wtorek, 4 września 2012

Słabo, ale z ambicją

Czy przyjeżdża Limanovia czy przyjeżdżają Czarni Połaniec, dla naszego zespołu nie ma to żadnego znaczenia. Po prostu hurtowo nie wygrywają. Tydzień wcześniej potrafią bez problemu roznieść Juventę, przedwczoraj z ledwością udało się urwać punkt Czarnym. Całe szczęście, że w ostatnich pięciu minutach meczu przypomnieli sobie, że ubieranie koszulki Granatu do czegoś w końcu zobowiązuje.
Wiele osób pyta mnie dlaczego na wyjazdach idzie nam lepiej niż u siebie. Nie wiem, no żesz kurwa, nie wiem, jest dla mnie tak niezrozumiałe jak dla większości kibiców. Mogę domniemywać to czy owo, faktem jest tylko to, że zespół ma jakieś takie tygodniowe wahania formy i tendencja spadkowa akurat wypada akurat przy okazji meczów na Rejowie. To , jak potrafią zjechać z formą co niektórzy zawodnicy przez raptem jeden tydzień, stawia pod dużym znakiem zapytania ich ogólną przydatność do zespołu. I żeby jeszcze przyjechała jakiś wyjątkowy zespół. A tu przyjeżdża jakichś jedenastu drwali i robią z nami co chcą. Cała nasza obrona grała chyba w bierki, bo na pewno nie w piłkę. Przy obydwóch bramkach rozkojarzenie maksymalne przy minimalnym zaangażowaniu w przeszkadzanie strzelcowi. Michał Bała tydzień wcześniej rajd za rajdem, asysta, a mecz niedzielny to porażka totalna, jedyny rajd zakończył pięknym padem w polu karnym, po którym sędzia o mało co się nie roześmiał na głos i chyba tylko z tego śmiechu nie sięgnął po kartkę. Dawid Sala grał tak: odbiór – strata, odbiór – strata, odbiór – strata. I co podanie to „celniejsze”. Marcin Taler przegrał w I połowie wszystkie pojedynki jeden na jeden. Nie ma się w sumie co dziwić. Przecież w Czarnych gra i Puyol i Dani Alves i czterech Sergio Ramosów więc jest usprawiedliwiony. A do tego cała drużyna 0 celnych strzałów. Kilku zawodników mam od początku sezonu „na oku” i tak się zastanawiam, za jakie zasługi mają zagwarantowane miejsce w składzie. No bo jedyny zawodnik, który mógłby na to całe towarzystwo głośniej krzyknąć i jakoś zmobilizować, nie mógł mieć zagwarantowanego nawet miejsca na ławce i tuła się po jakichś Neptunach, a tu gra kilku takich co nie potrafią formy tydzień czasu utrzymać. Co mają myśleć zmiennicy, z których co poniektórzy jeszcze nie powąchali placu w tym sezonie? Przecież nie są tak słabi, żeby nie zagrać lepiej od tego co widzieliśmy w ostatnią niedzielę. Bądźmy poważni, bo tu trzeba poważnych i odważnych posunięć kadrowych, żeby tym zespołem wstrząsnąć. A na razie to mamy jakieś kosmetyczne zmiany, które nic nie wnoszą.
I tak do 85 minuty było 0:2. A potem może nawet z niczego, może i przypadkiem, ale stało się coś, co pewnie na jakiś czas pozostanie w pamięci. Najpierw Ryniu huknął tak, że aż poprzeczka zadrżała, a siatka o mało nie pękła, a kilka chwil później kolejny, co prawda chaotyczny, ale ambitny atak i jeden z zawodników gości zatrzymuje piłkę ręką. Karny, a etatowego wykonawcy nie było już na boisku. Całe szczęście, że mamy Damiana Chrzanowskiego. Wytrzymał presję i strzelił bezbłędnie. I ta radość, taka z nerwem. No bo powiedzmy sobie prawdę, to nie był dobry mecz. Nawet nie był słaby, może nawet był hujowy. Ale zawodników, którzy coś potrafią poznaje się właśnie wtedy gdy nie idzie. Może gdybyście wygrali 3:0 bez mydła, to dzisiaj już bym o tym nie pamiętał. A ta szaleńcza pogoń i uratowany punkcik, oj trochę się będzie to pamiętało. Ale zadowolony nie jestem, bo nie zdobyliśmy jeden, ale straciliśmy dwa. Bo co prawda nie gramy jak Real czy Barcelona, ale równajmy chociaż do Kamiennej Brody, która po trzech meczach u siebie zdobyła 7 na 9 możliwych punktów. Bo, żeby kibice byli zadowoleni to trzeba punktować przede wszystkim u siebie. A najlepiej i tam i tu. Ale po co ja to piszę.
Jeszcze o kibicach. Nie trzeba pisać o rugowaniu kibiców. Malkontentów wszędzie jest pełno, meneli podobnie. Kibic to jest pojęcie elitarne. Nie jest kibicem ten kto nie wierzy w swój klub. Kibicem Granatu nie jest się tylko podczas meczu, ale cały czas. A nazwanie kibicem kolesia co przychodzi najebany i cały mecz marudzi, to spore przegięcie. W ogóle na mecz to przychodzi najebany menel. Trzeba pisać wprost: Pietrzykowski ruga meneli, opierdala meneli, dyskutuje z menelami, niepotrzebne skreślić. A wrzucać takich do jednego worka z kibicami to jest dla mnie obraza. Może i jestem pierwszy do krytykowania, może się nawet nie znam na tym, co piszę, ale jeszcze nie było tak, żebym któremuś zawodnikowi nie klaskał jak schodził. I wielu moich kolegów robi to samo. A po meczu jest czas na analizy, wyciąganie pozytywów i negatywów. Jacy by ci chłopacy nie byli, wierzę, że chcą wygrywać. Wierzę, że jeszcze będzie lepiej i na Rejowie. A, że pewnie jeszcze nie raz wrócę do domu bez paznokci. Ot, taki urok kibicowania. I w ogóle, to trener miał prawo po raz kolejny nie wytrzymać, bo co niektórzy to przychodzą chyba temu klubowi kłody pod nogi rzucać i się cieszą z kolejnych niepowodzeń, byle tylko wyżyć się na trybunach. Chyba, żeby się to zmieniło, to kilka osób musi na kopach wyjechać, to może reszta się otrząśnie, kiedy, co i w jakich ilościach można czy to mówić, czy wypić.
Na koniec kilka słów o meczach reprezentacji. Podobno ma nie być w publicznej tv i, że jakiś skandal czy coś. A przecież to żaden skandal tylko ochrona zdrowia obywateli. O ile mniej nerwów, zawałów, wyrzuconych telewizorów przez okno na głowę przechodzącego sąsiada. A w czasie meczu idźcie na spacer. Zdecydowanie zdrowiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz