poniedziałek, 1 października 2012

Wyszarpane zwycięstwo


Uff, nareszcie, chciałoby się powiedzieć. Nie byłem na meczu z Dalinem więc i nie oglądałem pierwszego zwycięstwa na Rejowie. Wczoraj się zjawiłem i długo wydawało się, że chyba moja obecność przeszkadza piłkarzom. Całe szczęście tylko tak się wydawało, bo chociaż nie przyszło to łatwo, ale udało się i drugie zwycięstwo z rzędu na Rejowie stało się faktem.
Nie wiem co napisać o tym meczu. Bo ani nie był ładny, ani składny, ale mimo wszystko wyszło na to, że był przynajmniej granaciarski. Bo czego można oczekiwać od gry trzecioligowej drużyny? Jeśli nie można oczekiwać super akcji, zagrań z pierwszej piłki, pięknych zwodów i dryblingów, to trzeba oczekiwać walki, biegania do upadłego i zwycięstwa. Koniec końcem wszystko to mieliśmy, ale przynajmniej u mnie pozostaje lekki niedosyt.
Nie można krytykować drużyny, która mimo wszystko zajmuje 4 miejsce w tabeli ze stratą dwóch punktów do lidera. Nie można? Ale chyba jednak trzeba. Fajna pozycja wyjściowa do ataku na wyższe miejsca, ale wynikająca nie z naszej dobrej gry, a ogólnej mizerii tej ligi. Taki Przebój potrafi u nas nie przegrać, a zostać gładko pokonanym przez słabiutki Libiąż, z którym my nie mieliśmy najmniejszych problemów. Poprad wygrywa z nami by chwilę później przegrać z ostatnią w tabeli Szreniawą. My jadąc do Andrychowa coś tam napomykamy o jakichś Moskałach, a Wisła Sandomierz pakuje im trzy bramki i Moskała może straszyć nazwiskiem co najwyżej w książce telefonicznej. A taki Połaniec urywa punkty na wyjeździe nam i Łysicy, w międzyczasie przyjmując 9 bramek w Krakowie. Czyli co? Czyli stabilizacji u zawodników trzecioligowych nie ma żadnej. I na to, my kibice, musimy się przygotować.
Wczoraj nieźle zaczęliśmy, no ale bez przesady. Ten strzał Imieli w pierwszej minucie po ładnym minięciu kilku przeciwników, to nie był żaden strzał tylko podanie do bramkarza, chwilę później Ryniu ma całą bramkę odkrytą, ale oczywiście trafia w bramkarza. I chwilę później przegrywamy. Chyba jeszcze nie pisałem, że Chrzanu zagrał słaby mecz, wczoraj też nie było jakoś słabo, ale mocno poniżej dotychczasowej normy, jak dla mnie najsłabszy jego występ w dotychczasowej przygodzie z Granatem. Sprokurował karnego, kilka nieudanych dryblingów, kilka strat, no i ten strzał w słupek, który nie był żadnym strzałem tylko nieudolnym dośrodkowaniem. I na koniec kartka, która eliminuje go z następnego meczu. Ale słabszych od Damiana biegało wczoraj trochę za dużo i to już może dać do myślenia o poziomie spotkania tym, którzy nie byli.
Chwilę później czerwona kartka dla bramkarza gości, jak najbardziej słuszna, ale z ciekawą reakcją trenera Lubania. Mianowicie zwymyślał on swojego bramkarza, a tak naprawdę, to chłop starał się ratować sytuację po fatalnym kiksie swojego obrońcy, który w całości odpowiada i za tę sytuację i za dalszy przebieg spotkania. A kto po tym kiksie znalazł się sam na sam i próbował lobować? Nie, nie żaden napastnik tylko lewy obrońca, Klaudiusz Łatkowski, który wczoraj był jedną z jaśniejszych postaci w naszej drużynie. Jakoś tak bardziej mu się chciało. Non stop się podłączał do akcji, miał dwa ciekawe strzały, oba minimalnie niecelne. Dobry mecz, ale to po prostu dobry zawodnik.
Przy wyrównującej bramce różnicę zrobił Mateusz Fryc, który tak pociągnął lewą stroną i tak dograł, że Radek Mikołajek musiał tylko dostawić nogę.
Na drugą połowę wyszliśmy do gry trzema obrońcami z nastawieniem mocno ofensywnym. I na nastawieniu się skończyło. Bo zamiast grać skrzydłami, to waliliśmy zawiesiny w pole karne, a nuż ktoś dołoży głowę czy nogę i się uda. Ze zmianami trenera w 2/3 się nie zgadzam zupełnie. Rabenda był tak bezproduktywny, że wolę, żeby grał nasz Pisarek, w najgorszym wypadku wyszłoby na jedno. No i na rozruszanie akcji wprowadzenie Michała Bały, wg mnie najmniej mobilnego gracza w zespole. Na utrzymanie wyniku, wprowadzenie uspokojenia w liniach obronnych jak najbardziej, ale na rozruszanie ataków? No chyba, że chodziło o wygrywanie główek, ale co niby z tego wynikało? Nie wiem w jakiej formie jest Kaczmarek, ale skoro był dobry na wiosnę, to chyba i teraz nie zapomniał jak dogrywać lewą nogą, a szybkością i umiejętnością dryblingu na pewno przewyższa Michała. Ale trenera broni i końcowy wynik i ta zmiana Krzyśka Rzeszowskiego. Krzysiek wcale nie wniósł nic odkrywczego do gry, ale w końcówce był tam gdzie być powinien. 95 minuta, główka i ta radość trybun. Jutro nikt nie będzie pamiętał o stylu, ale zwycięstwo po walce do końca, cieszy serducho kibica, jak żadne inne. Brawo Panowie !!!
Właściwie to o sędziach miałem nie pisać. Na co stać Rzeszutka i jego starachowicką gwardię przyboczną to wiemy od dawna. Szczególnie dwaj liniowi to niezłe ogórasy. Najchętniej to by stali cały czas z podniesioną chorągiewką. Spalony, spalony, spalony, a co, po co biegać za akcją.
Tak sobie oglądam wreszcie wieczorem dobrą piłkę, a tu taka akcja. Normalnie miodzio, geniusz, ale w sumie to Modric i w sumie to Real.


Real Madrid 2-1 Deportivo La Coruna przez goalsarena2012-3



I założę się z każdym, że na bank taki Kustra pokazał by przy tej akcji spalonego. I dlatego Kustry, Jagieły i inne Rzeszutki nie będą nigdy sędziować Realowi tylko nam. Do zobaczenia w Małogoszczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz