czwartek, 16 sierpnia 2012

Senna radość

Po remisie z Limanovią, przyszedł czas na pierwszy wyjazd. Święto, dzień wolny więc prawdziwy kibic jedzie tam, gdzie Granat mecz swój gra... Grał w Libiążu z tamtejszym Górnikiem więc pakujemy się we czterech samochodu i ruszamy nie patrząc na pogodę i kilometry. I jak to z wyjazdami za ukochanym klubem bywa – oczywiście było warto.

Po drodze doganiamy jadących piłkarzy, wszyscy są w dobrym humorze, jedziemy jak zawsze po zwycięstwo. Później tu i ówdzie zamarudziliśmy, ale i tak na stadionie byliśmy dwie godziny przed meczem. Dla jednego z nas zmorą stała się knajpka naprzeciwko. A to zawziął się, żeby spróbować śląskiego piwa, później naszła go ochota na śląską wódkę, a na końcu naszła go ochota na robienie zdjęć. Najpierw na tle trybuny krytej, później boiska, na koniec wyciągnął nawet na fotkę naszego trenera. Podczas meczu był już na tyle zmęczony, że po pierwszej bramce chciał przybić piątkę, ale nie trafił w rękę i jebnął mi centralnie w czoło. Po meczu wmawiałem mu nawet, że tam w każdym domu robią bimber i kiełbasę z oczkiem, wystarczy tylko zapukać w pierwsze lepsze drzwi. Mało brakło, a kazałby mi się zatrzymać, powstrzymał go chyba tylko cały arsenał piw, które miał w plecaku.

Co do meczu, to prawie usnąłem. Miejscowi byli tak słabi, że do dzisiaj nie wiem jak stworzyli te trzy sytuacje w samej końcówce pierwszej połowy. Z drugiej strony nie wiem jak Machy wszystkie trzy je wybronił. Po drodze do Libiąża mija się bardzo ładne Sanktuarium Maryjne w Trzebini i właściwie to w powrotnej drodze to cały autokar powinien tam stanąć i podziękować Bogu, że ten chłopak u nas gra, bo to cud, że taki dobry bramkarz gra tylko w 3 lidze. Zresztą sami miejscowi nie mogli się temu nadziwić. Ja się nie tyle dziwię co cieszę.

My się za wiele nie napracowaliśmy, a bramkę zdobyliśmy, a jakże, po stałym fragmencie gry. Jak ktoś jeszcze miał jakieś obiekcje do Gruncika, to powinien już zamilknąć. A to wyjście w powietrze do główki, pierwsza klasa, był dwie głowy wyżej od obrońców. Inna sprawa, że do przerwy tych bramek powinniśmy mieć ze trzy, nie wiem, może drużyna wyczuła, że przeciwnik słabiutki i wkradła się taka nonszalancja?

Druga połowa też trochę ruchliwsza, ale to dlatego, że gospodarze musieli ruszyć do ataku, a my właściwie nie musieliśmy nic. Sytuacje mieliśmy takie, że chyba ja bym wszedł i strzelił, z 10 metrów, z 8, z 5 i albo 2 metry nad poprzeczką, albo w bramkarza. W końcu, w 94 minucie zlitował się na piłką Daniel Rabenda i z 2 metrów wcisnął ją do siatki, o dziwo, od poprzeczki. Jakby to walnął w poprzeczkę to byśmy chyba wyszli i na piechotę wrócili. Oczywiście gratulacje Danielowi się należą, bo to jego premierowy gol dla Granatu w lidze i oby teraz było już z górki.

Co do indywidualnych ocen, to takie skrótowe może:

Konrad Majcherczyk – dobry jak zawsze

Damian Chrzanowski – j.w.

Marcin Grunt – gracz meczu

Michał Prus – Niewiadomski – dobry jak zawsze, po przerwie musiał zejść z powodu kontuzji. Nie wiem, ale jak dla mnie to ten atak na nogi Michała to była ewidentna czerwień. Była to druga i ostatnia pomyłka sędziego w tym meczu, o pierwszej jeszcze będzie. Zastąpiony przez Klaudiusza Łatkowskiego. Klaudiuszowi to chyba wszystko jedno gdzie w obronie gra. Bo po prostu umie grać w piłkę. I tyle.

Michał Bała – kilka słów więcej, bo dopiero drugi raz go w akcji widziałem, może przeciwnik słaby, ale Michał zagrał naprawdę pewnie i solidnie. Może, żeby jeszcze bardziej pomagał w akcjach ofensywnych, to było by z większą korzyścią dla zespołu.

Dawid Sala – w sumie to nie wiem, bo z jednej strony bardzo wyrównany zawodnik, umie odebrać piłkę, widać, że chce ją wyprowadzić, podejmuje ryzyko, no po prostu solidny. A zapamiętałem go z akcji, że tak długo holował piłkę, tak się rozglądał, że w końcu się wywrócił i zagrał piłkę ręką. Chyba się czepiam. Dobre zawody.

Adaś Imiela – mógł chyba ze trzy bramki strzelić, ale chyba chciał wygrać konkurs, kto więcej razy trafi w bramkarza. W sumie pozytywnie, ale szału nie było.

Radosław Mikołajek – daje radę, powoli po kontuzji nie ma śladu. Ale wybitnie nie było. Dla mnie cały czas najlepszy Radek, to ten sprzed roku, w debiucie w Maniowach.

Marcin Kołodziejczyk – w sumie to nie wiem co napisać. Zmieniony po przerwie przez Rynia, ale co chciał przez tę zmianę pokazać trener to nie wiem. Chyba pokazać kibicom, że jednak da się zagrać i słabiej od Marcina. Obydwaj wziąć się w garść, bo jakbym wiedział, że jesteście ogórki to bym napisał. A nie tylko ja wiem, że wasze umiejętności sięgają o wiele wyżej. M!U!S!I! być lepiej.

Marcin Taler – właściwie to zastanawiałem się czy nie był najlepszy na boisku. Dużo, nie, nawet bardzo dużo biegał, próbował gry jeden na jeden, po prostu fajnie się to ogląda. Jest tylko jedno DUŻE „ale”. Ta symulka z pierwszej polowy w polu karnym. A to nie było pierwszy raz, bo taką akcję zapamiętałem już z Tarnowa. Marcin, nie tędy droga? Kogo chcesz oszukać, sędziego, kibiców, przeciwników? Nie, oszukujesz samego siebie. Takiego obrońcę jak wczoraj to powinieneś mijać z zamkniętymi oczami, a ty nie dość, że nie minąłeś, to jeszcze padasz z krzykiem. Dobrze wiesz, że to powinna być żółta kartka, to był właśnie ten pierwszy błąd sędziego. Po drugie, nie wiem czy chciałbyś zostawić kiedyś serce na boisku, a przeciwnik wszedłby na minutę i symulką załatwił swojej drużynie karnego w 95 minucie i 3 punkty. Nie chciałbyś? To zacznij od siebie, bo masz wszystko, żeby być dobrym piłkarzem.

Mateusz Fryc – Nabiegał się i w sumie tyle. Nie wiem czy jest zadowolony ze swojej pozycji. Pod koniec rundy wiosennej odżył przy systemie 4-4-2. Teraz znowu jest skazany na przepychanki z obrońcami i czekanie na dobrą piłkę. Oby się doczekał jak najszybciej.

Jako zmiennicy weszli jeszcze Michał Gajos i Daniel Rabenda. Długo nie pograli, tyle ich zapamiętałem, co z ostatniej akcji meczu. Pierwszy asystował, drugi strzelił. Czyli zmiany na plus.
Powrót już nie tyle wesołym samochodem, ale normalnie cyrkiem na kółkach. W domu jesteśmy prawie o północy. I oczywiście nie pamiętamy już stylu. Bo za Granatem jechać jest po prostu warto.



Właściwie to miałem na tym zakończyć, ale jedna sytuacja nas rozbawiła i była nawet tematem naszych rozważań w powrotnej drodze. Odmieniliśmy ją przez wszystkie możliwe przypadki i śmiechu mieliśmy co niemiara. O co chodzi? Właściwie o głupstwo. Jeden z kumpli w czasie meczu napisał mi, że na stronie, że tak powiem konkurencyjnej też jest relacja na żywo. Odpisałem, że oki, w sumie każda inicjatywa jest dobra, mi tam nie zależy ile osób mnie czyta, każdy ma swój gust. W sumie podejrzewałem o przekazywanie informacji ze stadionu jednego z moich współpasażerów, co to często miał telefon przy uchu. Ale się przecież nie pytałem bo i po co. Druga sprawa, która mnie zaciekawiła, to jeden z asystentów I trenera, który też miał praktycznie non stop telefon przy uchu. Ale w porządku, może nasłuchuje wieści z innych boisk, takie ma zadanie, nie moja sprawa. Sytuacja wyjaśniła się po meczu. Otóż relację live dla owej strony przeprowadzał właśnie jeden z asystentów. Dziwię się, że akurat on dał się wrobić w taką sytuację, bo znam go od lat raczej jako rozsądnego gościa, i w ogóle jego przygoda z Granatem zaczęła się o wiele wcześniej niż moja i trwa nadal, czyli tak jak moja. Sama relacja bardzo rozbudowana, nie ma się czego przyczepić, ogólnie dobra robota zarówno osoby przekazującej informacje jak i piszącej. Tyle, że nie jestem pewien czy to akurat należy do obowiązków asystenta, w czasie meczu rozmawiać przez telefon o tym, co się dzieje na boisku. Być może właśnie to było z korzyścią dla drużyny, właśnie dlatego wygraliśmy 2:0. Jeśli tak, to ja jutro zgłaszam się do Irka, żeby przeprowadził dla mnie relację live ze Starachowic, bo akurat będę wtedy w Ciechocinku na węgorzach. Taka relacja I trenera to obowiązkowe 5:0 dla nas.

Oj Mariusz, Mariusz, ja rozumiem, że nie masz czasu na wyjazdy, że Darek i kierownikuje i zdjęcia robi, ale czy taka konkurencja, jak ta z Libiąża, na pewno jest zdrowa? Przecież takie coś godzi w powagę naszego klubu. Jeden z nas rzucił jeszcze pomysłem, żeby dać asystentowi dyktafon, po meczu zrobi wywiady z obydwoma trenerami i kapitanem przeciwników. To będzie to, na co kibice czekają najbardziej. Zresztą po meczu podobno był telefoniczny wywiad z trenerem, ale coś na łączach przerywało i jakość kiepska wyszła. Głosy jakieś niewyraźne, jakby nie te, no, ale wywiad jest:




Jak to dobrze, że mecz był w środę, dzięki temu w najbliższą niedzielę o 17 znowu widzimy się na Rejowie. Podobno nasza gra ma być już przebojowa. Oby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz