Po takim
meczu, jak ten z Hutnikiem, właściwie powinienem napisać hymn
pochwalny, zwłaszcza, że dawno nie widziałem tak przekonującego
zwycięstwa nad, co by nie mówić, wymagającym rywalem. Wydawało
by się, że wszystko idzie w dobrą stronę, bo jest wynik. Tyle
tylko, że jeden wynik awansu nie uczyni, a zjazd liczby widzów
meczów Granatu w rundzie wiosennej jest tak widoczny, że aż kłuje
po oczach i potrzeba zadać wreszcie pytanie: DLACZEGO?
Oczywiście
winnych nie ma. Przyjeżdżałem wiosną zawsze wcześniej na mecz i
tak słuchałem. A to były zganiania na pogodę, a jak była pogoda,
to podobno autobusy nie kursowały o tych godzinach co trzeba. Raz
były imieniny Stanisława i wszystkie Stachy zostały w domach, aż
strach się bać co by było, gdyby Stanisława było dziesięć razy
w roku. A ja się pytam:
GDZIE
JEST KURWA W TYM KLUBIE MARKETING I REKLAMA?
Przykro
patrzeć, jak na mecz przychodzi 100 osób, z czego część jest
zmuszona się ewakuować przed rzęsistym deszczem. Ale kto się tym
przejmuje? Co poniektórzy już się czują na tyle silnie w tym
Kabarecie Starszych Panów, że wszystko sobie wytłumaczą wynikami,
a kibice to dla nich taka przystawka meczowa, albo rzecz wręcz
zbędna.
Zagadnienie
„marketing i reklama” jest w tym klubie tak samo znane jak „układ
okresowy pierwiastków” czy „wpływ pogody w Albanii zachodniej
na rozwój motyli w Chinach”.
Z tej wiosny zapamiętałem kilka takich działań iście marketingowych. Zaczęło się od prezentacji drużyny. I na tym pozytywne działania się skończyły. Później iście marketingowym zagraniem była sytuacja ze Sławkiem Jedynakiem, gdzie ani trener ani kierownik klubu nie zdawali sobie sprawy, że zawodnik nie może grać w więcej niż dwóch klubach w ciągu jednego sezonu. Podobno w związku jeszcze do tej pory tarzają się ze śmiechu, jak nasz klub wystąpił o przerejestrowanie Sławka z Granatu do Nidy w związku z transferem definitywnym. Następne zagranie marketingowe, to już kurwa była kumulacja. Z grubej rury bilety poszły z 7 na 10 zł, a jednocześnie z zakamarków magazynowych wyciągnięte zostały płachty, którymi zakrywany jest płot, żeby czasem nikt nie zobaczył meczu zza ogrodzenia. Bo za płotem to już nie kibice, pewnie menele, trzeba ich odgrodzić od szlachty z domku klubowego, bo płot już nie wystarcza. Ja to nawet rozumiem, jest to stare zachowanie, jeszcze z czasów Mesko, gdzie hale magazynowe i produkcyjne były schowane w głębokim lesie i pokryte płachtami maskującymi. Dobrym chwytem marketingowym były też plakaty na mecz z Juventą, gdzie mimo iż mecz był o 17.30, to na plakacie dumnie była napisana godz. 17. Podobno z troski o kibiców, żeby się nie spóźnili, a przez te pół godziny mogli skosztować cateringu w postaci kiełbasek z grilla i grochówki. Bilety na mecze rezerw to już szczyt szczytów klubowej polityki zachęcania skarżyszczan do utożsamiania się z nazwą Granat. Moda na klub jest tak zajebiście duża, że właściwie te 3 zł to forma podziękowania mieszkańców miasta za to, że mogą oglądać serie A nawet bez anteny satelitarnej i dekodera nc+.
Z tej wiosny zapamiętałem kilka takich działań iście marketingowych. Zaczęło się od prezentacji drużyny. I na tym pozytywne działania się skończyły. Później iście marketingowym zagraniem była sytuacja ze Sławkiem Jedynakiem, gdzie ani trener ani kierownik klubu nie zdawali sobie sprawy, że zawodnik nie może grać w więcej niż dwóch klubach w ciągu jednego sezonu. Podobno w związku jeszcze do tej pory tarzają się ze śmiechu, jak nasz klub wystąpił o przerejestrowanie Sławka z Granatu do Nidy w związku z transferem definitywnym. Następne zagranie marketingowe, to już kurwa była kumulacja. Z grubej rury bilety poszły z 7 na 10 zł, a jednocześnie z zakamarków magazynowych wyciągnięte zostały płachty, którymi zakrywany jest płot, żeby czasem nikt nie zobaczył meczu zza ogrodzenia. Bo za płotem to już nie kibice, pewnie menele, trzeba ich odgrodzić od szlachty z domku klubowego, bo płot już nie wystarcza. Ja to nawet rozumiem, jest to stare zachowanie, jeszcze z czasów Mesko, gdzie hale magazynowe i produkcyjne były schowane w głębokim lesie i pokryte płachtami maskującymi. Dobrym chwytem marketingowym były też plakaty na mecz z Juventą, gdzie mimo iż mecz był o 17.30, to na plakacie dumnie była napisana godz. 17. Podobno z troski o kibiców, żeby się nie spóźnili, a przez te pół godziny mogli skosztować cateringu w postaci kiełbasek z grilla i grochówki. Bilety na mecze rezerw to już szczyt szczytów klubowej polityki zachęcania skarżyszczan do utożsamiania się z nazwą Granat. Moda na klub jest tak zajebiście duża, że właściwie te 3 zł to forma podziękowania mieszkańców miasta za to, że mogą oglądać serie A nawet bez anteny satelitarnej i dekodera nc+.
Nic
się w tym klubie nie zmienia. Możemy się łudzić dobrymi
wynikami, niezłą pozycją w tabeli, ale to są działania chwilowe.
Na te dobre wyniki przychodzą „ci co zawsze”, a nowego pokolenia
wśród widzów jak nie było tak nie ma. Gdzie te czasy, niedawne
zresztą, gdzie na IV ligę przychodziło po 300 osób, gdzie bilety
były w zasięgu ręki i dla zamożniejszego kibica i chłopaka z
gimnazjum i emeryta czy rencisty. Komu przeszkadzała ta frekwencja,
gdzie są ci ludzie co wtedy przychodzili, a dziś ich nie ma? Kto
się nimi zainteresował? Ano nikt, kierownictwo ma przecież nie
płacone od sprzedanego biletu, tylko na zasadzie „czy się stoi
czy się leży od Granatu się należy”.
Nie
może być dobrze w klubie gdzie w jego ścisłym kierownictwie są
ludzie jeszcze z czasów Zakładów Metalowych. Oni nie mają pojęcia
o zarządzaniu długofalowym. Oni się cieszą, że jest w sumie tak
jak kiedyś. Kiedyś jak brakowało, to dorzuciło Mesko, dziś
brakującą kasę dorzuci Wtórpol i jest git. Po co nowi sponsorzy,
jeszcze czegoś zażądają w zamian, jakiegoś miejsca w zarządzie,
a na co to nam?
Słyszę
wszem i wobec, że ludzie ci są na tę chwilę niezastąpieni. Może
i tak, ale jeśli siła napędowa klubu ma się opierać na
emerytach, to tego klubu nie to, że za chwilę nie będzie. Jego tak
naprawdę nie ma już dziś, tylko jeszcze o tym nie wiemy. Jeśli
ktoś jest zasłużony, to kupić mu kryształowy puchar, podziękować
i szukać następców.
Na
ostatnim wyjeździe w Sandomierzu pojawiło się sporo osób, których
na meczu nie widziałem dobrych kilkanaście lat. A to jeden akurat
był w Skarżysku, a to drugi zjechał ze świata, miło ujrzeć
znajome gęby. I tak sobie jedziemy i wspominamy. Jedno z pytań było
o działaczy, którzy byli w klubie za naszych młodszych lat. I tak
odpowiadam: o tym nie wiem nic, ten się nie udziela, ten działa
tamten działa. Na to kumpel: nie wkręcaj, jak to nadal działa,
przecież oni się nie nadawali już pod koniec lat 90-tych jak
spierdoliliśmy się z hukiem z III ligi zamiast awansować kilka lat
wcześniej. Jak oni zapierdolili tyle szans gdy były pieniądze i
możliwości, to co mogą zrobić dzisiaj gdy zakładów już nie ma
a miasto ledwie zipie?
Ano
właśnie, odpowiedziałem, nic nie mogą zrobić, ale wiesz, krzesła
zakładowe, jeszcze metalowe w dodatku, a spawy mocne. Pośmialiśmy
się i przeszliśmy do przyjemniejszych tematów wynikających ze
spotkania.
Łatwo
wytykać błędy, ale co robić? Normalnie myślący człowiek,
mający określony budżet wie co zrobić.
Ile
jest w tym mieście szkół, ilu jest nauczycieli WF? Co wszyscy nie
interesują się piłką? Jest w amatorskiej lidze zespół o nazwie
Belfry. Tak z pamięci, wiem, że gra tam Mariusz Krzysztoszek (a
propo bardzo niedoceniany zawodnik i człowiek, kto pamięta jeszcze
jakim strzałem zdobył gola na 1:1 w Radomiu na Broni w połowie lat
90-tych?), gra Robert Frąckiewicz, czyli byli zawodnicy klubu i jak
mniemam na co dzień nauczyciele. Czy tak ciężko zrobić w klubie
100 szalików, iść do pięciu takich nauczycieli, dać karnet i
powiedzieć: na najbliższym meczu czekamy na ciebie i na 20 twoich
uczniów. Jak będziesz miał chętnych 30, to też weź. Na koniec
sezonu najaktywniejsi w chodzeniu na mecze dostaną od klubu szalik
Granatu. Da się? Da, tylko trzeba myśleć perspektywicznie, a nie
od wypłaty do wypłaty. Później z tej setki dzieciaków niech
dalej przychodzi nawet 20-30, w kilka lat masz dodatkowych 200 osób
na trybunach związanych z klubem. A, że później wyjadą z miasta?
Takie miasto – takie życie, zabawę trzeba zacząć od nowa, ale
bądźmy też pewni, że taki chłopak, jak tylko pojawi się z
wizytą w mieście, to Rejowa nie ominie.
Bilety
ulgowe to rzecz obowiązkowa, bilety rodzinne jak najbardziej
wskazane, najmniejsze konkursy w przerwie meczu, nawet jeśli wygraną
miałby być breloczek czy smycz klubowa.
Ostatnio
byliśmy na wyjeździe w Bochni. Wchodzimy, a tam miła ochrona,
pytają czy my przyjezdni, tu możecie usiąść albo tam jak
chcecie, WC jest tam, sklepik klubowy tam. Sklepik klubowy, możecie
wierzyć lub nie ale zaopatrzony całkiem solidnie, jesteś fanem
Bochni możesz się tym afiszować. A bilet na mecz wygląda tak:
Wiadomo
kto z kim gra, zaproszenie na następny mecz, a z tyłu cała lista
sponsorów. Klub, który działa pod nosem takich dwóch uznanych
firm jak Wisła i Cracovia potrafi znaleźć sobie kilkanaście
źródeł finansowania, ma sponsora strategicznego, trzech sponsorów
głównych i co najważniejsze trzech sponsorów skupiających swoje
pieniądze wyłącznie na grupach młodzieżowych. Da się?
Oczywiście, że się da, tylko trzeba na poważnych stanowiskach
zatrudniać poważnych ludzi, a nie takich, dla których szczytem
sukcesu jest dorobienie kilkuset złotych do emerytury. A u nas co
mecz spiker czyta też taką listę składającą się z Leszka
Wojteczka i Wtórpolu. Aż dziwne, że Piotrek Stańczak nie musi
przychodzić kilka godzin wcześniej przed klub, bo taką litanię
trzeba mieć czas przeczytać.
W
tym klubie kibiców szanuje się wtedy jak są klubowi potrzebni.
Byli potrzebni jak trzeba było ująć się za klubem w sprawie
wynajmu stadionu, na przedwyborczej debacie o sporcie. Byli potrzebni
jak trzeba było ująć się w sprawie niesprawiedliwemu podziałów
stypendiów. Nie muszę sobie nic przypisywać, bo każdy wie, że
byłem motorem napędowym tych działań. Można gdzieś tam w
archiwum odnaleźć moje wypowiedzi do Dami, gdzie zawsze wstawiałem
się za tym klubem, gdzie zawsze mówiłem prawdę prosto w oczy.
Dzisiaj
słyszę, że Grucha nie wjedzie. Nie ma żadnego problemu. Nawet
powiem więcej. Mam w dupie jakieś przywileje od ludzi, którzy nie
potrafią powiedzieć mi w twarz, za to gdzieś tam dochodzą mnie
słuchy, że Gruchę trzeba ukarać, bo się za Dejworkiem wstawił.
Wstawił
się i się wstawiać będzie, bo Granat powinien być w pierwszej
kolejności dla ludzi Granatu, a nie jak to jest teraz, że nawet
masażysta jest z Kielc, bo przecież kurwa w Skarżysku nie ma
człowieka z uprawnieniami. To jak trener dobiera ludzi pod względem
zameldowania chyba jest dla mnie nie do przyjęcia i ja się z takim
systemem nie utożsamiam. Nie możemy mieć w drużynie skarżyszczan,
to jeszcze rozumiem, bo były zaniedbania w systemie szkolenia. Ale
to też nie są takie zaniedbania o jakich trener trąbi na prawo i
lewo. Seweryn, co by o nim nie mówić, dostał w spadku po Ludwinku
rozsypaną drużynę, dobrał sobie chłopaków, których znał od
lat i bazując na nich oraz doświadczonych: Chołuju i Jastrzębiu –
zrobił awans. III liga okazała się za wysokimi progami, ale trochę
tych meczów się rozegrało i te bramki ktoś chyba strzelał. Dziś
już nikogo z tych chłopaków nie ma. Robią awanse dla Starachowic
i chwała im za to, że nadal grają w piłkę. Za to zatrudnienie w
klubie z miasta legitymującego się jednym z największych
wskaźników bezrobocia na takim stanowisku jak masażysta, człowieka
spoza Skarżyska jest niczym innym jak pokazaniem, że to miasto ma
się po prostu w dupie. Miasto Skarżysko jest potrzebne do dawania
stypendiów, dotacji, a później może się cmoknąć w sprzęgło.
Nie ma w tym klubie lokalnego patriotyzmu za grosz. I nie ma
znaczenia czy to grosz miejski czy ten z Wtórpolu.
Huczne
80-lecie. Taki transparent zrobili pięć lat temu kibice, którzy po raz kolejny podjęli próbę rozruszania trybun i zachęcenia do przychodzenia na mecze. Dziś wielu z nich już nawet nie zagląda w te rejony miasta. Zniechęceni nieudolnością klubu, jeszcze tylko czasami pojadą na jakis wyjazd lub spytają się o wynik. Za to
transparent można spokojnie odkurzyć, tylko zero zmienić na piątkę.
Połówek się nie obchodzi, jak to powiedział kierownik klubu na
konferencji prasowej. Tyle tylko, że w tym klubie nie obchodzi się
ani pełnych rocznic, ani połówek ani w ogóle nic nikogo nie
obchodzi. Za to z dumą można ogłosić, że w opcji transferu
Adasia Imieli do Tychów jest zapis o rozegraniu meczu sparingowego
czy okazjonalnego. Tak jest, skarżyscy kibice, którzy pamiętają
występy na Rejowie Legii, Widzewa czy Ruchu Chorzów, nie mają nic
innego do roboty niż czekanie na mecz z klubem, którego najlepszym
zawodnikiem jest na oko pięćdziesięcioletni Piotr Rocki. Nie
zdziwił bym się gdyby w umowie na wypożyczenie Daniela Rabendy do
Łagowa był zapis o rozegraniu meczu okazjonalnego z okazji 90-cio
lecia klubu. To byłby hit!
A
propo Daniela, to nie tyle, że coś do niego mam, gra jak umie, ani
nie jest wybitnym graczem, ani nie odstaje, ale wykupienie go z
Korony tylko po to, żeby puścić na wypożyczenie do Łagowa, to
jedne z najgorzej wydanych pieniędzy klubowych w ostatnich latach.
No bo jak Daniel ma się ograć w Łagowie? Z kim ma się ogrywać?
Chyba, że chodzi o naukę kopania się po czole, w Łagowie
ekspertów od tego jest aż nadto.
Ale,
żeby nie było, że jest tak źle to zakończę tym, że nadal mamy
matematyczne szanse na awans.
Mamy
zwycięstwo z Hutnikiem, ale to już nie taki sukces, bo Hutnika leje
ostatnio kto chce i to na Suchych Stawach.
Mamy
całkiem przyzwoitych piłkarzy, którzy graja wiosną naprawdę na
tyle ile umieją i całkiem miło się co niektóre mecze ogląda. W
tym miejscu, już dzisiaj, dziękuję wszystkim piłkarzom za ten
sezon. Było jak było, raz lepiej, raz gorzej, za to kto jak kto,
ale Wy daliście z siebie wszystko.
Mamy
przyszły sezon, w którym znowu będziemy się łudzić grą w
czołówce, a i tak skończy się tak jak w tym, nawet nie dlatego,
że nie damy rady piłkarsko, ale na 100% nie damy rady
organizacyjnie.
A
jak niby mamy dać radę, jak zamiast wziąć się w garść, to
przed każdym sezonem są w klubie dwa pytania:
Ile
da Wtórpol?
Ile
da miasto?
A
w trakcie sezonu pytanie jest już jedno:
Wtórpol
dołoży?
O
szukaniu nowych sponsorów jakoś dziwnym trafem nie słychać. I
dlatego zamiast TPG* mamy raczej TPWK**.
Dlatego
dzisiaj trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i wytyczyć cele na
najbliższe lata. Jaka jest sytuacja w mieście, każdy widzi. W
najbliższym czasie lepiej nie będzie i to jest fakt. Czy nadal mamy
fikcyjnie bić się o II ligę i łożyć ciężkie pieniądze na
bycie w czubie tabeli na siłę? A może trzeba spojrzeć prawdzie w
oczy i mierzyć siły na zamiary, bez głupawych gadek do mediów?
Może
trzeba po prostu utrzymać kilka lat tę III ligę na średnim
poziomie, a bardziej skupić się na działaniach marketingowych i
robieniu mody na Granat w Skarżysku?
Kilka
pomysłów podałem wyżej. Dodam do tego, że może wreszcie się
dowiemy, kto tak naprawdę zasiada w zarządzie klubu. Może się
dowiemy jakie kto ma w tym klubie zadania i jak dotychczas się z
nich wywiązuje.
Dlaczego
jest funkcja rzecznika prasowego, a nie ma konferencji prasowych? Czy
tak ciężko raz na dwa miesiące wyjść do ludzi, przedstawić
jakieś plany, ludzi za nie odpowiedzialnych, a za dwa kolejne zdać
z tego relację?
Ten
klub zacznie kiedyś przypominać dobro wspólne działaczy, piłkarzy
i kibiców czy też może bardziej będzie przypominał tajną
organizację na zasadzie: my tu rządzimy, a reszta won?
W
tym klubie powinni pracować ludzie, którzy będą zapierdalać cały
dzień dla klubu i będą za wyniki w pracy odpowiednio wynagradzani.
Nie ma takiej możliwości, żeby nadal działało to na zasadzie: a,
dorobię sobie do emeryturki. Albo chcemy Granatu mocnego i opartego
na solidnych fundamentach albo kilku sezonowego opartego na jednej
mocnej i w miarę stabilnej gałęzi oraz kilku starych i oderwanych
od rzeczywistości dzikich odrostach.
Mam
nadzieję, że kilku ludzi pójdzie po rozum do głowy i udzieli nam
wszystkim odpowiedzi, na choć kilka zawartych w tym artykule pytań.
Bo kibic dla mądrego działacza powinien być rzeczą
pierwszorzędną. Tyle, że w Granacie jakoś tego jeszcze nikt nie
dostrzegł.
Kibice
niepotrzebni, sponsorzy niepotrzebni, moda na klub w mieście
niepotrzebna.
Za
to kurwa są wyniki. Ale dobre wyniki mogą przeminąć. Za to
wychowanego, wiernego kibica nie odstraszy ani okręgówka ani nawet
B klasa. Tylko tacy są niepotrzebni, bo jeszcze przyjdzie do tego,
że przejrzą na oczy i powiedzą wprost, że niekoniecznie wszystko
idzie w dobrym kierunku.
A
wyniki z tego sezonu to na pierwszym planie haniebnie odpuszczony
puchar i piątka w dupę od amatorów, którzy pod koniec sezonu już
nawet na wyjazdy nie jeżdżą, bo chyba nawet składu nie mogą
zebrać. Tak trzymać. I zganiać wszystko na chłopaków ze
Skarżyska, pod pozorem dawania szansy.
Jak
świat światem kibice zawsze z Granatem. Do zobaczenia na wyjazdach.
*TPG - fikcyjny twór, należałoby to chyba odszyfrować jak Towarzystwo Przyjaciół Granatu
**TPWK
– a to chyba Towarzystwo Przyjaciół Wtórpolowskiej Kasy
Właśnie tego niektórym brakuje-szczerości.Którą bardzo szanuje i doceniam.
OdpowiedzUsuńa kibic dla klubu powinien być rzeczą święta,to dla nas powinni grać a nie dla kasy.Bo kasa zniknie z dnia na dzień a kibic nie.