niedziela, 9 czerwca 2013

Walka o kibica czyli mistrzowie reklamy...

Po takim meczu, jak ten z Hutnikiem, właściwie powinienem napisać hymn pochwalny, zwłaszcza, że dawno nie widziałem tak przekonującego zwycięstwa nad, co by nie mówić, wymagającym rywalem. Wydawało by się, że wszystko idzie w dobrą stronę, bo jest wynik. Tyle tylko, że jeden wynik awansu nie uczyni, a zjazd liczby widzów meczów Granatu w rundzie wiosennej jest tak widoczny, że aż kłuje po oczach i potrzeba zadać wreszcie pytanie: DLACZEGO?

Oczywiście winnych nie ma. Przyjeżdżałem wiosną zawsze wcześniej na mecz i tak słuchałem. A to były zganiania na pogodę, a jak była pogoda, to podobno autobusy nie kursowały o tych godzinach co trzeba. Raz były imieniny Stanisława i wszystkie Stachy zostały w domach, aż strach się bać co by było, gdyby Stanisława było dziesięć razy w roku. A ja się pytam:
GDZIE JEST KURWA W TYM KLUBIE MARKETING I REKLAMA?
Przykro patrzeć, jak na mecz przychodzi 100 osób, z czego część jest zmuszona się ewakuować przed rzęsistym deszczem. Ale kto się tym przejmuje? Co poniektórzy już się czują na tyle silnie w tym Kabarecie Starszych Panów, że wszystko sobie wytłumaczą wynikami, a kibice to dla nich taka przystawka meczowa, albo rzecz wręcz zbędna.
Zagadnienie „marketing i reklama” jest w tym klubie tak samo znane jak „układ okresowy pierwiastków” czy „wpływ pogody w Albanii zachodniej na rozwój motyli w Chinach”. 
Z tej wiosny zapamiętałem kilka takich działań iście marketingowych. Zaczęło się od prezentacji drużyny. I na tym pozytywne działania się skończyły. Później iście marketingowym zagraniem była sytuacja ze Sławkiem Jedynakiem, gdzie ani trener ani kierownik klubu nie zdawali sobie sprawy, że zawodnik nie może grać w więcej niż dwóch klubach w ciągu jednego sezonu. Podobno w związku jeszcze do tej pory tarzają się ze śmiechu, jak nasz klub wystąpił o przerejestrowanie Sławka z Granatu do Nidy w związku z transferem definitywnym. Następne zagranie marketingowe, to już kurwa była kumulacja. Z grubej rury bilety poszły z 7 na 10 zł, a jednocześnie z zakamarków magazynowych wyciągnięte zostały płachty, którymi zakrywany jest płot, żeby czasem nikt nie zobaczył meczu zza ogrodzenia. Bo za płotem to już nie kibice, pewnie menele, trzeba ich odgrodzić od szlachty z domku klubowego, bo płot już nie wystarcza. Ja to nawet rozumiem, jest to stare zachowanie, jeszcze z czasów Mesko, gdzie hale magazynowe i produkcyjne były schowane w głębokim lesie i pokryte płachtami maskującymi. Dobrym chwytem marketingowym były też plakaty na mecz z Juventą, gdzie mimo iż mecz był o 17.30, to na plakacie dumnie była napisana godz. 17. Podobno z troski o kibiców, żeby się nie spóźnili, a przez te pół godziny mogli skosztować cateringu w postaci kiełbasek z grilla i grochówki. Bilety na mecze rezerw to już szczyt szczytów klubowej polityki zachęcania skarżyszczan do utożsamiania się z nazwą Granat. Moda na klub jest tak zajebiście duża, że właściwie te 3 zł to forma podziękowania mieszkańców miasta za to, że mogą oglądać serie A nawet bez anteny satelitarnej i dekodera nc+.
Nic się w tym klubie nie zmienia. Możemy się łudzić dobrymi wynikami, niezłą pozycją w tabeli, ale to są działania chwilowe. Na te dobre wyniki przychodzą „ci co zawsze”, a nowego pokolenia wśród widzów jak nie było tak nie ma. Gdzie te czasy, niedawne zresztą, gdzie na IV ligę przychodziło po 300 osób, gdzie bilety były w zasięgu ręki i dla zamożniejszego kibica i chłopaka z gimnazjum i emeryta czy rencisty. Komu przeszkadzała ta frekwencja, gdzie są ci ludzie co wtedy przychodzili, a dziś ich nie ma? Kto się nimi zainteresował? Ano nikt, kierownictwo ma przecież nie płacone od sprzedanego biletu, tylko na zasadzie „czy się stoi czy się leży od Granatu się należy”.
Nie może być dobrze w klubie gdzie w jego ścisłym kierownictwie są ludzie jeszcze z czasów Zakładów Metalowych. Oni nie mają pojęcia o zarządzaniu długofalowym. Oni się cieszą, że jest w sumie tak jak kiedyś. Kiedyś jak brakowało, to dorzuciło Mesko, dziś brakującą kasę dorzuci Wtórpol i jest git. Po co nowi sponsorzy, jeszcze czegoś zażądają w zamian, jakiegoś miejsca w zarządzie, a na co to nam?
Słyszę wszem i wobec, że ludzie ci są na tę chwilę niezastąpieni. Może i tak, ale jeśli siła napędowa klubu ma się opierać na emerytach, to tego klubu nie to, że za chwilę nie będzie. Jego tak naprawdę nie ma już dziś, tylko jeszcze o tym nie wiemy. Jeśli ktoś jest zasłużony, to kupić mu kryształowy puchar, podziękować i szukać następców.

Na ostatnim wyjeździe w Sandomierzu pojawiło się sporo osób, których na meczu nie widziałem dobrych kilkanaście lat. A to jeden akurat był w Skarżysku, a to drugi zjechał ze świata, miło ujrzeć znajome gęby. I tak sobie jedziemy i wspominamy. Jedno z pytań było o działaczy, którzy byli w klubie za naszych młodszych lat. I tak odpowiadam: o tym nie wiem nic, ten się nie udziela, ten działa tamten działa. Na to kumpel: nie wkręcaj, jak to nadal działa, przecież oni się nie nadawali już pod koniec lat 90-tych jak spierdoliliśmy się z hukiem z III ligi zamiast awansować kilka lat wcześniej. Jak oni zapierdolili tyle szans gdy były pieniądze i możliwości, to co mogą zrobić dzisiaj gdy zakładów już nie ma a miasto ledwie zipie?
Ano właśnie, odpowiedziałem, nic nie mogą zrobić, ale wiesz, krzesła zakładowe, jeszcze metalowe w dodatku, a spawy mocne. Pośmialiśmy się i przeszliśmy do przyjemniejszych tematów wynikających ze spotkania.

Łatwo wytykać błędy, ale co robić? Normalnie myślący człowiek, mający określony budżet wie co zrobić.
Ile jest w tym mieście szkół, ilu jest nauczycieli WF? Co wszyscy nie interesują się piłką? Jest w amatorskiej lidze zespół o nazwie Belfry. Tak z pamięci, wiem, że gra tam Mariusz Krzysztoszek (a propo bardzo niedoceniany zawodnik i człowiek, kto pamięta jeszcze jakim strzałem zdobył gola na 1:1 w Radomiu na Broni w połowie lat 90-tych?), gra Robert Frąckiewicz, czyli byli zawodnicy klubu i jak mniemam na co dzień nauczyciele. Czy tak ciężko zrobić w klubie 100 szalików, iść do pięciu takich nauczycieli, dać karnet i powiedzieć: na najbliższym meczu czekamy na ciebie i na 20 twoich uczniów. Jak będziesz miał chętnych 30, to też weź. Na koniec sezonu najaktywniejsi w chodzeniu na mecze dostaną od klubu szalik Granatu. Da się? Da, tylko trzeba myśleć perspektywicznie, a nie od wypłaty do wypłaty. Później z tej setki dzieciaków niech dalej przychodzi nawet 20-30, w kilka lat masz dodatkowych 200 osób na trybunach związanych z klubem. A, że później wyjadą z miasta? Takie miasto – takie życie, zabawę trzeba zacząć od nowa, ale bądźmy też pewni, że taki chłopak, jak tylko pojawi się z wizytą w mieście, to Rejowa nie ominie.
Bilety ulgowe to rzecz obowiązkowa, bilety rodzinne jak najbardziej wskazane, najmniejsze konkursy w przerwie meczu, nawet jeśli wygraną miałby być breloczek czy smycz klubowa.

Ostatnio byliśmy na wyjeździe w Bochni. Wchodzimy, a tam miła ochrona, pytają czy my przyjezdni, tu możecie usiąść albo tam jak chcecie, WC jest tam, sklepik klubowy tam. Sklepik klubowy, możecie wierzyć lub nie ale zaopatrzony całkiem solidnie, jesteś fanem Bochni możesz się tym afiszować. A bilet na mecz wygląda tak:


Wiadomo kto z kim gra, zaproszenie na następny mecz, a z tyłu cała lista sponsorów. Klub, który działa pod nosem takich dwóch uznanych firm jak Wisła i Cracovia potrafi znaleźć sobie kilkanaście źródeł finansowania, ma sponsora strategicznego, trzech sponsorów głównych i co najważniejsze trzech sponsorów skupiających swoje pieniądze wyłącznie na grupach młodzieżowych. Da się? Oczywiście, że się da, tylko trzeba na poważnych stanowiskach zatrudniać poważnych ludzi, a nie takich, dla których szczytem sukcesu jest dorobienie kilkuset złotych do emerytury. A u nas co mecz spiker czyta też taką listę składającą się z Leszka Wojteczka i Wtórpolu. Aż dziwne, że Piotrek Stańczak nie musi przychodzić kilka godzin wcześniej przed klub, bo taką litanię trzeba mieć czas przeczytać.

W tym klubie kibiców szanuje się wtedy jak są klubowi potrzebni. Byli potrzebni jak trzeba było ująć się za klubem w sprawie wynajmu stadionu, na przedwyborczej debacie o sporcie. Byli potrzebni jak trzeba było ująć się w sprawie niesprawiedliwemu podziałów stypendiów. Nie muszę sobie nic przypisywać, bo każdy wie, że byłem motorem napędowym tych działań. Można gdzieś tam w archiwum odnaleźć moje wypowiedzi do Dami, gdzie zawsze wstawiałem się za tym klubem, gdzie zawsze mówiłem prawdę prosto w oczy.
Dzisiaj słyszę, że Grucha nie wjedzie. Nie ma żadnego problemu. Nawet powiem więcej. Mam w dupie jakieś przywileje od ludzi, którzy nie potrafią powiedzieć mi w twarz, za to gdzieś tam dochodzą mnie słuchy, że Gruchę trzeba ukarać, bo się za Dejworkiem wstawił.
Wstawił się i się wstawiać będzie, bo Granat powinien być w pierwszej kolejności dla ludzi Granatu, a nie jak to jest teraz, że nawet masażysta jest z Kielc, bo przecież kurwa w Skarżysku nie ma człowieka z uprawnieniami. To jak trener dobiera ludzi pod względem zameldowania chyba jest dla mnie nie do przyjęcia i ja się z takim systemem nie utożsamiam. Nie możemy mieć w drużynie skarżyszczan, to jeszcze rozumiem, bo były zaniedbania w systemie szkolenia. Ale to też nie są takie zaniedbania o jakich trener trąbi na prawo i lewo. Seweryn, co by o nim nie mówić, dostał w spadku po Ludwinku rozsypaną drużynę, dobrał sobie chłopaków, których znał od lat i bazując na nich oraz doświadczonych: Chołuju i Jastrzębiu – zrobił awans. III liga okazała się za wysokimi progami, ale trochę tych meczów się rozegrało i te bramki ktoś chyba strzelał. Dziś już nikogo z tych chłopaków nie ma. Robią awanse dla Starachowic i chwała im za to, że nadal grają w piłkę. Za to zatrudnienie w klubie z miasta legitymującego się jednym z największych wskaźników bezrobocia na takim stanowisku jak masażysta, człowieka spoza Skarżyska jest niczym innym jak pokazaniem, że to miasto ma się po prostu w dupie. Miasto Skarżysko jest potrzebne do dawania stypendiów, dotacji, a później może się cmoknąć w sprzęgło. Nie ma w tym klubie lokalnego patriotyzmu za grosz. I nie ma znaczenia czy to grosz miejski czy ten z Wtórpolu.

Huczne 80-lecie. Taki transparent zrobili pięć lat temu kibice, którzy po raz kolejny podjęli próbę rozruszania trybun i zachęcenia do przychodzenia na mecze. Dziś wielu z nich już nawet nie zagląda w te rejony miasta. Zniechęceni nieudolnością klubu, jeszcze tylko czasami pojadą na jakis wyjazd lub spytają się o wynik. Za to transparent można spokojnie odkurzyć, tylko zero zmienić na piątkę.

Połówek się nie obchodzi, jak to powiedział kierownik klubu na konferencji prasowej. Tyle tylko, że w tym klubie nie obchodzi się ani pełnych rocznic, ani połówek ani w ogóle nic nikogo nie obchodzi. Za to z dumą można ogłosić, że w opcji transferu Adasia Imieli do Tychów jest zapis o rozegraniu meczu sparingowego czy okazjonalnego. Tak jest, skarżyscy kibice, którzy pamiętają występy na Rejowie Legii, Widzewa czy Ruchu Chorzów, nie mają nic innego do roboty niż czekanie na mecz z klubem, którego najlepszym zawodnikiem jest na oko pięćdziesięcioletni Piotr Rocki. Nie zdziwił bym się gdyby w umowie na wypożyczenie Daniela Rabendy do Łagowa był zapis o rozegraniu meczu okazjonalnego z okazji 90-cio lecia klubu. To byłby hit!
A propo Daniela, to nie tyle, że coś do niego mam, gra jak umie, ani nie jest wybitnym graczem, ani nie odstaje, ale wykupienie go z Korony tylko po to, żeby puścić na wypożyczenie do Łagowa, to jedne z najgorzej wydanych pieniędzy klubowych w ostatnich latach. No bo jak Daniel ma się ograć w Łagowie? Z kim ma się ogrywać? Chyba, że chodzi o naukę kopania się po czole, w Łagowie ekspertów od tego jest aż nadto.

Ale, żeby nie było, że jest tak źle to zakończę tym, że nadal mamy matematyczne szanse na awans.
Mamy zwycięstwo z Hutnikiem, ale to już nie taki sukces, bo Hutnika leje ostatnio kto chce i to na Suchych Stawach.
Mamy całkiem przyzwoitych piłkarzy, którzy graja wiosną naprawdę na tyle ile umieją i całkiem miło się co niektóre mecze ogląda. W tym miejscu, już dzisiaj, dziękuję wszystkim piłkarzom za ten sezon. Było jak było, raz lepiej, raz gorzej, za to kto jak kto, ale Wy daliście z siebie wszystko.
Mamy przyszły sezon, w którym znowu będziemy się łudzić grą w czołówce, a i tak skończy się tak jak w tym, nawet nie dlatego, że nie damy rady piłkarsko, ale na 100% nie damy rady organizacyjnie.
A jak niby mamy dać radę, jak zamiast wziąć się w garść, to przed każdym sezonem są w klubie dwa pytania:
Ile da Wtórpol?
Ile da miasto?
A w trakcie sezonu pytanie jest już jedno:
Wtórpol dołoży?
O szukaniu nowych sponsorów jakoś dziwnym trafem nie słychać. I dlatego zamiast TPG* mamy raczej TPWK**.
Dlatego dzisiaj trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i wytyczyć cele na najbliższe lata. Jaka jest sytuacja w mieście, każdy widzi. W najbliższym czasie lepiej nie będzie i to jest fakt. Czy nadal mamy fikcyjnie bić się o II ligę i łożyć ciężkie pieniądze na bycie w czubie tabeli na siłę? A może trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i mierzyć siły na zamiary, bez głupawych gadek do mediów?
Może trzeba po prostu utrzymać kilka lat tę III ligę na średnim poziomie, a bardziej skupić się na działaniach marketingowych i robieniu mody na Granat w Skarżysku?
Kilka pomysłów podałem wyżej. Dodam do tego, że może wreszcie się dowiemy, kto tak naprawdę zasiada w zarządzie klubu. Może się dowiemy jakie kto ma w tym klubie zadania i jak dotychczas się z nich wywiązuje.
Dlaczego jest funkcja rzecznika prasowego, a nie ma konferencji prasowych? Czy tak ciężko raz na dwa miesiące wyjść do ludzi, przedstawić jakieś plany, ludzi za nie odpowiedzialnych, a za dwa kolejne zdać z tego relację?
Ten klub zacznie kiedyś przypominać dobro wspólne działaczy, piłkarzy i kibiców czy też może bardziej będzie przypominał tajną organizację na zasadzie: my tu rządzimy, a reszta won?
W tym klubie powinni pracować ludzie, którzy będą zapierdalać cały dzień dla klubu i będą za wyniki w pracy odpowiednio wynagradzani. Nie ma takiej możliwości, żeby nadal działało to na zasadzie: a, dorobię sobie do emeryturki. Albo chcemy Granatu mocnego i opartego na solidnych fundamentach albo kilku sezonowego opartego na jednej mocnej i w miarę stabilnej gałęzi oraz kilku starych i oderwanych od rzeczywistości dzikich odrostach.
Mam nadzieję, że kilku ludzi pójdzie po rozum do głowy i udzieli nam wszystkim odpowiedzi, na choć kilka zawartych w tym artykule pytań. Bo kibic dla mądrego działacza powinien być rzeczą pierwszorzędną. Tyle, że w Granacie jakoś tego jeszcze nikt nie dostrzegł.
Kibice niepotrzebni, sponsorzy niepotrzebni, moda na klub w mieście niepotrzebna.
Za to kurwa są wyniki. Ale dobre wyniki mogą przeminąć. Za to wychowanego, wiernego kibica nie odstraszy ani okręgówka ani nawet B klasa. Tylko tacy są niepotrzebni, bo jeszcze przyjdzie do tego, że przejrzą na oczy i powiedzą wprost, że niekoniecznie wszystko idzie w dobrym kierunku.
A wyniki z tego sezonu to na pierwszym planie haniebnie odpuszczony puchar i piątka w dupę od amatorów, którzy pod koniec sezonu już nawet na wyjazdy nie jeżdżą, bo chyba nawet składu nie mogą zebrać. Tak trzymać. I zganiać wszystko na chłopaków ze Skarżyska, pod pozorem dawania szansy.
Jak świat światem kibice zawsze z Granatem. Do zobaczenia na wyjazdach.


*TPG - fikcyjny twór, należałoby to chyba odszyfrować jak Towarzystwo Przyjaciół Granatu

**TPWK – a to chyba Towarzystwo Przyjaciół Wtórpolowskiej Kasy 

1 komentarz:

  1. Właśnie tego niektórym brakuje-szczerości.Którą bardzo szanuje i doceniam.
    a kibic dla klubu powinien być rzeczą święta,to dla nas powinni grać a nie dla kasy.Bo kasa zniknie z dnia na dzień a kibic nie.

    OdpowiedzUsuń