcze muszę w kilku meczach go obejrzeć, żeby bardziej się przekonać.

Radosław Mikołajek – mówiąc krótko, nie przekonał mnie. Podobno świetnie prezentował się w sparingach, ale liga to zupełnie co innego. Widać było, że jest po ciężkiej kontuzji. Nie ma jeszcze startu do piłki, słabo mu też szło uspokojenie gry, jakoś tak za szybko pozbywał się futbolówki. To jest jeszcze nie to. Po przerwie szybko poprosił o zmianę.

Marcin Kołodziejczyk – po meczu wspólnie stwierdziliśmy, że dobrze, że na takim poziomie zagrał w pierwszym meczu, bo teraz już może grać tylko lepiej. To nie był zdecydowanie jego mecz. Zmieniony jak najbardziej słusznie po przerwie.

Marcin Taler – oj napracował się w tym meczu. Zapiepszał w przodzie i za chwilę się musiał wracać. Niestety, w grze ofensywnej mocno raził niedokładnością. I ta irytująca gra górą. Przecież po ziemi i łatwiej i szybciej i dokładniej. Ale mimo wszystko pozytywnie. Pod koniec meczu oddychał rękawami, ale walczył jakby to była dopiero I połowa.

Mateusz Fryc – przy takim ustawieniu niewiele mógł zrobić. Wczoraj przypominał mi Lewandowskiego z meczu z Rosją. Bo ani nie dostawał prostopadłych podań, ani nie miał w przodzie wsparcia. Zostawił dużo zdrowia na boisku, ale na wiele to nie wystarczyło. Po co nam taki dobry zawodnik, jak nie dajemy mu wsparcia? To jest człowiek do strzelania bramek, ale nie łudźmy się, że dostanie piłkę, przepchnie 3 obrońców i wjedzie z nią do bramki.


Jeśli chodzi o zmienników ani Ryniu, ani Riva, jakoś nie zachwycili, a Łata grał za krótko, żeby oceniać. Fajnie za to zaprezentował się Rabenda. Daniel gra na linii spalonego, jest szybki i coś czuję, że to może być dobry zmiennik. Ja bardzo lubię taki styl grania, był kiedyś taki zawodnik, nawet ostatnio zakończył karierę, który w ten sposób zdobywał mnóstwo bramek, ale może nie będę mówił nazwiska, bo to było by zdecydowanie na wyrost.


Pierwsze koty za płoty, a najbliższą środę już następna kolejka. Kierunek Libiąż. Łatwo nie będzie, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Łatka faworyta została przypięta i teraz musimy udowodnić, że słusznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz