poniedziałek, 13 maja 2013

Gra o buty i golenie frajerów


Niby robimy wszystko co trzeba, niby wygrywamy, a do lidera cały czas tracimy pięć punktów i mamy rozegrany mecz więcej. Powoli czkawką zaczyna odbijać się najsłabsze wiosną spotkanie z Popradem, ale cieszy, że zespół się pozbierał i tworząc niesamowity monolit odprawił z kwitkiem kolejnego rywala, aplikując mu trzy bramki.

W końcu wiosną trener mógł skorzystać z usług Machego. Był to po prostu powrót do bramki. Ciężko nawet powiedzieć czy to wzmocnienie czy też nie. Na pewno zawodnicy z pola czują się pewniej mając w bramce starszego kolegę, ale napisać też trzeba, że w swoich występach Borgi nic nie zawalił, a z pewnością pomógł. Na dzień dzisiejszy Konrad jest po prostu lepszym zawodnikiem, a nam pozostaje się cieszyć, ze pod jego okiem rośnie nam godny następca.
Na prawej obronie, w pierwszym składzie wybiegł Piotrek Duda. Szału nie zrobił. Niby grał pewnie, niby jakichś tam błędów nie popełniał, ale kilka dośrodkowań powinien bardziej wymierzyć, a nie tylko jakaś tam wrzutka w pole karne. Do tego, jak na obrońcę, trochę za słaby fizycznie. Trochę go poprzestawiali w kilku akcjach, ale nie ma co narzekać. Jak na zmiennika, dał radę.
Co do meczu, to powinno być nie trzy, a osiem do zera. Tyle sytuacji co zmarnowali napastnicy, to nie wiem czy we wszystkich poprzednich meczach było. Całe szczęście, że ma ich kto wyręczać, a po prawdzie to w niemocy strzeleckiej postanowił nasz zespół wspomóc bramkarz gości. Właściwie słowo bramkarz jest tu zdecydowanie na wyrost. Jakbym napisał ogórek, to tym razem obraził bym to smaczne przecież warzywo. Słabiak po prostu. Gość, któremu ktoś zrobił krzywdę wstawiając go kilkanaście lat temu między słupki. Jakby trener Lniany powiesił na poprzeczce taką powiedzmy większą kołdrę, to byłby z pewnością większy pożytek dla drużyny, a taniej to już bankowo. Nie nasze zmartwienie.
Ale sam mecz był bardzo dobry, bardzo miły dla oka kibica. Atak za atakiem, walka do końca, bieganie do ostatniego gwizdka. Aż trudno uwierzyć, że kilka tygodni temu po prostu przeczłapaliśmy mecz z Popradem. Niby ta sama drużyna, a jakże odmieniona. Jeszcze troszkę ponad miesiąc takiej harówy i to będzie bardzo udana wiosna. Nawet mimo braku awansu.
Przy pierwszej bramce to nie wiem po co bramkarz Wiernej wylatywał na szósty metr, jak akcja była dość że poza szesnastką, to jeszcze w samym jej rogu. Inna sprawa, że Marcin Kołodziejczyk znakomicie wypatrzył złe ustawienie i pięknym lobem posłał piłkę do siatki. Po prawdzie jeszcze po rękach bramkarza, ale piłka i tak wtoczyła się za linię. I wtedy nie wiadomo po co dopadł do niej Radek Mikołajek i pierdolnął na siłę, żeby chyba siatkę rozerwać. Jak dla mnie piłka była już za linią, zresztą i tak toczyła się niezagrożona przez nikogo dalej, a sędzia boczny błysnął i krzyczał, że strzelił dobijający. Niby nic takiego, bo strzelił Granat, tyle tylko, ze dla strzelca pierwszej bramki ufundowane były buty Nike. I Radek i Marcin to nasi zawodnicy, obydwóch szanuję, ale doceniając kunszt Marcina stwierdzam, że buty należą się jemu. Zasłużył się w tej akcji zdecydowanie bardziej. Radek zatrzymuje sznurówki. Ale to żart oczywiście, chociaż nie wiem jak tam obydwaj się na to zapatrują. Marcin stwierdził, że nie ma sprawy, najważniejsze jest zwycięstwo, z Radkiem nie rozmawiałem.
Drugą bramkę strzelił Michał Bała. Po prostu podkreślił nią swój bardzo dobry występ. Bardzo pożyteczny zawodnik, oby tylko jak najwięcej podłączeń do akcji, a jak najmniej dryblingów. Przy tym wzroście masz wiele innych atutów, ale niestety nie drybling. (Okazało się jednak że tak jak pisałem "na żywo", o drugim golu, że albo samobój albo Michał Bała, to jednak nie Michał strzelił, a któryś z obrońców Wiernej wpakował piłkę do własnej bramki. Fakt faktem, że bramka zaliczona Michałowi.) 
Trzecią bramkę zapisujemy Michałowi Gajosowi, ale kto ja strzelił, to tez mam wątpliwości. Gdzieś na czterdziestym metrze, a może i dalej Michał przeciął akcję gości i po hokejowemu to jebnął mocno i wysoko na uwolnienie. Piłka spokojnie leciała w stronę bramki, ten niby bramkarz oceniał chyba z dziesięć sekund lot piłki, aż w końcu puścił na kozioł i zaczęły się jaja. Najpierw piłka przeszła nad nim, ale wyciągnął się jak struna i końcówkami dłoni tę piłkę złapał. Przez ułamek sekundy trzymał piłkę w rękach, w końcu ją wypuścił na poprzeczkę, aż w końcu od poprzeczki piłka wtoczyła się do bramki. Nie wiem czy zostało to nagrane, ale to było takie kuriozum, jakie swego czasu zrobił Kuszczak na Stadionie Śląskim w meczu z Kolumbią. Dla Wiernej wstyd, dla nas młyn na wodę. 3:0 i żegnamy frajera. Jakbyście jeszcze kiedyś byli przejazdem to z chęcią was znowu ogolimy. Bez mydła, bo kryzys.
A propo kryzysu, to na trybunach co rusz słyszałem rozmowy o ciężkiej sytuacji miasta. Nie ma się co śmiać, bo jeśli zaczną się oszczędności, to pewnie sport pójdzie na pierwszy ogień. A jak już wejdzie komisarz z zewnątrz, to będzie dramat. Taki koleś nie przyjdzie tu z sentymentu tylko z nadania partyjnego, z zewnątrz. Człowieka z miasta można jeszcze naciskać, wjeżdżać mu na ambicję, rozmawiać, człowiek z zewnątrz będzie miał wszystko w dupie. A już na pewno nasze plany awansowe. Ja tam chcę jak najlepiej dla klubu, ale żebyśmy jeszcze nie zatęsknili za III ligą. Bo z II ligą może być tak jak z nowym stadionem. Już lobbujemy, już robimy konferencje, już jest kasa, a jak naprawdę jest, to każdy widzi. Nawet o najgłupszym remoncie możemy zapomnieć w przeciągu kilku o ile nie kilkunastu najbliższych lat. Czyli kibiców sukcesu nie będzie. Zostanie garstka tych, którzy nie patrzą która to liga, ważne, że Granat.
Ale nie ma co się straszyć, może będzie dobrze, a może nawet coraz lepiej.
W środę gramy o 17.30 zaległy mecz z Juventą. Nie ma co pisać, że powinno być łatwo, bo łatwo to już miał mieć w sobotę Manchester City w finale Pucharu Anglii z Wigan. I tak miał łatwo, że nawet gola nie strzelił, a jednego stracił. Mądrzejsi będziemy po meczu, choć oczywiście wiara w zwycięstwo jest duża.

Na koniec jeszcze o sondach. Bo ktoś tam pytał, po co?
A czemu nie? Pytania są z gatunku tych, że odpowiedzieć mogą ci, co chodzą na mecze. Pierwsza była o ustawieniu zespołu przez trenera. Przecież gołym okiem widać, jak gramy teraz, jak na początku rundy. Nikt nie będzie podkopywał pozycji trenera, bo przegrał jeden mecz, choć w sumie bardzo ważny. Po prostu jeśli kibice uważają, że trzymając się ustawienia 1-4-5-1 zmniejszył szansę na włączenie się w walkę o awans, to pewnie tak jest. I tyle. A jeśli nawet tak nie jest, to tylko zabawa. Teraz jest o butach i sznurówkach. Kto chce ten zagłosuje. Bo nawet jeśli w ciągu kilku dni zagłosuje tylko ze czterdzieści osób, to wbrew pozorom wcale nie jest tak mało. To gdzieś jedna trzecia z tych, którzy przychodzą na trybuny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz