wtorek, 21 kwietnia 2015

Totalna amatorka...

Zastanawialiście się kiedyś, co kierowało ludźmi, którzy zmieniali nazewnictwo lig? Druga stała się pierwszą, czwarta trzecią, a nazwą ekstraklasa chciano chyba tylko zadrwić z kibiców. Patrząc na nasze ostatnie trzy mecze i na to, co wyprawiają inne zespoły, trzeba powiedzieć sobie jasno. Nasza liga to co najwyżej IV poziom totalnej amatorki.


I wcale nie mam tu na myśli naszych trzech kolejnych porażek. Szczerze? Mam to w dupie. Jest jak jest, na lepiej się nie zapowiada, ale nie jest to moment, żeby patrzeć na wyniki. Raczej trzeba korzystać z faktu, że jeszcze tych kilka wyjazdów na tym szczeblu nam zostało. Kolejnym celem był Poronin, a właściwie Nowy Targ, ale o tym za chwilę.

O co mi chodzi? Po kolei.

Wyczytałem, że Poroniec jest bardzo poszkodowany jesiennym wynikiem z Rejowa. Prawie wygrali, ale sędzia nie pozwolił. I że będą podwójnie zmobilizowani na mecz z nami.
Podwójnie zmobilizowani... Ciekawe na ile zmobilizowani byli w Radoszycach?
A prawda jest taka, że jedyną mobilizacją, na którą stać tę grupkę pozorantów, jest ta przy kasie w Poroninie, w dniu wypłaty.
Ja nawet bałbym się wysłać im karty mobilizacyjnej w razie czego, bo żaden z nich nie trafił by nawet w końską dupę mandoliną, a to, że jeden raz nas ukłuli, świadczy tylko o tym, że zawsze znajdzie się jeden wyjątek, ale to tylko taki potwierdzający regułę.

My właściwie wcale się nie mobilizowaliśmy, tylko kilka telefonów w sobotę, siedem osób, samochód i jazda.

„Wracamy na Tatrzańską”, „Niepokonani od trzech lat na własnym stadionie”, to tylko niektóre ze sloganów, którymi raczyła nas oficjalna strona Porońca.

Tak wrócili, że tylko człowiek musiał się nadenerwować, jeszcze z rana wyjechaliśmy do Poronina, w połowie drogi dostaliśmy informację, że jeszcze nie wiadomo gdzie jest mecz, w końcu okazało się, że jednak w Nowym Targu i to na sztucznej nawierzchni. Ciekawe tylko co by było, gdyby okazało się, że np. sześciu naszych piłkarzy ma tylko buty z wkrętami i tak naprawdę ich występ byłby przez to wykluczony? Ja z takimi amatorami też postąpiłbym po amatorsku i pojechał sobie prosto na Tatrzańską. Chuj mnie by bolały ich tłumaczenia. Albo ma się klub albo się w klub bawi. Zmiana miejsca rozegrania meczu na sześć godzin przed rozpoczęciem to jest tak totalna amatorka, że szkoda pisać.
Być niepokonanym od trzech lat na własnym stadionie, zwłaszcza jak się na nim nie gra, to też żaden wyczyn. Granat np. jest niepokonany na stadionie Ruchu od 22 maja 2003 roku. Robi kurwa wrażenie, prawda?

Zmieniamy plany, odbijamy w miasto Nowy Targ i szukamy stadionu. Jest, nawet ładny, ale nie sprawia wrażenia, żeby dzisiaj miał tu ktoś grać. Przyjeżdża nasza drużyna, wchodzą do budynku klubowego, a obiekt nadal zamknięty na cztery spusty. Idziemy pod budynek i pytamy o wejście. Jakiś chłop wzruszając ramionami pokazuje na drzwi. Wchodzimy i przez murawę kierujemy się na trybuny. Po kilku minutach leci dwóch z ochrony i drze się, że wtargnęliśmy na stadion! My? Niby jak, tamtędy weszliśmy, pokazujemy na budynek klubowy. Tak, ale to nie jest mecz, to jest impreza prywatna, a poza tym „Skarżysko nie wchodzi”. Kurwa, już to gdzieś wiosną słyszałem – pomyślałem. Chłop tak się zaczął mądrować i nas ogólnie wkurwiać, że jeden z nas kazał mu wypierdalać. Na co ten złapał telefon i drze się, że dzwoni kurwa po radiowóz. Jego pech, że miał dotykowy, a łapy tak mu się trzęsły ze strachu, że jebany nie mógł trafić w odpowiednie cyfry chyba. Po chwili przekazał sprawę kumplowi, który przezornie odsunął się na kilka metrów. Waldek, ty zadzwoń, bo mi chyba bateria padła. Przyznaj, że ci się darmowe minuty na psy skończyły – dodałem szyderczo. Coś tam się zaczął jąkać, ale już go nie słuchaliśmy. Nie ma co przepychać się z debilami, a widok zza płotu był nawet lepszy niż z trybuny. Humory nas nie opuszczały, pieniądze, których nie zdołaliśmy wydać na bilety poszły do czapki, a po wysupłaniu dodatkowych kilku złotych, okazało się, że starczyło na siódemkę łyskacza i połówkę brandy. Szlachta się bawi :-)

Gdzieś w dwudziestej minucie biegają za nami, że jednak możemy wejść tylko musimy kupić bilety. Zaraz, zaraz, nie bądź taki w dupę uprzejmy, minęła prawie połowa meczu, zgadza się? No taaaaaaak, wyjąkał. To kupimy kurwa dwa! Jak dwa, jak was jest sześciu? Dobra, wypierdalaj, usłyszał drugi raz w ciągu kilkudziesięciu minut. Przyzwyczailiśmy się już do widoku zza płotu.

Oczywiście, i był to jedyny przebłysk profesjonalizmu w tej amatorszczyźnie, wszystko to odbyło się pod czujnym okiem naszego człowieka z zarządu, odpowiedzialnego za kontakty z kibicami. On to zdążył nas poinformować, że będzie to impreza zamknięta dla kibiców gości, on już rok wcześniej wiedział, że sześć godzin przed meczem zostanie on przeniesiony w inne miejsce i to on pomógł znaleźć nam się na trybunach, jak to zupełnie po ludzku nam się należało. Brawo kurwa! Chce się jeździć!

Mecz jak mecz, w czapę, ale humor nikogo nie opuszczał. Kilka razy zaznaczyliśmy skąd jesteśmy i nikt nie żałował, świetnego w sumie wypadu. Szkoda tylko, że są ludzie, którym po meczu nawet się nie chciało nam podziękować za doping i obecność. W sumie jak komuś nie pasuje Granat i ta grupka jeżdżących praktycznie na każdy mecz, to może wypierdalać już dzisiaj i nikt po nikim płakał nie będzie. Całe szczęście większość drużyny wie o co biega w tych klockach

Po meczu długo rozmawiamy, najpierw z kapitanem, później z trenerem. Coraz mniej nadziei na lepszą przyszłość – szkoda.

Tak się składa, że pojechaliśmy z człowiekiem odpowiedzialnym za oficjalną stronę. Dowiedzieliśmy się jak to funkcjonuje, na jakich zasadach i takie tam. Zwróciłem uwagę na to, że ta praca w większości idzie na marne. Przyznał mi rację, że przykre jest to, że jedzie za drużyną, robi zdjęcia, pisze relację, po czym przyjeżdża do Skarżyska i widzi, że na wszystkich portalach łącznie z echem relacja dawno jest. Kto w związku z tym przeczyta relację na oficjalnej? Kto zobaczy reklamy naszych partnerów? Ilu klub pozbywa się w ten sposób odsłon?
Podałem prostą receptę. Na wyjazdach preferowani są ci, którym chce się ruszyć dupy. Komu się nie chce, ma czekać. Trener i zawodnicy mają obowiązek udzielenia wywiadu na oficjalną jeśli tylko redaktor o to poprosi. Dla innych redakcji trener może co najwyżej przekazać czytelną formułkę: „Dzień dobry, 0:1 w plecy, po więcej informacji zapraszam za kilka godzin na stronę oficjalną, do widzenia”. Zawodnicy dla innych redakcji mogą się wypowiadać dopiero na następny dzień po meczu. Oczywiście chodzi o wypowiedzi telefoniczne czy internetowe, bo jeśli któraś ze skarżyskich czy innych świętokrzyskich stron podąży za Granatem i będzie chciała komentarz pomeczowy, to jej się powinien należeć.
Do tego internet, najlepiej LTE, koszt teraz gdzieś 30 zł za 10GB na miesiąc czyli spokojnie wystarczy. Dwa krótkie wywiady i zdjęcia, które nawet bez obróbki mogą się spokojnie znaleźć na stronie, nie dalej niż pół godziny po meczu.
Inaczej tego nie widzę, bo tak jak jest teraz, to jest sranie we własne gniazdo i robienia chłopaka, który się tym zajmuje, w wała.

Zakończę, a jakże, po amatorsku.

Poważna to jest liga? Chuja poważna. Przed serią wyjazdów mieliśmy trzecie miejsce i pięć punktów straty. Trzy razy w dupę, a straty mamy... punktów siedem. Gdyby nie to, że do niczego nam się to nie przyda, to powiedziałbym, że tutaj jeszcze wszystko się może zdarzyć.


Wszyscy na Łysicę!

1 komentarz:

  1. Gruszka, a kto człowiekowi z oficjalnej strony broni robić sprawozdanie jedyne w swoim rodzaju, skoro jest na meczu, ma do dyspozycji wszystkich? Pogadać z trenerem dłużej niż pięć minut przez telefon? Ma możliwości większe niż my wszyscy gazeciarze i portalowcy razem wzięci. Tylko korzystać według swoich pomysłów, a nie biadolić, że inni też piszą. Sam siedzisz w biznesie to powinieneś rozumieć, że trzeba działać i pośród konkurencji i mieć łeb na karku, żeby klient do ciebie też przyszedł, chociaż innych ma pod bokiem. Tak samo człowiekowi ze strony nikt na tacy niczego nie poda. Pozdro

    OdpowiedzUsuń